[3] WHY |AtsuSuna|

38 5 20
                                    

WHY?! |AtsuSuna|
"Miłe poranki powinny być częściej"

~~~~~~

Ze snu wybudza mnie nagły ruch kogoś leżącego obok. Mruczę przeciągle, zaciskam powieki usilnie nie chcąc się budzić do życia i odzyskiwać świadomości. Niestety nie udaje mi się to i już niedługo po tym niechętnie otwieram oczy, na samym początku wita mnie widok czyjejś klatki piersiowej w którą jestem wtulony jak w pluszaka. Podnoszę się leniwie czując jak czerwień ogarnia moje policzki, przyglądam się mojemu towarzyszowi i ku mojemu zdziwieniu okazuje się nim Rintarō. Dopiero po chwili wydarzenia z wczorajszego dnia uderzają we mnie ze zdwojoną siłą, rozmowa Komori'ego i Sakusy, ucieczka z domu, płakanie w ramię Suny...

— Już wstałeś? — Chłopak pyta odkładając telefon i również siada patrząc jak przeczesuje swoje splątane blond włosy. Na pewno mam szopę na głowie jednak nie czuje potrzeby ogarnięcia jej szczególnie, że to właśnie Rintarō jest teraz obok a nie ktoś inny. Przy nim jest mi komfortowo i nie czuje potrzeby bym musiał wyglądać jak milion dolarów w jego pobliżu. Z Sakusą natomiast było inaczej, zawsze musiałem być przy nim najlepszą wersją siebie.

— Wolałbym jeszcze pospać. — Mówię ociężale i przecieram zmęczone oczy, naprawdę chciałbym cały dzień przeleżeć w łóżku udając, że moja egzystencja to tylko wymysł czyjejś wyobraźni i tak naprawdę mnie nie ma. Wzdycham ciężko spoglądając na szatyna, uśmiecham się starając powstrzymać śmiech, wygląda jakby wyszedł właśnie z ptaszarni w której ptaki torturowały jego włosy.

— Nie śmiej się, sam wyglądasz nie lepiej. Lusterko chcesz? — Wywracam oczami i zakrywam usta wygięte w szeroki uśmiech, kręcę przecząco głową.

— Nie, podziękuję. Która godzina? — Sięga po telefon by móc odpowiedzieć na moje pytanie, cały czas na nim siedział nie wiedząc nawet jaka jest godzina.

— Czternasta. — Przyglądam mu się zaskoczony, pierwszy raz obudziłem się wcześniej niż przed piątą by mieć możliwość spokojnie rozpocząć trening typu jogging.

— I nici z porannego biegania... — Wzdycham ciężko wiedząc, że część mojej rutyny została niezaprzeczalnie stracona. Najwyżej jutro wstanę jeszcze wcześniej i nadrobię dwugodzinnym biegiem.

— Mogłeś mówić, obudził bym Cię. —

— A właśnie, od której ty nie śpisz? O ile w ogóle spałeś. —

— Coś tam spałem. Tak od dziesiątej? Strasznie się wiercisz przez sen. — Śmieje się pod nosem a ja tylko wywracam oczami, pierwszy raz widzę Rintarō z takiej milszej strony. A bynajmniej tak mi się wydaje. Jak to się mówi, każdego dnia uczymy się czegoś nowego a życie jest nieprzewidywalne i szalone.

— No bardzo zabawne. — Prycham zakładając ręce na piersi udając, że jestem obrażony jednak burczenie mojego brzucha uniemożliwia nadania tej sytuacji dramaturgii. Młodszy zasłania usta rękoma próbując powstrzymać śmiech jednak nie wychodzi mu to absolutnie, jest uroczy dzięki temu chociaż nigdy bym nie przyznał tego na głos.

— Ktoś tu jest chyba głodny. Chodź, zjemy coś. — Podnosi się z łóżka a ja zaraz za nim z drobną pomocą w postaci jego ręki, wychodzimy z pokoju rozmawiając, a właściwie to żartując o wszystkim i o niczym. Uczucie błogości w jego towarzystwie jest oszałamiająco przyjemne, w końcu czuję swego rodzaju swobodę oraz komfort w tym wszystkim czym jest życie.

WHY?! |AtsuSuna|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz