4 lutego godz. 23:00
Moi bracia przeliczyli się odnośnie swoich możliwości po procentach. Droga do kuchni jest bardzo ciężką trasą a zwłaszcza element taki jak schody. Pierwszym ochotnikiem został Dylan.
W domu rozległ się huk.
-Kurwa!- Głos należący do Dylana rozniósł się na parterze.
-BOŻE DYLAN!- Ruszyłam w kierunku drzwi a chłopcy razem ze mną wyprzedzając mnie na starcie.
-Boże on ma wstrząs mózgu- Krzyknęłam przerażona.
-On nie ma mózgu- Uświadomił mi Tony. Na nieszczęście i mnie spotkał dość nieprzyjemny los gdyż w połowie i ja zleciałam z tych okropnych schodów. Następnie nadeszła fala wrzasków wydobywających się z mojego gardła. Tony i Shane próbowali mnie złapać lecz im się to nie udało.
Już po kilku sekundach leżeliśmy razem z Dylanem na jednej podłodze obok siebie on na plecach ja natomiast spadłam na lewą rękę.
-O mój boże, Hailie Dylan żyjecie?- Padło pytanie Shane.
-Nie... słabo mi- Wydusił z siebie Dylan.
-Żyje, ale boli mnie ręka- Odpowiedziałam jako druga. Tony zajął się Dylanem Shane natomiast mną.
-Spróbuj zgiąć palce, albo nią ruszyć- Dawał mi polecenia do wykonania. Bardzo się starałam lecz mi to nie wychodziło. Pokręciłam mu głową na znak, że nie dam rady. Pomógł mi wstać a potem posadził mnie pod ścianą żebym się oparła.
-Musimy z nią jechać do szpitala- Oznajmił Shane.
-Nie mogę się ruszyć- Jęknął Dylan. Tony coś do niego mówił ale nic nie zrozumiałam.
-Musimy jechać do szpitala- Shane mówiąc to wstał i poszedł do po kluczyki do samochodu.
-Dasz radę sama iść?- Zapytał się mnie Tony. -Tak- Odpowiedziałam. Podtrzymując się ściany jedną ręką wstałam. Powoli zmierzałam w kierunku drzwi, żeby założyć ma siebie kurtkę. Idąc potknęłam się o swoją nogę i wywaliłam się plackiem na posadzkę a, że mamy płytki zamiast paneli to rozwaliłam sobie nos.
-Chopaki! Krew mi się leje z nosa!- Krzyknęłam.
Shane wybiegł z kuchni trzymając w ręce papier. Przyłożył mi go do nosa.
-Trzymaj głowę w dół, żeby krew spływała-.
Shane wziął mnie na ręce, zaniósł do auta i posadził na tyle siedzenie. Poszedł zobaczyć co z Dylanem. W międzyczasie na podjazd przyjechało auto z którego wysiadł Vincent i Will.
-Chcecie abym dostał zawału?- Vincent swoim jak zwykle oschłym tonem zadał pytanie moim braciom którzy wychodzili z Dylanem niosąc go na rękach.
-Mówiłem, żebyście uważali.- W tym momencie jedyne o czym marzyłam to chrzan od Vince. -Jak zwykle mnie nie słuchacie-.
-Co się stało Hailie?- Podszedł do mnie Will. -Spadliśmy ze schodów...- Przyznałam po cichu.
-Nic ci sie nie stało poważnego?- Pytał. - Mam chyba tylko złamaną rękę. Nie mogę nią ruszać.- Will dotknął mojej obolałej ręki i delikatnie ją ścisnął na co jęknęłam z bólu.
Moi bracia zdążyli już wpakować Dylana na tylne siedzenie auta Tony'ego. Ja miałam jechać z Shane. Will usadowił się ze mną z tyłu, Shane wsiadł za kierownice a Vincent pojechał razem z Dylanem.
Nie pamiętam zbyt wiele z podróży. W połowie drogi zrobiło mi się słabo i odpłynęłam.
Gdy się obudziłam leżałam na łóżku szpitalnym. W mojej sali stało pięć obcych mężczyzn. - Gdzie ja jestem? Kim wy jesteście?- Spojrzeli na siebie nawzajem jeden z nich, chyba najstarszy podszedł do mnie.
-Nie pamiętasz nas Hailie?- Jego głos był oziębły, aż cała się wdrygnęłam. -Shane biegnij po lekarza, ale to już!- Ten Pan wrzasnął na jednego z chłopaków. Może to jego syn?
-Proszę Pana..- Miny wszystkich były przerażone i zdezorientowane, najpierw popatrzyli po sobie a potem wbili wzrok we mnie.
Najstarszy z nich poszedł rozmawiać z lekarzem. Natomiast najwyższy z nich nagle zemdlał. -Dylan do jasnej cholery- Jeden z nich podbiegł i udało mu się go złapać przed upadkiem. Natychmiast zleciały się pielęgniarki i wywiozły go na wózku z sali.
Podano mi jakieś leki a doktor pokazał temu najstarszemu wyniki badań oraz prześwietlenie ręki którą miałam w gipsie. - Tymczasowa utrata pamięci jest spowodowana mocnym uderzeniem o podłogę, z czasem powinna sobie zacząć wszystko przypominać. Trzeba jej na pewno dać czas żeby odpoczęła.
I znowu odpłynęłam.