2. P R Z E P R O S I N Y

70 4 2
                                    

Loki
Byliśmy wszyscy już po obiedzie, godzina gdzieś 15-16, a ja leżę w swoim łóżku i ubolewam nad życiem, bo zrobiłem dziś jedną z większych głupot. Niesamowite co człowiek może odwalić, jak mu się nudzi. Mam ochotę tylko zapaść się pod ziemie. Thor odkąd wyszliśmy z jego pokoju, nie odezwał się do mnie ani razu. Na śniadaniu i obiedzie siedział cały czas w ciszy i nawet się na mnie nie spojrzał. To do niego tak niepodobne. Matka też była zdziwiona jego zachowaniem, a mi nadal tak głupio. Myślałem, że później będzie lepiej, ale nie, nie jest lepiej. Muszę coś z tym zrobić. Nie przeżyje tej niezręcznej aury między nami! Poszedłem szukać Thora. Miałem wielką nadzieję, że nie ma go w jego pokoju, bo nie chcę tam wracać, ale wychodziło na to, że właśnie tam jest. Zapukałem.

- Proszę. - znów krótka odpowiedź. Wszedłem do środka. Ku mojemu zdziwieniu blondyn siedział na ziemi w miejscu, gdzie się pocałowaliśmy bardzo smutny. Nie spodziewał się mnie. Jak tylko zobaczył, że to ja szybko wstał i stanął bliżej stołu.
- Em, hej Loki co cię do mnie sprowadza? Znowu... - spytał widocznie zdenerwowany faktem, że przyłapałem go na siedzeniu właśnie w tym miejscu.
- Czemu tu siedziałeś? - spytałem spokojnie.
- Co niby gdzie? - jak zawsze udawał, że w ogóle nie wie, o co mi chodzi. Usiadł na łóżku, a ja usiadłem koło niego.
- Przepraszam. - usłyszałem to z ust mojego brata i zaniemówiłem. Co? On przeprasza?
- Co? - powiedziałem w końcu.
- Przepraszam, powinienem cię od razu wypuścić. Wiem, że chciałeś tylko zażartować, a to posunęło się za daleko przeze mnie.
- Ale to była moja wina! - powiedziałem głośno wręcz zły na niego, że obwinia siebie.
- Thor, naprawdę nie obwiniaj się, to była moja wina i tylko moja wina. - chwilę się zawahałem.
- Prawda mógłbyś mnie od razu wypuścić, a nie zachowywać się jak debil, ale to ja cię... pocałowałem co nie? To moja wina.
- Ale ty tylko chciałeś zabrać te klucze a ja... - nie skończył.
- Co? Skąd wiesz? - zdziwiłem się.
- Trochę cię już znam braciszku. - uśmiechnął się do mnie, ale nadal wyglądał nędznie. Aż trochę szkoda mi go było, co się raczej nie zdarza. Nie to się nigdy nie zdarza.
- Okej. - wstałem z łóżka.
- Wiesz, co teraz? Teraz idziemy się przejechać konno, dawno tego nie robiliśmy. Wstawaj, wychodzimy. - nakazałem Thorowi i zacząłem zbliżać się w stronę drzwi. Wyższy zaraz wstał za mną i poszedł w tym samym kierunku bez słowa.

*time skip*

Jazda była cudowna, ten wiatr, ta szybkość. Kocham to. Thor jak na początku był ponury i zamyślony, to teraz się ożywił. Nie tak jak to on miał w zwyczaju, ale i tak było lepiej. Jak to zobaczyłem, uśmiechnąłem się lekko, cieszę się, że się nie dołuje, ale szkoda, że to chwilowe. Zatrzymaliśmy się na pięknej polanie. Zarządziłem przerwę. Zsiadłem z konia i usiadłem na trawie, patrząc na widok powoli już zachodzącego słońca. Zaraz obok mnie usiadł Thor. Było tak przyjemnie. Tak ładnie. W pewnym momencie odwróciłem się i zobaczyłem, uśmiechającego się blondyna z iskierkami w oczach. Wyglądał tak ładnie i ostatecznie wyglądał na bardzo zadowolonego tym dniem. Postanowiłem jednak przerwać tą tym razem miłą ciszę.
- I jak? Podobała się wycieczka? - spytałem czule, uśmiechając się do brata, aż sam byłem zdziwiony. O co mi chodzi? Czemu jestem aż tak miły dla niego? Ale zrzuciłem to na fakt, że dzięki temu może nie poniosę większych konsekwencji wydarzeń z dzisiejszego ranka.
- Było naprawdę super. Dziękuję ci, że mnie tu wyciągnąłeś. Dawno nie spędziliśmy ze sobą tyle miłego czasu. - kiedy chciałem coś mu odpowiedzieć, ten z szybkością światła wstał, złapał mnie mocno obiema rękami w talii i zaczął przytulony do mnie, kręcić się w kółko, śmiejąc się szczerze przy tym. Trochę się zarumieniłem, gdy poczułem znowu jego ciepłe ręce na swojej talii, ale zaraz też zacząłem się śmiać. Wyższy chłopak po jakiejś chwili stracił równowagę i wywaliliśmy się obaj na trawę, śmiejąc się nadal głośno. Przy upadku zdarłem sobie plecy i łokieć, ale zignorowałem to i nadal się śmiałem. Kiedy się już uspokoiliśmy, nie wstaliśmy, tylko leżeliśmy na ziemi, patrząc w niebo. Po paru minutach odwróciłem się w stronę Thora. Był taki ładny, nie mogłem przestać na niego patrzeć. W tym świetle wyglądał naprawdę majestatycznie, groźnie i tak delikatnie jednocześnie. Wtedy z pogardą dla samego siebie uświadomiłem sobie, że chciałbym go znów pocałować, ale po wydarzeniach dzisiejszego dnia byłem pewien, że nic gorszego zrobić nie mogłem niż to. Thor wtedy wstał i podał mi rękę, mówiąc, że się ściemnia i że musimy wracać. Nie chciałem wracać do zamku. Wolałem być sam z Thorem na tej polanie. Czułem się tu bezpieczniej niż kiedykolwiek wcześniej, ale z drugiej strony byłem już dość zmęczony, więc złapałem chłopaka za rękę i wstałem.

____________________________________
773 słowa

Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się spodoba 👋

THORKI /// historia braterskiej miłości ///Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz