Rozdział 1

279 18 1
                                    


Kamila

Siedzę na swoim nowym łóżku i wpatruje się w beżowa ścianę ozdobioną czarno białymi fotografiami, choć ich nie widzę. Moje myśli błądzą w przeszłości, we wspomnieniach wyrytych w moim umyśle. Mieszkam tutaj już od tygodnia, nadal jednak nie umiem uwierzyć, że mi się udało. Że uciekłam.

Z zamyślenia wyrywa mnie pukanie do drzwi. Klamka rusza się w górę i dół, ale skrzydło ani drgnie. No tak, zamknęłam je na klucz.

- Otwórz, siostra – prosi Karol przytłumionym przez drewno głosem.

Podnoszę się, przełykam ślinę i podchodzę, by otworzyć drzwi.

- Czemu się zamknęłaś?

Brat wchodzi powoli, patrząc na mnie podejrzliwie, a ja wzruszam ramionami nie wiedząc, co powiedzieć. Nie mogę mu przecież wyjaśnić, dlaczego to robię. Nie przeżyłby gdyby poznał prawdę i mojej przeszłość.

- Dobra, nie ważne. Przyszedłem powiedzieć ci, że będę miał dziś gości. To kilku znajomych, umówiliśmy się już dawno, głupio mi teraz ich wystawić do wiatru.

- Nie ma problemu. Zostanę tutaj – mówię, wskazując przestrzeń dookoła.

- Nie musisz, możesz do nas dołączyć, gdybyś miała ochotę. Chciałem tylko dać ci znać, żebyś nie była zaskoczona. – zapewnia, a w jego oczach, tak podobnych do moich błyszczy nadzieja. Splatam dłonie za placami, chcąc ukryć zdenerwowanie.

- Może dołączę. Zobaczymy. Ale mną się nie przejmuj, jestem już duża – zaczepnie mrugam do niego okiem, na co Karol wybucha śmiechem.

- Wiem, wiem. Tak wiele przegapiłem. Ale naprawimy to, obiecuje – podchodzi do mnie i przytula mocno. Spinam się nieznacznie, choć staram się z tym walczyć. Nie lubię gdy ktoś dotyka mnie bez mojego pozwolenia.

- Jasne – mówię cicho.

Karol odsuwa się i patrząc na mnie radośnie, informuje:

- Muszę jeszcze skoczyć do sklepu, zanim przyjadą. Potrzebujesz czegoś ?

- Dziękuję, mam wszystko.

- Okej. Jakby co, dzwoń. – prosi i rusza w stronę wyjścia.

- Będę dzwonić.

Gdy pada obietnica, brat wychodzi, nie zamykając za sobą drzwi. Odczekuje kilka sekund, nasłuchując jego kroków na schodach, a potem podbiegam i robię to za niego, przy okazji na powrót przekręcając klucz. To silniejsze ode mnie.


***

Zeszłam na dół, bo co lepszego miałam do roboty? Od godziny docierały do mojego pokoju dźwięki rozmów i muzyki, wiedziałam że brat ma gości i byłam ich ciekawa. Chciałam zobaczyć, jak wygląda jego życie. Nie tylko te, które chciał mi podarować, ale również te które on sam ma na co dzień. A poznanie jego znajomych go najlepszy sposób by tego dokonać. Staję w progu salonu i opieram się o framugę, obserwując zebranych ludzi. Pięciu mężczyzn, trzy dziewczyny i mój brat. Całkiem fajna ekipa, która właśnie śmieje się z czegoś, co zostało powiedziane. We wnętrzu mojej klatki piersiowej coś się porusza, coś czego nie chce czuć. Zazdrość.

Jeden z mężczyzn siedzących na przeciwko wejścia zauważa moje pojawienie sie. Jest wysoki, widzę to nawet gdy siedzi. Ubrany w szarą, gładka koszulkę opinająca się na jego szerokich ramionach i jeansy prezentuje się całkiem nieźle, aż mam ochotę na wiele rzeczy z jego czynnym udziałem. Przeszywa mnie lodowatym wzrokiem, usadzając w miejscu. Nie mogę się ruszyć, wziąć oddechu. Czuję się jak zawieszona w przestrzeni, jego niebieskie tęczówki zaś to lina chroniąca mnie przed odleceniem. Mierzy mnie z góry na dół, oceniająco, a ja choć czuję się źle pod jego spojrzeniem, jeszcze wyżej podnoszę podbródek. To teraz też mój dom, a ten mężczyzna nie ma prawa patrzeć na mnie jak na karalucha.

Oddaj mi siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz