Rozdział 10.

371 33 1
                                    

miesiąc później - końcówka listopada

Duszący dym papierosowy powoli wypełniał moje płuca. Spojrzałam przed siebie na panoramę Warszawy. Wieżowce, wieżowce i jeszcze raz wieżowce. Przez ostatni miesiąc polubiłam to miasto. Mimo wiecznego tłoku, korków i wszechobecnego pośpiechu, czułam się tu jak w domu, jak w Omaha.

- Mówiłem, że ją tu znajdziemy.

Odwróciłam głowę słysząc znajomy głos.

- Co wy tu robicie?

Wstałam otrzepując spodenki i przytuliłam się do brunetki.

- Chcieliśmy wyciągnąć cię na miasto. Od miesiąca siedzisz w mieszkaniu, a wychodzisz tylko żeby kupić następną paczkę lodów miętowych. - szatyn uśmiechnął się do mnie.

- Oj Felek, Felek, wy faceci nigdy nie zrozumiecie dziewczyn. - Pola westchnęła, wywracając teatralnie oczami.

- Bo dziewczyn nie da się zrozumieć?

Czułam, że muszę zainterweniować, żeby nie doprowadzić do kolejnej kłótni.

- Dobra dobra, koniec. Idziecie grzecznie do mnie, ja się przebieram i oglądamy jakiś serial.

Moi przyjaciele spojrzeli na siebie.

Feliks wzruszył ramionami.

- Lepsze to niż komedia romantyczna.

Dziewczyna klasnęła w dłonie.

- No to co? "Sherlock"?

Szatyn spojrzał na nią spode łba.

- Nienawidzę was dziewczyny.

Podeszłam do chłopaka i przytuliłam go mocno.

- A my cię kochamy, chyba bez wzajemności.

***

- Pola... tak, chyba tak. Jednak znam ją dopiero od miesiąca, nie jestem pewna.

- A ten... Feliks?

- Jego znam równie długo... Nie wiem, mam mętlik w głowie, nie wiem. Wróciłam tu i wszystko runęło, rodzice robią wielkie tajemnice ze wszystkiego, nie mówiąc już o tym liście.

Podkuliłam nogi pod brodę i spojrzałam na moją terapeutkę.

- A podobno życie nastolatka jest łatwe... - mruknęła, wyjmując papierosa z paczki.

- Prawda, prawda? Niech sobie przez jeden dzień pożyją moim życiem, dopiero wtedy niech wyrażają swoją opinię.

- No dobra, Zuza, ale każdy dorosły był kiedyś nastolatkiem.

Wywróciłam oczami i wyprostowałam nogi, kładąc je na zimnych panelach balkonu.

- To chyba oczywiste, ale porównaj sobie lata 70. z obecnymi. Teraz jest zdecydowanie gorzej. Nie da się żyć bez mediów, z każdej strony jesteś otoczony stereotypami, tak się nie da. Kiedyś było łatwiej - chodziłeś do szkoły, po szkole odrabiałeś lekcje, a jak chciałeś się z kimś spotkać to szło się do sąsiadki i grało w gumę. Teraz jak chcesz się z kimś spotkać, to musisz się umówić 2 godziny wcześniej a i tak nie wiadomo czy spotkanie dojdzie do skutku bo w tych czasach nawet dziesięciolatki mają napięty grafik. To jest chore.

Czy każda nasza sesja tak wyglądała? Tak. Amanda nie była normalnym psychologiem. 2 razy w tygodniu przyjeżdżała do mojego mieszkania, żeby przez godzinę porozmawiać ze mną o życiu, a moi rodzice, niczego nieświadomi, płacili jej co miesiąc całkiem niezłą sumę.

-Tamte czasy, tamte czasy. Nie przychodzę tu gadać z tobą o gospodarce Polski w końcówce dwudziestego wieku. - Blondynka usiadła na piętach i strzepnęła niewidzialne okruszki ze spodni. Przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie. - Dostałaś jakieś wiadomości od Sam'a oprócz tamtego listu.
- Nie.
Próbowałam brzmieć stanowczo, a przede wszystkim obojętnie, ale wątpię żeby mi wyszło.
- Ja... nie wiem co myśleć. "Wiedziałem, że tego dnia coś mi się stanie"?! Albo jest pieprzonym jasnowidzem albo... albo miał jakieś poważne problemy od dawna i ponosząc konsekwencje, niechcący wciągnął w to mnie.

________________

krótki i marny ale nie chciałam żebyście tak długi czekali:(
mamy 3 nowych bohaterów łuhu!

All I need | Sam Wilkinson and Jack Gilinsky [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz