Koszmary powróciły [poprawione słowa]

2K 49 20
                                    

Skip time: one week later
Wstałam o 5, aby się wyszykować do szkoły.
Ubrałam swój mundurek, który miał wszystko za duże, prócz spódniczki, bo ona była idealna.
Dodałam od siebie dodatki, np. srebrny naszyjnik z wężem, srebrne pierścionki, kolczyki w czarne krzyże i łańcuch z odwróconymi do góry nogami krzyżami oraz zwykłymi, srebrnymi motylami.
Pomalowałam się, ogarnęłam włosy po czym zeszłam na dół.
- Co, jedziemy?
- Zrobimy wejście? - zapytałam uśmiechając się.
- Oczywiście, jaki masz pomysł? - uśmiechnął się Dev.
- Weźmy najbardziej pokaźne auto, czyli moje, te czarne, matowe z ledami na dole i w środku, wjedziemy na teren szkoły, ja będę siedziała na dachu samochodu - zaczęłam.
- Chwila, chwila, chwila, nie pojedziesz na dachu. - powiedział Kenji.
- A to niby dlaczego?
- Jest to zbyt niebezpieczne, nawet dla ciebie.
- Spokojnie, mój samochód ma trzymadełko na dachu, do takich akcji.
- Mhm.
- Kontynuuj - mruknął Dev.
- Więc, ja będę na dachu, wjedziemy na teren szkoły i ty zaczniesz driftować.
- Dobra, jedziemy?
- Ta.
Wzięliśmy jakieś pieniądze, po czym chłopaki weszli do samochodu, ja weszłam na dach, złapałam się wystającej części na nim, upewniając się wcześniej, że nie odpadnie, po czym pojechaliśmy.
Widziałam granatowe Lamborghini, wiedziałam że to Monet'owie, tylko oni mieszkają w głębi lasu, tak jak my.
Usiadłam tyłem do kierowcy, aby widzieć drogę, którą już przejechaliśmy, poczułam.jak mój starszy brat przyspiesza, rozluźniłam się i wyprostowałam.
Gdy wymineliśmy samochód Monet'ów, widziałam ich zdziwione miny, więc im pomachałam uśmiechając się wrogo, patrzyłam na ich twarze, po czym podniosłam się, abym kucała, nadal się trzymałam trzymadełka, więc nie spadłam, gdy mój brat driftował na drodze.
Gdy dojechaliśmy do szkoły, Monet'owie byli tuż za nami więc Dev przyspieszył, po czym zadriftował i gwałtownie zahamował, parkując przy tym samochód idealnie.
Wszyscy uczniowie patrzyli się najpierw a mój pojazd, po czym wszystkie oczy przeszły na mnie, uśmiechnęłam się pewna siebie, po czym puściłam trzymadełko i podniosłam się do pozycji stojącej.
Niektórzy uczniowie szeptali coś do siebie, patrząc się na mnie oraz na moje auto, a niektórzy po prostu byli zapatrzeni.
- No chodź koszmarku, idziemy. - zaśmiał się Dev łapiąc mnie za kostkę.
- Idę już idę. - powiedziałam, po czym zaskoczyłam z dachu na ziemię, odebrałam moją torbę od Kenji'ego oraz kluczyki od Dev'a.
Cała nasza trójka udała się do sekretariatu, ja jako "królowa bez króla" Rohner'ów, szłam z przodu na samym środku, a za mną moi starsi bracia.
Weszliśmy i sekretarka od razu się na nas popatrzyła, była trochę wystraszona ale mieliśmy w to wyjebane.
- Dobry, my po potrzebne papiery.
- R-Rohner? - zapytała.
- Ta. - mruknęłam.
- Proszę bardzo... Kenji jest w ostatniej klasie.... Dev w przedostatniej... I Y/n, jesteś na drugim roku...
- Mhm. - mruknęłam poraz drugi, patrząc na mój plan lekcji.
Cała nasza trójka wyszła z sekretariatu, po czym udaliśmy się do różnych sal.
Ja miałam na samej górze, Dev na środku, a Kenji na samym dole - czyli na piętrze gdzie znajduje się sekretariat.
Po drodze, wpadłam na kogoś, spojrzałam do góry i zobaczyłam wysokiego bruneta, za ładnego na zwykłego, bogatego ucznia.
- Monet. - mruknęłam wstając.
- Rohner, co wy tu robicie?
- Chodzimy do szkoły. - spojrzałam do góry na niego, lecz czułam, że to ja mam przewagę.
- Dlaczego akurat teraz?
- Bo tak chcieliśmy, chcieliśmy wrócić do miejsca, które nazywamy domem.
- Trzymaj się od nas z daleka.
- Nic nie obiecuję, żegnam, Shane.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko poszedł pod swoją salę.
Gdy byłam w połowie korytarza, zadzwonił dzwonek.
- Kurwa! - mruknęłam, gdy zauważyłam że jestem nie po tej części szkoły, co powinnam.
- Pomóc panience? - zaśmiał się męski głos za mną.
Gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam wysokiego, czarnowłosego chłopaka, oczy miał koloru ciepłego brązu, mundurek miał założony niechlujnie, a w ręce trzymał nie zapalonego papierosa.
- Przydałoby się.
- Czego panienka potrzebuje - zapytał uśmiechając się oraz opierając z założonymi rękoma o ścianę, przy której stał.
- Zgubiłam się.
- A gdzie chcesz się znaleźć?
- Sala 308c.
- Stara, to jest na drugim końcu szkoły.
- Kurwa... A już po dzwonku!
- Z kim masz lekcje?
- Pani.... Pani Smith.
- Jesteś w dupie.
- Kurwa!
- Widać lubisz słowo kurwa - zaśmiał się.
- Ta.
- Tak w ogóle, nazywam się Lucas Heart.
- Y/n Rohner.
Uścisnęłam z chłopakiem ręce na przywitanie, po czym skierowaliśmy się pod moją klasę.
- Do której klasy chodzisz? - zapytałam.
- rok przedostatni.
- Z moim bratem.
- Z kim?
- Z moim bratem, ma na imię Dev.
- A no.
Gdy weszliśmy do klasy, nauczycielka od razu spojrzała na nas.
- Oo... Spójrzcie kto nas w końcu zaszczycił swoim przyjściem, panienka Y/n Rohner... Z kolegą.
- Oprowadzałem ją i akurat byliśmy na drugim końcu szkoły, gdy zadzwonił dzwonek, więc to moja wina, że się spóźniła.
- Mhm... Siadaj obok Monet.
Kolejna Monet? Będzie ciekawie...
Uśmiechnęłam się, po czym odwróciłam do mojego towarzysza - papa Lucas!
- Pa, Rohner.
Z uśmiechem, usiadłam na miejscu, które wskazała nauczycielka.
- Masz może pożyczyć ołówek albo długopis? - zapytałam dziewczynę, oczywiście miałam swój długopis lecz wolałam sobie pożyczyć od siostry Monet'ów.
- Pewnie, proszę bardzo - dziewczyna podała mi długopis, który wzięłam.
- Tak w ogóle, jestem Y/n Rohner.
- Hailie Monet.
- Jesteś siostrą Monet'ów?
- Ta, zaginioną ale jednak.
- Ciekawe... - mruknęłam.
- Ciszej mu tam! - wydarła się nauczycielka.
- Widzimy się na lunch'u? - zapytałam.
- Pewnie.
Zapisałam wszystko, to co miałam, po czym wyszłam z klasy, gdy zadzwonił dzwonek, a długopis mojej "koleżanki" sobie zachowałam.
- Ej Dev! - krzyknęłam, zbliżając się do mojego starszego brata, który stał obok jakiś pacanów.
- Co jest młoda? - zapytał odwracając się w moją stronę.
- Idziemy - skinęłam głową na bok.
Gdy chłopak podszedł do mnie, udaliśmy się na dwór, gdzie nikogo nie było.
- Monet'owie mają siostrę, wiedziałeś o tym?
- Siostrę? A to ciekawe... Nie, nie wiedziałem.
- Dobra, jeszcze jedno.
- Hm?
- Mam jej długopis.
- Masz?
- Ta.
- Przyda się, nie pisz nim za dużo.
- Nie mam takiego zamiaru, dlatego ci go chce dać.
Podałam braciszkowi długopis i gdy go schował, odeszłam od niego.
- Y/n! - krzyknął znajomy mi głos, oczywiście był to mój kolejny starszy brat.
- Co jest? - zapytałam odwracając się do niego, wtedy dopiero zauważyłam, obrażenia na jego twarzy - Jezus Maria! Co ci się stało!?
Podbiegłam do chłopaka, po czym złapałam lekko jęki twarz w dłonie, gdy się schylił.
Wszystkie spojrzenia osób na korytarzu padły na nas.
- Monet mnie pobił.
- Zajebie gnoja. który.
- Dylan.
- Gdy tylko zobaczę tą pizdę jebaną, to tak mu przyjebie że go rodzina nie pozna! - krzyknęłam.
- Spokojnie, będzie okej.
Złapałam chłopaka za nadgarstek, po czym pociągnęłam za sobą, dopóki nie znalazłam Lucas'a.
- Lucas, gdzie pokój pielęgniarki?
- Rohner! A to kto?
- Mój brat. Gdzie pielęgniarka.
- Zapraszam za mną.
Chłopak zaprowadził nas do pielęgniarki, oba opatrzyła mojego brata, po czym poszliśmy na lekcje.

Skip time: at lunch time
Place: in the cafeteria

Weszłam do cafeterii i zobaczyłam Hailie, po czym mój wzrok przeszedł na dalszy stolik, siedzieli tam Monet'owie oraz ich koleżki, usiadłam do Hailie, gdy tylko zobaczyłam, że jej bracia patrzeli się na mnie.
- Hej - mruknęłam.
- Hej, stało się coś?
- Ta, moi brat został pobity.
- Jeju, przez kogo?
- Przez twojego brata - powiedziałam patrząc się na nią.
- Przez mojego brata? Którego?
- Dylan'a, więc nie zdziw się, jak zobaczysz go, gdy krwawi.
To były ostatnie słowa, zanim wstałam i podeszłam do stolika Monet'ów.
- Dylan - powiedziałam z obrzydzeniem, patrząc na chłopaka.
- Rohner - odpowiedział tym samym wzrokiem.
- Musimy pogadać.
- Po co?
- Bo mi brata pobiłeś, a chyba nie chcesz aby wszyscy widzieli, jak młodsza dziewczyna cię pierze.
- Nigdzie z tobą nie idę.
- Dobra - podeszłam do niego, po czym złapałam mocno za jego blond włosy, przez co syknął z bólu.
- Puszczaj dziwko! - krzyknął.
Obróciłam jego głowę, aby spojrzał na mnie, po czym walnęłam go z sierpowego, potem znowu i znowu i znowu, aż nie poczułam męskiej, umięśnionej dłoni na moim ramieniu, spojrzałam na chłopaka, który mnie złapał, był to Shane, zmierzyłam go pełnym grozą wzrokiem.
- Puszczaj go, rozumiesz?
- To ty puść mnie.
Chłopak mnie puścił, lecz ja go kopnęłam w piszczel, po czym jeszcze w brzuch, dopiero gdy chłopak się wił z bólu, wtedy pobiłam Dylan'a, aż był nieprzytomny, wtedy rzucił się na mnie Tony, którego również pobiłam, lecz on nie był nieprzytomny, miał głębokie rany, a mi również się oberwało, Shane do niego dołączył, lecz po jakimś czasie sobie odpuścił, ponieważ był za słaby i prawie zemdlał tak jak jego starszy brat, jego brat bliźniak również sobie odpuścił, poddali się.
- Jeszcze raz któryś z was pobije mnie, moich znajomych albo któregoś z moich braci, to kurwa waszym domem stanie się szpital, rozumiecie!?

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚Polsat˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*

Oto pierwszy rozdział tej książki, mam nadzieję że się podobał itp. Itd.

Komentarze które możecie zostawiać:

Tutaj "kiedy kolejny" rozdział itp.

Tutaj pytanka odnośnie rozdziału.

Tutaj pytanka odnośnie książki.

Tutaj pytania do mnie (nie dotyczące książki)

Tutaj pomysły na kolejne rozdziały.

Tutaj jakieś miłe słówka.

A tutaj wszystkie inne komentarze.

Ilość słów wraz z notatką: 1413

Wyścigówka [Shane Monet X Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz