Grób pod gwiazdami

188 26 14
                                    

          ー Oh Oda ー cichy pomruk rozległ się po pustym cmentarzu. Nieprzyjemny chłód atakował gardło oraz policzki posiadacza okrągłych okularów. Minęły cztery lata od śmierci mężczyzny, a czarnowłosy dalej oskarżał o to swoją osobę. Z każdym dniem poczucie winy wzrastało. Doskonale wiedział, że niebieskooki zdawał sobie sprawę z czyhającej na niego śmierci, która chciała go objąć i zabrać do swojej błogiej krainy. Po tym okropnym wydarzeniu pomógł Dazaiowi stać się lepszym człowiekiem, odłączył go od wcześniejszych zbrodni, ale czy to przywróciło życie opiekunowi pięciu sierot? Nie. Oddałby każdą błyskotkę świata, każdy pieniądz, swoje własne serce, wszystko, aby choć przez minutę znaleźć się w objęciach miłośnika curry. Na zniczu, który oświetlał mały skrawek ziemi, pojawiła się pojedyncza łza, wywołana przez dwa uczucia - tęsknotę i nienawiść do siebie.

          Znów pojawił się w tamtym biurze. Początek jego kariery w Mafii Portowej. Od jakiegoś czasu pracował dla Moriego Ougaia. Jednak był to dzień, kiedy po raz pierwszy poznał Dazaia Osamu i Sakunosuke Odę. Wtedy nawet nie wiedział jak bardzo zatęskni za tym dniem.
          ー Odsuńcie się! Śmierdzicie, a ja mam jeszcze wiele pracy do wykonania!ー Krzyk mężczyzny nie był jednak wystarczający, aby pokrzyżować plany bruneta.
          ー Odasaku! Jeśli przytulimy go wystarczająco mocno, nasz ,,smród” przejdzie na niego i nie będzie mógł wytrzymać. Będzie musiał z nami pójść!
          ー Nie! To mój najlepszy garnitur, odejdźcie!
          ー Oczywiście.
          ー Nie! ー Kolejne wrzaski przynosiły jednak takie same skutki, jak poprzednie. Nie dały rady ochronić go przed uściskiem. W aktualnym momencie sprzedałby nawet swój samochód, cały majątek by choć przez parę sekund znaleźć się w tym ciepłym, bezpiecznym uścisku.

          Na kapturek znicza zaczął opadać deszcz słonych, gorzkich łez. On powinien leżeć te parę metrów pod ziemią. On był nic nie znaczącym zdrajcą!
          Z przykucu przeszedł do pozycji klęczącej, jakby chciał zaraz rozpocząć modlitwę. Poprawił swoje okulary, które były niezmienione od czterech lat. W jego brązowych oczach był jedną z bardziej obrzydliwych osób na świecie. Po spowodowaniu tak okropnej śmierci swojego przyjaciela miał jeszcze czelność tu przychodzić! Jak mógł pozwolić, aby ktoś tak doskonały jak Oda kręcił się wokół niego?!

          ー Oi Ango, nie siedzisz za długo nad tymi dokumentami? ー Spokojny, a zarazem głęboki głos rozległ się po pomieszczeniu pracowniczym intelektualisty Portowej Mafii. Zmienił biuro dzięki awansowi. W jego mózgu mimowolnie zaczęły się zapisywać informacje, które w momencie zdobycia przez wrogą organizację mogłyby doprowadzić do końca Portówki. Poprawił swoje okulary, zauważając od razu swojego najdroższego przyjaciela. Na początku ich znajomości miał wrażenie, że Oda jest kimś na wzór ojca dla Osamu. Kiedy dowiedział się o adopcji pięciu sierot przez czerwonowłosego, utwierdził się jeszcze bardziej w tym przekonaniu.
          Przyjrzał się twarzy pokrytej lekkim zarostem, oświetlonej przez ciepłe światło lampy, wiszącej na środku sufitu jego biura.
          ー Muszę oddać to do piątku. Nie chcę sobie robić żadnych problemów.
          ー Mamy wtorek, Ango. ー Ton głosu Sakunosuke się nie zmieniał. Ciągle pozostawał spokojny, a jego barwa była pociągająca. Pewna nutka tajemnicy działała odurzająco na czarnowłosego.
          ー Może szef będzie chciał je wcześniej… ー powiedział, od razu upijając łyk czarnej kawy. Nie liczył nawet ile wypił tego uzależniającego napoju. Może z dziesięć kubków? W tej godzinie ma się rozumieć. Posiadał swój prywatny ekspres do kawy w biurze, dzięki któremu oszczędzał niewyobrażalną ilość czasu.
          ー Nie wiem czy Pan Mori przyjmie raport pisany na teczce.ー Od razu odsunął swoje pióro, spoglądając na pisany wcześniej raport. Rzeczywiście, cały tekst był bezmyślnie wylewany na teczkę. Zdjął na chwilę swoje okulary, rozmasowując palcem środkowym i kciukiem, prawej dłoni, powieki. Może jednak powinien zakończyć pracę na dziś?
          ー Wiesz czym zejdzie tusz? ー Ubrał okrągłe szkła, próbując palcem rozetrzeć napisy. Ostatecznie biała teczka zaczęła stawać się czarna. Zaklął pod nosem, widząc jak jego palce stały się brudne.
          Minęło może z dziesięć sekund, kiedy poczuł na swojej dłoni chusteczkę jednorazową, której papier był przyjemnie szorstki. Jednak ona była częścią drugiego, a może i nawet trzeciego planu. Na pierwszy plan, dla Ango, spadało muśnięcie palcami dłoni czarnowłosego, przez Odę. Opuszki palców niebieskookiego były trochę szorstkie, głównie przez przyzwyczajenie do pracy fizycznej. Jego dłonie były niewiele większe od tych, które należały do Sakaguchiego. Ich chwila bliskości dla osoby z zewnątrz mogła nic nie znaczyć, ale gdyby młody intelektualista miał wybierać pomiędzy milionami jenów, a dotykiem ,,przyjaciela”, wybrałby to drugie. Nie obchodziło go czy tamten dotknął go przypadkiem albo położył dłoń na jego ramieniu, czuł się bezpiecznie. Nikt nie mógł go w tym momencie zaatakować. Za każdym razem odnosił wrażenie, że przy mężczyźnie był niewidoczny dla potencjalnych ,,drapieżników”.
          ー Dziękuję ー wybełkotał, czując niemiłosierny wstyd, z powodu nie posiadania przy sobie podstawowych rzeczy. Jak on się zaprezentował przed błękitnookim? Jego teczka nagle uniosła się w powietrzu, co było spowodowane przyjacielem czterookiego.
          ー Wyczyść swoją dłoń, ja zajmę się teczką. ー Ango nie potrafił mu nawet powiedzieć by uważał na dokumenty. Gdyby egzekutor o, zacnym, imieniu Osamu Dazai wziąłby teczkę do ręki, z jego gardła od razu by się wydobyły krzyki, że zaraz zepsuje, zgubi, wrzuci do rzeki, zrobi cokolwiek co nie spotkałoby się z pochwałą Ango. Jednak ufał Odzie. Mógłby mu powierzyć nawet całą swoją wiedzę, gdyby ten go poprosił, ale jednak nigdy nie próbował o to prosić. To jedynie udowadniało Sakaguchiemu, że zaufał dobrej osobie. Pokochał dobrą osobę.

Grób pod gwiazdami | Odango | Oda x AngoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz