Rozdział 19

860 36 5
                                    

Pov. Will

-Czekaj durniu!- Krzyknął do mnie Rick i stanął przed maską samochodu.

Gotowało się we mnie odkąd tylko zobaczyłem filmik. Ona, niewinna, niemądra, słaba. Nie poradzi sobie z grupą psychopatów do cholery!

Tom często jest nieprzewidywalny. Raz może być miły i dobrze się z kimś dogadywać, a za parę sekund jest w stanie tę osobę zabić.

To nie powinno się tak potoczyć od samego początku. Gdy tylko dowiedziałem się że dokumenty te są u niej w domu, wiedziałem że Emi najprawdopodobniej prędzej czy później znajdzie się na ich celowniku.
Łudziłem się że gdy odbiorę jej to co chcą, dziewczyna zapomni o całej sprawie, tak samo jak Tom.

Jestem tak kurwa głupi, że nie domyśliłem się jaki plan może przyszykować nasz potencjalny wróg.

Ale kiedy to się mogło stać? Kiedy on to zrobił?

Tak czy siak ściskałem kierownicę z całych sił. To prawda, nie myślałem wtedy racjonalnie, miałem tylko ochotę zadźgać tego ćwoka i patrzeć z przyjemnością na jego ostatnie minuty życia.

Na szczęście mój dobry przyjaciel dobrze mnie zna. Wiedział że jeśli pozwoliłby mi jechać samemu w takim stanie, zapewne szybciej rozbiłbym się gdzieś po drodze.

Dodając tylko, że nie wiem nawet gdzie to jest.

-Uspokój się narwańcu i pozwól mi coś powiedzieć.- Dodał szatyn i powoli skierował się w stronę drzwinod samochodu, po czym spokojnym ruchem otworzył je.

Siedziałem cicho zażenowany swoją nierozwagą i głupotą. Serce waliło mi jak szalone. Chociaż najlepiej miałbym to głęboko w dupie, za chuja nie mogę.

Nie zależy mi na tej dziewczynie, ale na pewno nie zasługuje na to, co przytrafiło jej się ostatnimi czasy. Powinna wieść spokojne życie, poznawać nowych ludzi, dobrze umiejscowić się z nowym domem, a nie być ofiarą porwania, nękania, a może i nawet tortur. Kto wie, do czego może posunąć się ten debil.

Nie ma co się oszukiwać, że jest bardzo niebezpieczny, a szczególnie dla kogoś, kto nigdy nie był w naszym świecie. Nie dla osób, które nigdy nie miały styczności z bronią, narkotykami, pościgami. Po prostu, nie dla Carter i ja doskonale o tym wiem.

-Ona tam jest Rick. Sama, zdesperowana, przetrzymywana w okropnych warunkach. I to wszystko przeze mnie kurwa mać!- Dwa ostatnie słowa wypowiedziałem krzycząc i uderzając o kierownicę.

-To nie twoja wina że szef zostawił papiery w starej bazie, w której przypadkiem zamieszkała teraz tą dziewczyna. To nie ma znaczenia, bo czy by to była ona, czy ktoś inny tobi tak byłby w niebezpieczeństwie.-

Wiem że ma rację, kurwa ja to rozumiem, ale czuję się z tym tak źle, że jako jeden z głównych prowadzących tą grupę, nie potrafiłem szybciej zniwelować tych jebanych dokumentów.

-To co zrobimy? Nawet jeśli odpuścimy, nie mamy pewności, że dziewczyna nic o nas nie wygada. Wie gdzie jest nasza baza i może nawet więcej.- Odparłem bo uznałem że jest to ważny temat do ugadania.

-Masz rację, ale nie możemy działać pochopnie. Takim zachowaniem nic nie wskórasz, a jedynie pogorszysz naszą obecną sytuację.- Rzekł ciemnowłosy.

-Wiem że to zabrzmi głupio, ale sądzę że powinniśmy zaczekać na ruch przeciwnika. Na pewno nie wysłał nam tego filmiku na marne. Wiemy czego chce, a my to mamy i on dobrze o tym wie. Na pewno prześlę nam jakieś informacje chociażby w formie okupu lub szantażu.- Podszedł do nas również Archer i wtrącił się w rozmowę.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz