*9*

129 16 0
                                    

Pozostałe dni wakacji minęła Emilii zadziwiająco szybko. W tym czasie pomagała Janinie w ogródku, spotykała się z Dagmarą, razem wychodziły na kawę czy lody, a nawet zrobiły nocowanie w domu blondynki. Dziewczyny świetnie się bawiły, a przede wszystkim bardzo się do siebie zbliżyły. Emilia dużo opowiadała jej o życiu w Nowym Jorku, co bardzo ciekawiło Dagmarę i sprawiło, że trochę łatwiej jej było zrozumieć pewne decyzje.

Bartka Emilia widziała sporadycznie. A to kiedy siedziała w ogrodzie babci, a on podcinał u siebie krzewy albo jechał samochodem, a ona akurat wychodziła z domu. Nie rozmawiali, a jedynie kiwali sobie głowami na przywitanie.

Pod koniec wakacji Dagmara się rozchorowała, dlatego też nie mogła pójść do szkoły, kiedy rozpoczął się rok szkolny. Emilia bardzo to przeżyła. Nie spodziewała się, że w ostatniej chwili zostanie sama w dniu, którego bała się najbardziej. Tego ranka dłużej niż zwykle stała przed lustrem, chcąc jak najmniej rzucać się w oczy. Nie wiedziała, jak powinna się ubrać i dopiero po rozmowie telefonicznej z Dagmarą wybrała czarne rurki, koszulkę z napisem i sweterek, bo ranek był chłodny. Do tego skórzana torba ze złotym zamkiem na ramię oraz czarne trampki i była gotowa.

Spojrzała na swoją twarz w odbiciu lusterka wiszącego przy wyjściu z domu. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę idzie do szkoły. Tyle lat narzekania i marzenia, a jej wyobrażenia dotyczące normalnego życia wśród rówieśników właśnie się ziszczały.

Z dotarciem do szkolnego budynku Emilia nie miała problemu. Pojechała autobusem, co też było dla niej nowością, a kwestię kupna biletu wytłumaczyła jej babcia. Już swoją niepewnością zwróciła na siebie uwagę. Albo to sobie wmawiała.

Po wyjściu z autobusu, poszła za tłumem, próbując się wmieszać w spacerujących uczniów. Ze znalezieniem sekretariatu, do którego miała się udać w pierwszej kolejności, poradziła sobie perfekcyjnie. Dagmara bardzo dokładnie wytłumaczyła jej, gdzie ma iść.

W środku było o wiele jaśniej i cieplej niż się spodziewała. Podłogę pokrywała wykładzina w kolorze błękitu, a ściany ozdobione były pucharami i trofeami. Za jednym z biurek z jasnego drewna siedziała rudowłosa, starsza kobieta, wyglądająca na bardzo miłą.

Podniosła wzrok, kiedy usłyszała, że ktoś wszedł.

- W czym mogę pomóc?- spytała.

- Dzień dobry- przywitała się nastolatka. Kiedy to powiedziała, brwi sekretarki powędrowały do góry. No tak, wymowa, którą nadal nieznacznie poprawiła Zielonka, przyciągała uwagę wszystkich już po pierwszym wypowiedzianym słowie.- Nazywam się Emilia Zielonka- oświadczyła, a oczy sekretarki rozbłysły.

- Ach tak- pokiwała szybko głową.- Panienki tata zdaję się dzwonił. Jesteś z Nowego Jorku?- Emilia przytaknęła, przygryzając dolną wargę. Coraz bardziej się bała. Nowe twarze, nowi nauczyciele, nowy budynek.. wszystko nowe i nieznane.

Kobieta zaczęła grzebać w stercie papierów na swoim biurku i znalazła to, czego szukała.

- Mam tutaj twój plan zajęć i numery klas z mapką szkoły- uśmiechnęła się lekko, kiedy Emilia nachyliła się, żeby przyjrzeć się papierom.

Wyjaśniła jej, jak ma się przemieszczać w ciągu dnia z klasy do klasy i udzieliła paru rad. Następnie pożegnała się z uśmiechem, a Emilia odwzajemniła go, mając nadzieje, że wyglądała przekonująco.

Dziewczyna wyszła na korytarz i siadając na stojącej przy ścianie ławce, przestudiowała mapkę. Czuła się niesamowicie zagubiona, jakby urwała się z innej planety. Kiedy rozdźwięczał się dzwonek, nastolatka podniosła swoją torbę, którą wcześniej położyła na ziemi przy jej nogach i minąwszy stołówkę, zlokalizowała klasę nr 14, gdzie miała pierwszą lekcję.

OKNO NA NOWY ŚWIAT | YA [W TRAKCIE POPRAWEK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz