Twarz Gary'ego owiał chłodny wiatr. Wraz z nim do nosa wilka wpadł niespodziewany zapach. Od razu zaczął wąchać i szybko znalazł miejsce, z którego dochodził zapach. Już był tuż przy celu, kiedy za plecami usłyszał wycie. Nie mógł się oprzeć! Musiał odpowiedzieć...
- Gary przestań! Wszystkim się zaraz udzieli! - jego kolega położył mu łapy na piersi, próbując go uciszyć.
- Nie ja zacząłem! - po chwili oboje wyli.
- Zadowolony? - spytał Larry, kiedy już wszystko ucichło. Położył uszy po sobie, by jeszcze bardziej pokazać swoje niezadowolenie z zaistniałej sytuacji.
- Ej! Sam nie mogłeś się oprzeć! Dlaczego to ma być moja wina?
- Nieważne...Nie kłóćmy się - poprosił Larry i wrócił na swoje stanowisko. Zapach, który czuł wcześniej Gary zdążył wywietrzeć zarówno na zewnątrz, jak i w pamięci wilka.
- Ładna noc - zaczął Larry chcąc rozluźnić atmosferę.
- Tak...Mimo wszystko, wolałbym już być w domu - przyznał biały wilk - Czy to nie dziwne, że mamy ochraniać jakiś opuszczony szpital? I to na zlecenie burmistrza?
- Rzeczywiście, ale przynajmniej zapłacił z góry i nie musimy się martwić o to, że nie dostaniemy pieniędzy jak ostatnim razem... - ich rozmowa ucichła, lecz po chwili w budynku słychać było alarm. Wilki odwróciły się gwałtownie.
- Powinniśmy tam pobiec? - zapytał Gary, a jego partner wyczuł w jego głosie nutę strachu.
- Wiesz, że nie możemy. Dadzą sobie radę, w środku też są ochroniarze. Z resztą może to tylko fałszywy alarm?
Niedługo później alarm ucichł, a z niektórych okien szpitala widać było smugi światła. Chyba kogoś szukali. Po dłuższej chwili zza pleców wpatrujących się w szpital wilków słychać było syreny. Gdy się odwrócili zobaczyli czerwono-niebieskie błyski i od razu wiedzieli co się szykuje.
- Gary musimy się schować!
- Ale gdzie?! - nie było czasu na myślenie. Tuż przed pojawieniem się przed nimi radiowozów Larry rzucił się na białego wilka i obaj stoczyli się z wysokiego wzgórza.
- Hej! Wszystko dobrze? - zapytał z troską w głosie szary wilk zbliżając się do przyjaciela i otulając go ramieniem. Ten otrzepał łeb i pokiwał nim powoli. Z dołu patrzyli, jak z budynku wyprowadzani są burmistrz i ich współpracownicy.
- Musimy stąd uciekać. Szybko! - powiedział Larry i pomógł wstać koledze, który podczas upadku dość poważnie zranił się w lewą łapę. Teraz utykał, co bardzo spowalniało ich marsz.
Każdy dźwięk przejeżdżającego niedaleko wozu był dla nich stresujący. Nie wiedzieli skąd wzięła się policja, ani dlaczego burmistrz został aresztowany. Tylko wybrani byli wtajemniczeni w to, co się działo w środku budynku. Mimo, że Gary i Larry nie mieli z tym nic wspólnego nie mogli ryzykować. Nikt by im nie uwierzył, że nie byli powiązani z tym, co się działo w szpitalu. Szli lasem, jak najdalej od cywilizacji, ale ze względu na stan Gary'ego musieli robić częste przystanki.
- Nie dam rady...Idź beze mnie - zaczął biały wilk osuwając się na trawę.
- Nie zostawię cię - Larry, mimo protestów, wziął przyjaciela na ręce i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. Po kilku minutach już praktycznie biegł, aż w końcu zobaczył małą chatkę w środku lasu.
- Jesteśmy!
Okazało się, że to stary dom babci wilka, która zostawiła mu go w spadku. Larry rzadko kiedy w nim bywał, głównie przez natłok pracy, ale podczas wolnego weekendu lubił tu przyjeżdżać. Dobrze, że babcia wybrała tak odległą od cywilizacji lokacje! Larry w pośpiechu otworzył drzwi i pomógł Gary'emu przejść przez próg i położyć się na kanapie. Następnie zerwał się do zasłaniania okien i zamknięcia drzwi na wszystkie spusty. Gdy dom był gotowy Larry pobiegł do kuchni, z której wrócił z apteczką i pudełkiem po ciastkach.
