Rozdział 42

353 16 0
                                    

Miałem ochotę podejść do niego i odpowiedzieć na jego pytanie, jednak w nieco bardziej fizyczny i dotkliwy sposób. Rick zauważył moją reakcję i szybko złapał mnie za nadgarstek zanim zdążyłem wykonać pierwszy krok w stronę nieznajomego mężczyzny.

-To jak będzie?- Powtórzył i spojrzał na zegarek przylegający do jego prawej ręki.

Rick skinieniem głowy oraz szorstkim wzrokiem dał mi do zrozumienia, że zajmie się tym, a dodatkowe problemy są tutaj zupełnie niepotrzebne. Zdenerwowany przełknąłem ślinę niedowierzając w to, jak szybko informacje o Carter dotarły do następnych gangów. To niemożliwe... staraliśmy się przecież być tak bardzo dyskretni. Jak? Skąd!?

Nie mogłem pozwolić na to, aby przydarzyła jej się kolejna krzywda, jednak sytuacja wyglądała fatalnie.

Ale spokojnie

Jeszcze się dowiem skąd on do cholery ją zna.

-Gdy rozmawialiśmy nie było żadnej mowy o tej dziewczynie. Zapłata powinna zatem odbyć się tak jak zawsze, mamy już przygotowane pieniądze.- Odezwał się Rick.

-Ale mnie nie interesują pieniądze. A dla was ta oferta jest jeszcze lepsza. Jedna, głupiutka dziewucha za to wszystko.- Rzekł mężczyzna wskazując na czarną torbę.

Archer i Chase spojrzeli na mnie jakby nie wiedzieli co powiedzieć, a przecież odpowiedź powinna być jasna jak Słońce.

Nikomu jej nie oddam.

-Nie jesteśmy jakimś zakładem śledczym.- Dopowiedział Archer i założył ręce na pirsi.

-Panowie...-Zaczął sarkastycznie.-Przecież wy ją doskonale znacie, wystarczy że przywieziecie ją dokładnie w to miejsce, a wasze koszmary skończą się szybciej niż byście tego chcieli.-

Chase westchnął i widziałem, że bardzo chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili powstrzymał się.

Spojrzałem na niego pytająco, aczkolwiek on jedynie obleciał mnie wzrokiem, by tuż po tym zwrócić go spowrotem na mężczyznę w ciemnej kamizelce.

-Widzę, że trafiliśmy na bardzo niezdecydowanych kupców, ale spokojnie nie będę dla was tak okrutny. Daję wam tydzień na zastanowienie i ani dnia więcej. Chcę zobaczyć tą dziewczynę i przemile ją przywitać.- Uśmiechnął się, po czym machnął dwa razy dłonią i razem ze swoimi ludźmi wsiadł do samochodu.

Na te słowa poczułem jak ciśnienie wskakuje mi na najwyższe obroty. ,,Przemile przywitać"? Ja mu dam kurwa ją dotknąć.

Tuż po tym jak odjechali, wszyscy odetchnęliśmy z ulgą.

-Co to było do cholery?- Archer podrapał się po karku.

-No to chyba na tyle byłoby z naszego nowego klienta.- Westchnąłem lekko z ulgą, poprawiłem włosy i kluczykami otworzyłem drzwi do auta gotowy do powrotu.

-Żartujesz sobie?-

Odwróciłem się napięcie i zmarszczyłem brwi. Spojrzałem na Chase'a, od którego usłyszałem to bezsensowne pytanie.
-O co ci chodzi?- Podszedłem do niego o parę kroków bliżej i lekko uśmiechnąłem. Tym razem nie nabierze mnie na żadne swoje głupie żarty.

-No jak o co? Kurwa, widziałeś ten towar? Chcesz tak o zaprzepaścić naszą wielką szansę?- Zapytał, a z mojego uśmiechu została jedynie zakłopotana mina. Czy ja się przesłyszałem?

-No widziałem, ale słyszałeś ich? Za te prochy chcą Carter, musimy wrócić do bazy, przeanalizować wszystko od początku, dowiedzieć się od kogo mają informacje na jej temat i gościa załatwić.- Odparłem z pogardą.

Miłość na widokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz