Jiwoong i Seobin wreszcie wyszli z domu, co nie było dla nich tak łatwe. Obaj szykowali się zaskakująco długo, więc dotarcie na miejsce o czasie nie było wcale oczywiste. Na całe szczęście się jednak udało.
Bardzo cieszyli się z możliwości wyjścia razem. Oboje zdawali się być niezwykle uradowani. Sam Jiwoong nie wiedział nawet, że jeszcze kiedykolwiek poczuje się aż tak szczęśliwy jak dzisiaj. Nie mógł odeprzeć od siebie tej ekscytacji i radości spowodowanych właśnie tym małym wyjściem. Z Seobinem spędzali ze sobą dużo czasu, ale nigdy nie w takich okolicznościach.
Co ciekawe, można by nawet stwierdzić, że to wampir był dzisiaj o wiele szczęśliwszy niż jego współlokator. To wydawało się być już okropnie dziwne.
Wywołane to było prostym faktem, a mianowicie tym, że dzisiaj właśnie zdał sobie sprawę do końca z tego, jak bardzo bliscy stali się sobie z Seobinem. Jeszcze te kilka miesięcy temu nie pomyślałby, że wyjdą gdzieś razem z własnej woli. Oczywiście miał nadzieję, że uda im się dogadać, ale nie liczył raczej na taką bliskość.
Zaczynał powoli rozumieć, że drugi nie jest mu obojętny. Zależało mu na nim i czuł to. Nie mógłby pomylić tego uczucia z niczym innym. Tego był po prostu pewien.
Zdawał się dzisiaj być zresztą nieco oderwany od rzeczywistości. Nie za bardzo interesowało go nic w ciągu dnia, ponieważ czekał właśnie na to jedno wyjście, które miało być cudowne. Teraz zresztą nie był ani trochę bliżej rzeczywistości.
Był wpatrzony, ale nie w żaden z obrazów znajdujących się na wystawie. Nie mógł oderwać oczu od Seobina.
Otaczały go znane dzieła sztuki, a jednak nic nie równało się z widokiem jego współlokatora. Może i wiedzieli się na co dzień, ale to właśnie dzisiaj ten przykuł całą jego uwagę. Wampir mimo całej swojej potęgi był temu zupełnie podległy. Nie próbował nawet tego przerwać. Nie myślał nawet nad tym, co robił.
To przychodziło mu kompletnie naturalnie. Nie mógł fizycznie zawiesić swojego wzroku na czymkolwiek innym, nawet jeśliby próbował. On sam jednak nie miał zamiaru tego przerwać. Nie zwracał nawet uwagi czy to przypadkiem nie wyglądało na dość oczywiste.
- Jiwoong? Dlaczego dzisiaj się ciągle na mnie patrzysz? – zadał mu w końcu pytanie sam zainteresowany.
- Bo ładnie wyglądasz – odpowiedział bez zastanowienia. – Naprawdę, muszę chyba ci oddać ten płaszcz. Leży na tobie lepiej niż na mnie.
- Niczego mi nie oddawaj. Poza tym, dziękuję. Ty za to wyglądasz dzisiaj dokładnie jak ty. Nie wiem czy to komplement, więc sam się zastanów.
- Skoro ty nawet tego nie wiesz to jakim cudem ja mam ci odpowiedzieć? A jak obrazy? Jakiś przykuł twoją uwagę szczególnie?
Wystawy, na które należało mieć zaproszenie, a przynajmniej w pierwszych dniach ich trwania miały jeden zdecydowany plus. Była nim intymność. We wszystkich salach nie było prawie nikogo więcej oprócz nich samych. Mogli swobodnie rozmawiać i oglądać te obrazy, na które akurat mieli ochotę, a mieli z czego wybierać.
Innym plusem był fakt, że przy wejściu dostali książeczki ze szczegółowymi informacjami dotyczącymi wszystkich obrazów na wystawie. Dzięki temu mogli sprawdzić wszystko, co tylko chcieli i nie musieli się nad niczym zastanawiać.
Mogliby oczywiście polegać na pamięci Jiwoonga, ale ta raczej była znikoma. Dodatkowo też szanse na to, że widział te dzieła nawet mimo życia w czasach ich powstania była znikoma. Właściwie, praktycznie nie istniała. Z tego powodu dodatkowa wiedza nie była dla nich niczym złym, a bardzo przydatnym.
CZYTASZ
Blood of the convenant | Kim Jiwoong | Yoon Seobin |
FanfictionWampiry zawsze były postrzegane jako potężne stworzenia. Co jednak jeśli są praktycznie tym samym, co ludzie? Jeśli nie da się ich poznać, więc nikt tak naprawdę nie wie o ich istnieniu? Co się stanie, gdy ktoś jednak się dowie?