- Będziesz teraz jadł? - zaśmiał się nieśmiało Gary.
- Nie - odpowiedział szary wilk otwierając pudełko i pokazując koledze jego zawartość - Tą ranę trzeba zszyć.
Pudełko pełne było igieł i nici. No tak...Na prawdę Gary spodziewał się w nim tych pysznie wyglądających ciasteczek? Cóż za naiwność...
Szycie rany nie bo łatwe. Nie dlatego, że Gary wił się z bólu. Po prostu Larry był w tym kiepski. Podczas szycia Gary złapał butelkę alkoholu, którego jego partner użył do odkażania i pociągnął kilka dużych łyków. Po tym był trochę spokojniejszy. Prowizoryczne szwy nie wyglądały za dobrze, ale spełniały swoje zadanie. Gary odetchnął z ulgą, gdy Larry oznajmił, że to koniec i otarł łzy, które mimowolnie ciekły mu po policzku. Jego przyjaciel spojrzał mu w oczy, na co biały wilk zawstydził się. Nie chciał, żeby kolega widział jaki jest słaby. Larry zbliżył się do wilka i otarł ostatnią łzę z jego policzka.- Już po wszystkim - powiedział uśmiechając się pocieszająco i poszedł odłożyć rzeczy na miejsce.
- Powinniśmy odpocząć. Na górze jest pokój. Może, żebyś nie musiał wstawać, ja pójdę na górę, a ty prześpij się tutaj - zaproponował Larry wyciągając ze starej szafy kilka poduszek i koce. Podał Gary'emu jego zestaw i skierował się w stronę schodów.
- Larry? - usłyszał za plecami wilk.
- Tak?
- Nie chcę być tu sam... - powiedział cicho wilk - Możemy razem pójść na górę?
- Jasne, zaniosę poduszki i zaraz po ciebie wrócę - Larry szybko pobiegł do pokoju i gdy wrócił Gary już próbował wstać.
- Co robisz? Nie możesz chodzić! - zbeształ kolegę szary i popchnął go delikatnie, by z powrotem usiadł na kanapie.
- Przecież muszę dostać się na górę.
- Od tego masz mnie.
- Nie pozwolę ci znowu mnie nosić. Dam radę sam.
- Tak? A ja nie pozwolę, żeby rana ci się otworzyła - to mówiąc Larry wziął kolegę na ręce, co spotkało się z jego głośnymi protestami. W połowie schodów dał za wygraną i był cicho, aż nie został posadzony na łóżku.
- Dałbym radę sam.
- Wiem to. Ale nie jesteś sam - po tych słowach Gary poczuł przyjemne ciepło i uśmiechnął się pod nosem.
- Co robisz? Myślałem, że to dla mnie - zaczął Gary, gdy jego kolega położył się na ziemi, na której wcześniej ułożył koc i poduszki.
- Nie pozwolę ci leżeć na podłodze.
- Ja też ci na to nie pozwolę!
- Nie możesz spać na podłodze.
- A ty już możesz?
- Tak. Dobranoc.
- Nie pozwolę ci zasnąć Larry!
- A ja nie pozwolę ci leżeć na podłodze!
- To połóż się obok mnie! - wypalił Gary. Wilki spojrzały sobie w oczy i mimo, że biały próbował zachować kamienny wyraz twarzy, to nie dał rady utrzymać kontaktu i spojrzał w dół.
- W porządku - Larry wzruszył ramionami i zaczął kłaść rzeczy na łóżko. Gary cicho odetchnął z ulgą. Bał się reakcji wilka. Co on mógł sobie pomyśleć? Ale szary położył się tyłem do kolegi i po chwili słychać było jego miarowy oddech. Gary długo nie mógł zasnąć myśląc głównie o śpiącym przy nim wilku. Od kiedy jest taki przy nim zestresowany? I od kiedy pozwala, żeby ktoś go nosił?! W końcu natłok myśli ucichł i Gary'emu także udało się zasnąć.
CZYTASZ
Zootopia (Gary x Larry)
FanfictionAgencja ochrony, w której pracują Gary i Larry otrzymała dziwne zlecenie. Mimo, że zadanie było niecodzienne nikt nie zadawał pytań. W końcu burmistrz miał argumenty, których się nie odrzuca - kasę. Jednak pojawienie się policji wszystkim psuje nast...