Wątpliwości

1 0 0
                                    

Staram się ułożyć wspomnienia na osi czasu. Dyskoteka, na której się całowaliśmy, to pewnie była zabawa andrzejkowa w szkole, w listopadzie, nie była to pierwsza klasa liceum, raczej dopiero druga. Wyzwolenie się spod kontroli mojej mamy, tworzenie zamieszania w harmonogramie mojego tygodnia, chodzenie do szkoły na prace społeczne, do Krzyśka na wideo i naukę, na spotkania klasowe gdzie się uczyliśmy — to wszystko musiało trwać wiele tygodni, przez całą zimę, aż nastała wiosna.

Równolegle z moim dążeniem do wolności myśmy się do siebie zbliżali, coraz śmielej w szkole przebywaliśmy w swoim towarzystwie, Anka i Krzysiek widzieli, że ze sobą flirtujemy, zwłaszcza Anka oswajała się z myślą, że nie będziecie już takie nierozłączone jak dawniej. Udało mi się doprowadzić do sytuacji, że mogłem wychodzić popołudniami z domu, nikt nie wiedział gdzie jestem, nikt nie pytał gdzie idę, a nawet jak mama lub Krzysiek zagadnęli, to miałem wiarygodne kłamstwo zawsze przygotowane. Przypuszczam, że Ty też miałabyś tutaj swoją historię do opowiedzenia, ale nigdy Cię nie zapytałem co się działo w twoim życiu w tym okresie od andrzejek do wiosny, kiedy zaczęliśmy się spotykać na prawdziwe randki.

Wtedy, kiedy wyrwałaś mnie na randkę w czasie lekcji szkolnych, gdzie całowaliśmy się za pomnikiem, usiadłaś na mnie okrakiem, przepędziło nas ciekawskie dziecko i poszliśmy na spacer, było ciepło od ostrego południowego słońca. Gdy czekałem na zapleczu sklepu, a potem widziałem jak do mnie idziesz, to musiało być ciepło, bo nie pamiętam, abyś nosiła czapkę czy kurtkę. Może tych randek początkowych było więcej, spotkań gdzie szukaliśmy naszego dyskretnego miejsca, ale pamiętam tylko te dziwne, nieudane? Szukaliśmy sposobów na dobre randkowanie, rozmawialiśmy o tym. Dla mnie to był ekscytujący początek przygody, gdzie mogłem spędzać czas sam na sam z dziewczyną, z Tobą, moją wymarzoną, zaangażowaną, chętną do poszukiwań, do przeżycia czegoś nowego.

— Zobacz Basiu: umawiamy się na spotkanie, liczymy, że będziemy mieli piękne chwile razem, sami, a zawsze pojawiają się niespodziewani goście i nasza randka jest brutalnie przerywana. Nie irytuje Cię to? Może nasze randki są nieudane? — zapytałem, aby sprawdzić, czy masz odpowiednio dużo cierpliwości do spotykania się ze swoim rówieśnikiem, a nie starszym chłopakiem, który pewnie ma przetarte szlaki.
— Nie, nie... nie irytuje. Lubię nasze przygody, lubię Cię obserwować jak się pojawia coś niespodziewanego i zmieniasz plany, coś się dzieje, a ja w tym biorę udział.
— Czyli jak spod sklepu uciekliśmy na to złomowisko, to nie cierpiałaś, bardzo, prawda?
— Eee... daj spokój. Pewnie że nie. Kombinujmy dalej. Czuję się jakbym była na tajemnej wyprawie, brała udział w przygodzie odpowiedniej tylko dla chłopaków, a jestem dziewczyną. Albo jakbym wsiadła na ponton i mkniemy rwącą rzeką, bywa nieprzyjemnie, ale zdaję się na Ciebie i z Tobą płynę, muszę się tylko trzymać mocno.
— W dzieciństwie, zwłaszcza w wakacje całymi dniami włóczyłem się z chłopakami z podwórka. Oni wymyślali różne szalone rzeczy. Tam gdzie kończą się bloki twojego osiedla jest skarpa, a na tej skarpie jest płot, za płotem teren kościelny. Kojarzysz to miejsce?
— Pewnie że kojarzę. Ale nie wiem czy tam będziemy mieli spokój i dyskrecję. Z jednej strony widać okna bloków, a z drugiej mur kościelny z prześwitami w cegłach, gdzie ktoś nas może podglądać. Poza tym nie wiem jak się wchodzi na tę działkę. Będę musiała przechodzić przez płot? Nie mam wprawy w przechodzeniu przez płoty.
— Była tam furtka. Chłopaki otwierali ją wytrychem, męczyli się długo, ale udawało się ją otworzyć. Za kilka dni ktoś, pewnie kościelny, zamykał tę furtkę znowu. I wiesz jaka heca była?
— Jaka?
— Chłopaki przynieśli łopaty i ...
— Hihihi! Niesamowite! — przerwałaś mi — Ja to musiałam widzieć! Bujałam się z Anką w metalowej huśtawce, tej dwuosobowej w kształcie łódki na placu zabaw na środku osiedla, dywagowałyśmy w jakim celu obce chłopaki włóczą się wśród bloków z łopatami. Ciekawe, czy Ciebie też wtedy widziałam.
— Nie-ee. Ja nie miałem łopaty, zresztą mama by padła ze zgryzoty zastanawiając się po co wychodzę na miasto z łopatą i doszłaby do wniosku, że ktoś mnie na złą drogę sprowadza.
— Ach... przerwałam Ci... Co było z tymi łopatami? Co chłopcy zrobili?
— W świetle furtki wkopaliśmy w ziemię wielki kamień, który wystawał w górę tak, że całkowicie blokował furtkę i nie dało się jej zamknąć. Kościół przysłał pisemną skargę do szkoły, ale na szczęście żadnych winnych nie ustalono :) Chodźmy tam Basiu, zobaczymy jak to miejsce wygląda.
— A na tej działce gdzie będziemy siedzieć? Na trawie? Będziemy mogli się pomiziać? — Pytałaś patrząc w oczy i dotykając paluszkami moich guzików na koszuli.
— Właśnie po to tam idziemy, aby sprawdzić czy to dobre miejsce na randki.

Baśka pamiętaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz