W pierwszej klasie szkoły podstawowej na rozpoczęcie roku szkolnego poszedłem z mamą. Stworzono dwie klasy, dwie nauczycielki. Dyrektorka ogłosiła "Dzieci! Wybierzcie panią, która wam się bardziej podoba i rodzice was zapiszą do tej pani". Zestresowałem się, bo jakże w obecności mamy miałbym wybierać bardziej atrakcyjną nauczycielkę. Wskazałem na panią, która mi się mniej podobała i w ten sposób zostałem zapisany do tej samej klasy co Ty Basiu.
Następnego dnia mama zaprowadziła mnie na lekcje do naszej sali. Usiadłem w drugiej ławce z jakimś chłopakiem, który był tak samo cichy i zagubiony jak ja. Rozglądnąłem się wokół. Wśród wszystkich dzieci moją uwagę zwróciły dwie dziewczyny, które nie były podekscytowane nową sytuacją, w której wszyscy się znaleźliśmy. Wyglądały jakby znały się od dawna, były skupione na sobie a nie na otoczeniu. To byłaś Ty Basiu i twoja przyjaciółka Anka. Mieszkałyście w sąsiadujących ze sobą blokach na osiedlu niedaleko szkoły. Wasze mamy znały się doskonale, więc Ciebie i Ankę po szkole odbierała jedna z waszych mam.
Lekcje się skończyły, przebrałem się w szatni, poszedłem do mojej mamy czekającej przy wyjściu ze szkoły. Wzięła mnie za rękę, powiedziała "Chodź, chodź, bo muszę o coś zapytać tamtej pani..." i ruszyliśmy w stronę boiska szkolnego. Boisko było otoczone niskim płotem wykonanym z metalowej malowanej na zielono siatki. Tuż za furtką Ty i twoja mama czekałyście na Ankę, którą widziałem wcześniej guzdrającą się w szatni.
Wyobraziłem sobie, że za chwilę nasze mamy będą długo rozmawiać, a ja będę narażony przez dłuższy czas na bliską obecność obcej dziewczyny. Będziemy milczeć albo będę musiał wymyślać tematy do rozmowy. Wyrwałem się z ręki mamy, nie przekroczyłem furtki. Stanąłem za płotem nieco z boku, twarzą w waszą stronę, aby nie wyglądać na obrażonego czy niegrzecznego.
To był dobry ruch. Tuż przede mną była siatka, za siatką stałaś Ty, a dwa kroki dalej nasze mamy. Patrzyłem na Ciebie tak, jak się ogląda tygrysa w zoo — stoi się przy kratach, w klatce tygrys chodzi w kółko nie zwracając na nikogo uwagi, i mimo, że jest blisko, nie stanowi zagrożenia.
Udawałaś, że nie zanotowałaś mojej obecności, że ja stojący za siatką nie wywołałem u Ciebie żadnej reakcji. Jednak widziałem, że mnie lustrujesz gdy tylko odwracałem wzrok. Nudziłaś się czekając aż mamy przestaną rozmawiać. Tenisówkami turlałaś kamyczki w stronę siatki, kierowałaś długie spojrzenia na dzieci bawiące się na boisku, na auta jadące ulicą, monitorowałaś wyjście ze szkoły skąd miała przyjść Anka.
Turlając kamyczki kręciłaś się w lewo, w prawo, raz widziałem twoją buzię z oczami patrzącymi w dół, raz włosy z tyłu głowy, które spływały wokół kaptura bluzy dresowej, przesypywały się z jednej strony kaptura na drugą. Wiesz jakie miałaś wtedy włosy? Takie jak zawsze. Ciemne, długie, gęste, grube, ciężkie, spięte aksamitną gumką w luźny kucyk. Takie miałaś w podstawówce, w liceum, na studiach, w dorosłości. Zawsze.
W pewnym momencie się zachwiałaś i złapałaś ręką siatki. Z mojej strony wyglądało tak, że nagle w oczku siatki, tuż przede mną, pojawiła się dłoń dziewczyny. Jasna rączka, inna niż poharatane i niezbyt czyste ręce chłopaków z podwórka, dłoń dziewczyny z bloków, delikatna, nie zniszczona, idealna, bez wad, jak u młodej księżniczki. Zamyśliłem się próbując zinterpretować sytuację. Wysunąłem palec wskazujący aby zbadać twoją rączkę dotykiem. Przesunąłem opuszkiem w przód, w tył, poczułem jaką masz gładką skórę. Twoja dłoń nie drgnęła nawet, więc zachęcony brakiem reakcji znowu ją pogładziłem, tym razem opuszkami wszystkich palców, w przód, w tył, w kółko. Spodobało mi się, położyłem całe wnętrze mojej dłoni na wierzch twojej, przycisnąłem ją ciężarem mojej ręki. Nie ruszałem się, patrzyłem jak nasze dłonie trwają nieruchomo w oczku siatki.
CZYTASZ
Baśka pamiętasz
AdventureTo jest o Tobie Basiu, o Tobie i o mnie, o naszej pięknej relacji. Spisałem wspomnienia, ktoś je opublikuje. Jeśli to czytasz, to daj jakiś znak. Tęsknię...