×POV. James Talloran×Powoli miałem już tego dość. Coraz bardziej mnie to drażniło...
Trzy miliony lat bestialskich tortur i czynności przechowawczych, które przypominały bardziej krwawą rzeź niż procedury zabezpieczania obiektów. Nawet nie zliczę ile razy widziałem jak agenci Fundacji krzywdzą moją rodzinę na przeróżne sposoby tylko po to by uchronić świat przed TYM CZYMŚ...
Postanowiłem się sprzeciwić. TO już nie będzie wyrządzać nikomu zła.
JUŻ NIE BĘDZIE MNIE TORTUROWAĆ! To TO powinno zwijać się z bólu i błagać o litość, nie ja... Nastał kres tyrańskich rządów!J. Talloran: Już się ciebie nie boję! Teraz ja mam nad tobą kontrolę,!
SCP-3999: ⬛⬛⬛⬛-⬛⬛⬛-⬛⬛
J. Talloran: Nie groź mi teraz. Beze mnie nie byłbyś w stanie osiągnąć czegokolwiek!
SCP-3999: ⬛⬛⬛-⬛⬛⬛⬛⬛-⬛
J. Talloran: Przywiązałeś się do mnie, wciąż mnie potrzebujesz. Jesteś jak żałosna pijawka. Ty jesteś żałosny!
SCP-3999: ⬛⬛-⬛⬛⬛⬛-⬛⬛⬛
J. Talloran: Wiec, kim dokładnie jesteś? Zapytaj siebie. Nie jesteś niczym więcej niż pierwotnym szlamem. Już twoje sztuczki nie robią żadnego wrażenia. Mam dość twojego horroru. Mam dość ciebie.
Po wypowiedzeniu tych słów wyjąłem z mojego fartucha ogromny, lśniący, zakrzywiony sztylet.
Zrób to...
ZRÓB TO!
Powoli przyłożyłem ostrze do mojej twarzy. Włożyłem nóż do ust i rozciąłem je poziomo szybkim, mocnym i zdecydowanym ruchem. Moja żuchwa spadła na podłogę wydając ciche uderzenie. Krew spływała po pozostałości moich ust, a język zwisał i wił się jak wąż skąpany w czerwonym wodospadzie. Kałuża powiększała się a ja zacząłem powoli tracić przytomność. Moje ciało się osunęło na podłogę i po kilku minutach runąłem z hukiem na ziemię. Zamknąłem powoli oczy i straciłem już bezpowrotnie przytomność.
×Kilka godzin później×
Otworzyłem swoje ciężkie powieki. Zdałem sobie sprawę z faktu, że ja wciąż żyję. Ale jak? Dlaczego? Przecież powinienem być martwy już dawno. Czy to kolejna ze sztuczek SCP-3999? Szczerze nie sądzę, bo przecież on już nie żyje. Jak ON nie ma z tym nic wspólnego to CO lub KTO ma dość mocy aby mnie wywabić z rąk śmierci i przetransportować tutaj. Myśląc o tym rozejrzałem się wokół. Przywitała mnie ogromna ciemność i żadnej żywej duszy obok. Interesujące... To chyba znaczy, że po tylu latach tortur będę mieć czas na odpoczynek. Sam w wielkiej nicości. Super, w końcu nikt mi nie będzie przerywać myśli. Poruszanie się w tym świecie było inne niż innych wymiarach. Każdy ruch zależał od impulsów w mózgu przez co aby iść naprzód nie musiałem w to angażować swoich nóg.
Poczułem już dawno zapomniane uczucie. Wolność. Nie byłem już uzależniony od NIEGO. ON już był martwy. JEGO już nie ma! Już nie odczuwam JEGO męczącej obecności. W końcu! Pora najwyższa żeby pobyć samemu w ciszy i spokoju.Hahahaha
SCP-3999 nie żyje.
SCP-3999 NIE ŻYJE!
Hahahaha!
Ja przetrwałem! Słyszysz, przetrwałem! A TY co? NIE! Hahahaha! Wygrałem z TOBĄ. WYGRAŁEM!Krzyczałem w ciemność uradowany. Już będzie tylko lepiej, wiem o tym! Teraz wszystko się ułoży...
07.04.2023 rok
YOU ARE READING
Gdy Ogarnie Nas Ciemność [SCP-3001×SCP-3999]
Short StoryHistoria R. Scrantona i J. Tallorana w 3001. Połaczenie dwoch raportow (3001x3999)