Rozdział 46

256 9 0
                                    

-Więc co mi radzisz?- Złapałem się za głowę i spytałem Ricka o radę. Cieszę się, że powoli udawało mi się dochodzić z nim do jakiegoś porozumienia, bo siedzę już u niego chyba dwie godziny, z czego jedna z nich zleciała w totalnej ciszy. Jednak pomimo tego nie czułem się źle, albo niezręcznie. Wiedziałem, że taki moment dobrze nam zrobił, toteż teraz mogliśmy wreszcie normalnie porozmawiać.

-Wiesz, że nie tak łatwo będzie przekonać chłopaków do zmiany zdania? Rozmawiałem z nimi po całej akcji i byli niezwykle wkurwieni.- Odparł ze skwaszoną miną. doskonale wiedziałem, że sprawienie, by nagle zapomnieli o tym niedorzecznym planie jest praktycznie niemożliwe, ale nie mogłem pozwolić na to, żeby do tego doszło. Zbyt dużo wycierpiała, żeby teraz skończyć po tym wszystkim jako zakładnik w naszej kolejnej sprawie. 

-Wiem o tym, ale kurwa... musi być jakiś sposób.- 

-Proszę cię, porozmawiaj z nimi, pomóż mi do nich jakoś dotrzeć.- Spojrzałem na niego z politowaniem i chyba pierwszy raz tak bardzo błagałem go o wsparcie. Nawet on był przez chwilę lekko zdezorientowany przez moją reakcję, ale już po paru sekundach podszedł do mnie i poklepał po ramieniu. -A co ty sobie myślisz, że zostawię cię z tym wszystkim samego?- 

Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech i widziałem, że on również go odwzajemnił. -Dzięki brachu.- 

Spędziliśmy jeszcze trochę czasu na rozmowach i graniu, po czym po południu byłem już pod swoim domem. Zerknąłem dziś już drugi raz na dom Emi. Kusiło, żeby wejść, zobaczyć ją, czy wszystko dobrze. 

Dlaczego to tak głośno mnie wołało, wręcz kazało wejść i upewnić się, że jest bezpieczna jakby był to już w pewien sposób mój obowiązek. Chronić ją. Stałem na trawniku jak skończony idiota i nie wiedziałem co robić. Wejść... nie wejść.... Nagły przypływ emocji zadecydował za mnie. Natychmiast pobiegłem pod jej okno i tak jak zawsze wspiąłem się na samą górę. Czułem, że robię to z każdym następnym razem coraz szybciej i sprawniej, a może to tylko dlatego, że już naprawdę chciałem ją zobaczyć? 

Oj Emi, jakaż ty niemądra. Zawsze zostawia otwarte lub uchylone okno, jakby wręcz zapraszała mnie do środka. Rozejrzałem się wokół, po cichu stawiając kolejne kroki. Coś tu nie pasowało. ogromny nieład, bałagan i rozrzucone ubrania. Ona jeszcze nigdy nie doprowadziła swojego pokoju do takiego stanu. Coś tu się wydarzyło. Zacząłem dokładniej przyglądać się porozrzucanym rzeczom i ujrzałem coś, czego chyba nie chciałem zobaczyć. Pognieciona koszulka i jakieś dresy. Męskie. 

Podniosłem je i z obrzydzeniem wywaliłem gdzieś w róg pomieszczenia. chyba powoli zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji, chociaż z drugiej strony błagałem, żeby jego ubrania znajdowały się tu tylko przez przypadek. Zacisnąłem pięść i zacząłem szukać jeszcze czegoś. Niestety lub stety nie znalazłem nic innego, co w szczególności przykułoby moją uwagę, prócz kilku par majtek i skarpet wystających z szafy Carter. 

Musiałem natychmiast dowiedzieć się o co tu chodzi. Otworzyłem delikatnie drzwi i przysłuchiwałem się, aby usłyszeć gdzie są. A może nikogo nie było? Nie... 

Usłyszałem donośne śmiechy i krzyki dochodzące z dolnego piętra. Wolno i spokojnie zszedłem po schodach, nadal próbując zlokalizować skąd dochodzą odgłosy. -Nate, przestań.- A tuż po tym kolejny śmiech dobrze znanej mi dziewczyny. Co tu się...

Stanąłem jak wryty gdy ujrzałem ich razem w kuchni. Emma przywierała do blatu kuchennego, natomiast Nate skutecznie napierał na nią swoim ciałem, jednocześnie trzymając jej drobną twarz w swoich dłoniach. Po chwili przylgnął delikatnie do jej ust, a ta nawet nie myślała o tym by sprzeciwić się jego nagłym ruchom. Patrzyłem na nich taki zdezorientowany, jakbym zobaczył coś, co nigdy nie powinno się wydarzyć.   

Chwilę im to zajęło, ale w końcu ujrzeli mnie. Emi wzdrygnęła się i wytrzeszczyła oczy jakby zobaczyła potwora. -Will... co ty tu robisz?..-

-Stoję. Nie widać?- Odpowiedziałem niewzruszony, chociaż wewnątrz mnie wręcz buzowały wszystkie możliwe emocje. 

-Ile razy mam ci mówić, żebyś nie wchodził do mojego domu przez to cholerne okno.- 

-Znowu zostawiłaś je otwarte, a dla mnie to wyraźne zaproszenie, by wejść do środka.-

Nate chyba chciał coś powiedzieć, ale skarciłem go wzrokiem na tyle, by zrezygnował z tej durnej myśli. Znowu spojrzałem na brunetkę. 

-Cóż... skoro już jesteś to... zapraszamy na podwieczorek. Zaraz przyjdzie tu jeszcze Ava z Taylorem, więc przyszedłeś akurat. Pójdę tylko do łazienki i zaraz siadamy do stołu.- Szybko popędziła na górę i widziałem jak niezgrabnie poprawia swoje nieułożone włosy.

Czy ja właśnie zostałem wciągnięty w jakąś gościnę? Zajebiście, jeszcze tego tu brakowało. Spojrzałem na Nate'a i podszedłem nieco bliżej, by pomóc mu nieść talerzyki i sztućce. Muszę przyznać jednak, że w tym momencie miałem ochotę zrzucić mu tą całą zastawę na łeb. 

Przed oczami nadal miałem ten straszny obraz ich dwójki razem. Do czego tutaj doszło do cholery!? Może gdybym przyszedł trochę wcześniej, nic takiego nie miałoby miejsca. Aczkolwiek sam nie wiem. Coś tak czułem, że przez to, iż nie widzieliśmy się parę dobrych dni wyniknie z tego coś złego. A fakt, że ten chłopak nadal tu mieszka nie poprawia sytuacji.

Gdy usiedliśmy naprzeciwko siebie jego wzrok przeszywał mój i nawzajem. Nie mógłbym znieść siedzenia obok tego skończonego durnia. 

-I co teraz, Evans?- Uniosłem jedną brew ku gorze, bo nie wiedziałem o co mu teraz chodzi.

-Co?-

-No co, przegrałeś. Dobrze wiem, że widziałeś co pomiędzy nami zaszło. To koniec.-

-Jeden pocałunek jeszcze o niczym nie świadczy. Ona tak naprawdę tego nie chce, wiem to.-

-Ach wiesz to?- Prychnął rozbawiony. -Żeby to był tylko jeden całus.-

-Posłuchaj mnie, lepiej będzie dla ciebie jak nie będziesz się przyzwyczajać.- Odparłem wściekły.

-Will, ale jak ona całuje, cholera jasna. Nawet nie wiesz jakie to cudowne uczucie, wiedzieć, że w końcu to mi udało się zdobyć jej serce.-

Chciałem coś powiedzieć, ale przerwał mi jego dumny głos: -Ty jesteś dla niej tylko problemem, to przez ciebie ją porwali. Ty naprawdę myślisz, że ona mogłaby pokochać takiego kogoś jak ty? Po tym wszystkim co jej zrobiłeś?- Uśmiechnął się szyderczo i położył ręce na stół. -Więc lepiej to ty się odzwyczaj i zrozum, że to koniec. Jesteśmy razem.- 

-Oficjalnie?-

-Jeszcze nie, ale myślę, że dzisiaj zrobimy pierwszy krok w tę stronę.- Zaśmiał się uradowany, a ja czułem się jakbym rozmawiał z jakimś klaunem. 

-Masz zostawić ją w spokoju rozumiesz?- Warknąłem poirytowany.

-O, dziękuję za pomoc.- Odparła Emma i położyła słodkie na stół poprawiając zaledwie szczegóły. Zostało mi jedynie zacisnąć pięści i udawać, że mam wylane w to, co tu się dzieje. W końcu nie chciałem przez to wszystko znowu pokłócić się z nią.

Chwilę później przyszli i zajęli miejsca Ava wraz z Taylorem. Na ich twarzach malowało się ogromne zdziwienie. Zapewne nie spodziewali się mojej obecności w domu ich przyjaciółki. 

Sam się tego nie spodziewałem.

 Jedynie Emma stała niepewnie i patrzała raz na wolne miejsce obok bruneta, a raz na miejsce obok mnie. Patrzałem na nią spokojnie i liczyłem, że pójdzie po rozum do głowy i usiądzie po moim boku, jednak Nate poklepał na siedzenie po swojej prawej, a dziewczyna posłusznie tam usiadła nadal wpatrując się we mnie.

Nasze wzroki błądziły po sobie nieustannie i pomimo tego, że próbowała przestać to ani ja, ani ona nie byliśmy w stanie pozbyć się tego co tak mocno nas do siebie przyciągało. 

==================================

Dzisiaj też krótko, ale liczę że zrozumiecie, bo jestem w trakcie szykowania dla was niespodzianki.

Ps. Dajcie znać czy chcielibyście zobaczyć zarys nowej opowieści, którą aktualnie również się zajmuję

💬/⭐️

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz