{𝟹}𝙿𝚕𝚊𝚢𝚋𝚘𝚢; 𝚌𝚑𝚊𝚗𝚋𝚊𝚎𝚔

142 8 11
                                    

pairing: Park Chanyeol x Byun Baekhyun

długość: 4390 słów

gatunek: lekka komedia, smut au, club au

uwagi: brak, lekki zmysłowy one shot ;)

Szeroko otwartymi oczami śledziłem kolejną mijaną osobę z niezwykłą podejrzliwością, a powietrze zalatywało pewną nieprzyjemną wonią tłumu ludzi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Szeroko otwartymi oczami śledziłem kolejną mijaną osobę z niezwykłą podejrzliwością, a powietrze zalatywało pewną nieprzyjemną wonią tłumu ludzi. I owszem, znajdując się przed ogromnym budynkiem przemalowanym na obrzydliwie purpurowy kolor, czego mogłem się spodziewać. Wyglądało to co najmniej jak dom towarowy, albo lepiej mieszkanie jakiegoś nudnego licealisty, któremu wyraźnie nuda odbijała się w mózgu niczym piłeczka pin pongowa. 

Co ja tu robiłem? Odkąd mój zdziczały, potencjalny przyjaciel zaczął mnie targać przez cały Seul do tego właśnie miejsca, zadawałem sobie to pytanie wiele, wiele razy.

— Okej, uznajmy, że to tu chciałeś mnie przywlec. Więc? Co to za intrygujące miejsce, może się pochwalisz?

Puknąłem parę razy palcem w jego czoło w chwili, kiedy dosłownie sekundę temu udało mi się wyszarpać z jego uścisku. Chude to było, ale cała siła zatrzymała się w jego łapach, dlatego też dyskretnie pocierałem swoje nadgarstki. Wariat, nie przyjaciel.

— Dno. Kompletnie nie potrafisz się bawić Chan. — Kim Jongin, ponieważ tak właśnie się nazywał, przybrał obronną postawę, krzyżując swoje ręce na piersi. — Skoro z ciebie taki nudziarz, to pomyślałem, że klub z najlepszymi striptizerami w mieście pozwoli ci się na moment rozluźnić. Ale przyjmijmy, że to tancerze. Zapomnij o wcześniejszym słowie, bo jeszcze zaraz uciekniesz do domu.

Reszty słów wypadających z jego ust nie dało się zidentyfikować, ponieważ bardziej przypominało to bełkot niż mowę. Potencjalny przyjaciel już wiele razy wspominał o tym "specjalnym" miejscu, w które koniecznie musieliśmy się razem udać. Był w tej sprawie nieugięty, zresztą, jak w prawie każdej, na której mu naprawdę zależało.

Nie wierzyłem własnym uszom. 

— Czyś ty powariował? Czy ja wyglądam na kogoś kto bawi się w podglądanie tańczących lalusiów? Lub może i lepiej, wciskanie im w przemoczoną bieliznę dolarów? — okej, zagalopowałem się, ale to tylko dlatego, że tak spokojny człowiek jak ja też czasem zasługuje na chwile słabości. — Nieodwołalnie i bezdyskusyjnie NIE. 

I tak zaczęła się kolejna szarpanina między nami, kiedy to Kim usiłował zaciągnąć mnie do środka a ja usilnie się mu stawiałem z mocno zaciśniętymi ustami. Po bardzo wielu próbach w końcu tu zaczęła się moja porażka. Chłopak wepchnął mnie do tego paskudnego miejsca, zaraz po tym idąc za mną, jakbym miał zamiar przy pierwszej lepszej okazji stąd zwiać. Jednak z drugiej strony pojawiła się ciekawość, ponieważ od razu rzucił mi się w oczy cały zarys tego miejsca. Przygaszone światła, klimatyczny półmrok, by wzrok przechodził między stolikami w to jedno najbardziej oświetlone miejsce. Dodatkową atrakcją zapewne miał być tu bar z szeroko rozchodzącą się ladą po jednej stronie pomieszczenia. W końcu im więcej zbijało się kasy tym lepiej, a ludzie nigdy nie pogardziliby trunkiem na poprawienie wrażeń. W bliższej mi odległości porozstawiane były wcześniej wspomniane stoliki, choć niewielka ilość ludzi pozwoliła sobie na siedzeniu przy nich. I ostateczne miejsce, tam gdzie zbierał się wielki tłum ludzi, jak i tam właśnie były skierowane kolorowe światła. Scena, której całej nie dało się ogarnąć spojrzeniem. Nie wiedziałem, kiedy znaleźliśmy się okropnie blisko tego miejsca.

one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz