[Zakazany Owoc] [Part 1] [Boy W. B. X girl reader.]

96 2 6
                                    

Kolejny dzień mija w tej dziurze.
Dzień w dzień siedzę za tą ladą w żabce. Wracałam z pracy, gdy nagle przyszedł mi SMS. „Masz słabo płatna pracę? A może szef się na ciebie uwziął? Zadzwoń do nas, a my zaoferujemy ci miejsca pracy dopasowane do twoich zdolności i wymagań!" Gdy, przeczytałam wiadomość, weszłam na ich stronę czy to nie jest jakiś fake, ale nie, to nie był fake. „Hm, to mogłaby być moja szansa." Zanim się obejrzałam, stanęłam już pod blokiem. Weszłam do środka i zaczekałam na windę. W między czasie myślałam nad ryzykiem, które może się wiązać z zmianą pracy, a może nawet miejsca zamieszkania. Winda przyjechała, weszłam do niej i wcisnęłam guzki na 7 piętro. „Nie mam tu żadnych przyjaciół, z rodziną nie utrzymuję kontaktu. Chyba nic mnie tu nie trzyma." Na tą myśl przypomniałam sobie o mojej trudnej relacji z rodzicami. Kiedy spałam po 4 godziny, bo uczyłam się w nocy na głupi sprawdzian. Kiedy krzyczeli na mnie z własnych pobudek. Kiedy wybuchałem płacze bez wyraźnego powodu, tylko dlatego, że wszystkie emocję, które się we mnie buzowały, wylewały się razem z moim łzami. Wzdrygałam się na myśl o zapłakanej dziewczynce, która skulona na łóżku cicho płakała. Te zapłakane oczy, które prawie zawsze widziałam w lustrze. Winda dojechała do miejsca, które wskazałam. Wyszłam z niej i podeszłam pod moje mieszkanie. Weszłam do nie go i stanęła w progu. Podświadomie liczyłam na to, że ktoś wyjdzie zza rogu i mnie przywita czy przytuli. Nic takiego się nie stało więc zdjęłam buty i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i wzięłam laptop, na którym odpaliłam przeglądarkę i wpisałam stronę, która mnie interesowała. Po godzinnym przeglądaniu strony zdecydowałam się zadzwonić.
-Halo?-powiedziałam nie pewnie.
-„Jak nie tu, to tam" dział obsługi klienta, w czyn mogę służyć?-odpowiedziała automatycznie kobieta.
-Ja dzwonię, bo chciałabym mieć nową i lepszą pracę.-„Yh, a w jakiej jeszcze sprawie można dzwonić bałwanie?" Skarciłam się w myślach.
-Dobrze, to niech mi pani powie pani kwalifikacje i wymagania.
-No ogólnie chcę jakąś dobrą prace, nic więcej nie chce.
-Rozumiem, a kwalifikacje?
-Zdałam maturę na 78%, ale nie poszłam na studia. Problemy finansowe. Jestem na C1 z angielskiego i B2 z niemieckiego.
-Nie poszła pani na rzadnę studia? To może być problem z znalezieniem dobrze płatnej pracy.-przez chwile było słychać tylko stukanie w klawiaturę, ale po chwili usłyszałam zdziwiony pomruk kobiety.
-Jest oferta pracy. Wielka firma na skalę europejską. Musisz tylko odbyć rozmowę z prezesem, on na podstawie konwersacji z tobą zdecyduje czy u niego pracujesz czy nie.
-Super! A mogę się dowiedzieć gdzie znajduję się ta firma?-zapytała entuzjastycznie.
-No właśnie znajduje się w Londynie.-mój uśmiech, jak na zawołanie zszedł mi z twarzy.
-Ale to na samą wizytę muszę polecieć do Londynu?
-Najwidoczniej. Niestety reszta to jakieś oferty pracy e spożywczakach.

Myślałam przez chwile, ale uznałam, że nic nie mam do stracenia.
-Niech daje pani numer, lub link do ich strony.
-To wyślę panu maila, dobrze? Niech mi pani podyktuje.-wyrecytowałam wszystkie znaki i litery.-Wpisałam, czy ma pani jeszcze jakieś życzenia?
-Nie dziękuje.
-To dziękujemy za skorzystanie z naszych usług i do usłyszenia.
Do widzenia.-po tym jak wcisnęłam czerwony guzik na telefonie spojrzałam na laptopa. Chwyciłam go i weszłam na maila. „Jest!" Pomyślałam. Bez zastanowienia wcisnęłam link. Przekierowali mnie na stronę angielskiej firmy „All your Houses". Dlatego, że  dobrze umiałam angielski czytałam szybko i wszystko rozumiałam. Przeczytałam, że albo można wysłać cv, albo spotkać się z prezesem i z nim pogadać. Przez głowę przeleciało mi milion myśli. „Czy jeśli wyśle cv to mnie przyjmie?" „Jeżeli tam pojadę to gdzie będę spać?" Spojrzałam na zegar. Była pierwsza w nocy. Podeszłam do szafki gdzie były rodzinne zdjęcia. Gdy przyglądałam się fotografią jedna z nich przykuła moją uwagę. Rodzina, idealnie uśmiechnięta para i krzywy uśmiech dziewczynki na których ramionach spoczywały ich dłonie. Perfekcyjnie wykreowane maski rodziców przysłaniały ich wściekłość, która była spowodowana trójką z przyrody, którą dostałam tego tragicznego dla mojej psychiki dnia. Blizny na moich rękach mówiły dużo więcej o tamtym czasie niż ja mogłam powiedzieć. Chwyciłam zdjęcie, samotna łza spłynęła na szybkę. Upuściłam fotografię.
-Decyzja została podjęta.-powiedziałam sama do siebie i zaczęłam iść do mojej sypialni by odespać zarwane nocki.
                                              • • •
Wstałam o 7. Rzeczy moje leżały spakowane. Ja właśnie siedziałam na blacie(bo krzeseł nie było) w kuchni i jadłam tosta. Minął miesiąc od zdecydowania o pracy w Londynie. Od tego czasu sprzedałam wszystkie moje meble. Nie bałam się, że mogą mnie nie przyjąć, jak coś to będę improwizować. Za 3 godziny będę miała wylot. Firma „Jak nie tu, to tam" załatwiła mi mieszkanie i wizytę z prezesem. Gdy skończyłam jeść tosty posprzątałam kuchnie i poszłam się ogarnąć. Ubrana wzięłam walizkę i stanęłam w progu drzwi. Spojrzałam na mieszkanie, w którym spędziłam 1/3 mojego nędznego życia. Chciałam splunąć na podłogę, ale wiedziałam że jeszcze dziś kupcy na to mieszkankę tu przyjadą więc zrobiłam tylko symboliczne „hatfu", pokazałam środkowy palec i wyszłam z mieszkania zamykając drzwi na klucz.
                                             • • •
Siedziałam na fotelu już w samolocie. Byłam zadowolona z podjętej decyzji. Za 2 godziny miałam być w mieście gdzie zacznę nowe życie. Gdy już zasypiałam poczułam, że ktoś mi kopie w fotel. Za mną siedział chłopczyk, który grał na telefonie i przy okazji kopał mi w siedzenie. Wstałam i podeszłam do ich rzędu.
-Przepraszam.-powiedziałam.-Czy może pani uspokoić swojego synka? Kopie mi w fotel, nie dość, że mi to przeszkadza to jeszcze niszczy to.
-No, ale przecież to tylko dziecko. Niech pani da mu się bawić.-zdenerwowałam się. Spojrzałam za tego głupiego bachora i zobaczyłam mężczyznę w średnim wieku, który też był zdenerwowany zaistaniała sytuacją.
-Mogę?-zapytałam się. On nic nie powiedział, ale jego oczy mówiły „Rób co chcesz tylko go uspokój." Chwyciłam za fotel dzieciaka i zaczęłam z całej siły trząść.
-Co pani robi?! Niech pani to zostawi!-rozległ się krzyk matki. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie.
-No, ale to przecież tylko zdenerwowany pasażer, niech pani da mu się bawić.-rozległ się krzyk z głębi samolotu. Na to zdanie przestałam i podeszłam do dzieciaka. Już się nie śmiał szyderczo tylko płakał.
-Jeżeli się zaraz nie zamkniesz to wyrzucę cię z tego samolotu.-powiedziałam. On natychmiastowo umilkł. Matka dziecka patrzyła na mnie przestraszona. Spojrzałam się do tyłu i zobaczyłam zdziwienie, złość, strach, obrzydzenie, ale też dużo roześmianych twarzy i zadowolonych. Usiadłam na swoje miejsce i przymknęłam oczy. Zauważyłam właśnie, że żadna stewardessa do mnie nie podeszła. Uśmiechnęłam się i poszłam w głęboki sen.
———————————————————————————
Lolek, WB będzie dopiero w kolejnym rozdziale, przepraszam, ale wyszło mi już tysiąc słów a zawsze jak dobijam do tysiąca to kończe rozdział mam nadzieje ze ci się spodoba ten mini wstęp ^-^ chciałam też jeszcze przeprosić ze tak długo czekałaś ale miałam mental breakdown i wszystko do okoła mnie wykańczało ale teraz w te święta miałam czas i motywacje żebym przynajmniej napisać 1/3 tego opowiadania bo mam jeszcze 20 stron do przepisania 🥰

[Countryhumans X Reader(i nie tylko)] [One Shots] [Ruda_Traszka]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz