Po dwóch dniach siedzenia na przemian ze spaniem i jedzeniem w celi, w końcu zostałam wypuszczona. Już nic mnie nie bolało, czułam jakby żebra się zrosły. Żołnierze zaprowadzili mnie do sali treningowej, gdzie czekał na mnie Bucky. Obejrzałam się za żołnierzami, którzy praktycznie automatycznie opuścili pomieszczenie zostawiając nas samych. Ostatnim razem z Barnesem rozmawiałam głównie po angielsku. Byłam ciekawa skąd jest, mało kto tutaj zna inny język niż rosyjski. Zdziwił mnie też fakt, że słabo mówił po rosyjsku, miał amerykański akcent.
- Jak się czujesz? Dalej boli?- spytał mnie Bucky.
- Już nie, wszystko się szybko zagoiło- odpowiedziałam stając gotowa do walki. Wyprowadziłam cios w nos Barnesa, on szybko odsunął się w prawo kopiąc mnie w biodro.
- Skąd jesteś?- spytałam blefując prawy sierpowy, aby uderzyć go z lewej strony.
- Brooklyn- odparł chwytając moją pięść.- A ty?- dopytał ciągnąć mnie za rękę, przez co poleciałam w jego kierunku obrywając kolanem w brzuch.
- Gdańsk, Polska- wydusiłam czując jak brakuje mi tchu.
- Nigdy nie byłem w Polsce... albo byłem, tylko nieświadomie- zaśmiał się klepiąc mnie po przyjacielsku po plecach.
- Nie ma tu kamer?- zapytałam rozglądając się dyskretnie.
- Jeśli są, to i tak pewnie bez mikrofonów. Nie stać ich na dobry sprzęt- stwierdził stając gotowy do walki.
- Na wszelki wypadek lepiej zachować pozory- stwierdziłam odnosząc się do sytuacji sprzed chwili.
- Dobrze- zgodził się Barnes. Ciężko było mi wyłapać jego mimikę twarzy przed te głupią maskę, ale miałam wrażenie jakby się do mnie uśmiechnął. Po chwili rzucił się w moją stronę próbując uderzyć mnie w nos. Zrobiłam sprawny unik nurkując w dół i podcinając nogą jego kolana. Ugiął się, dzięki czemu popchnęłam go do tyłu licząc na to, że się przewróci. On natomiast odbił się od podłogi ręką wracając do pionu.
- No tak, metalowa ręka- zaśmiałam się atakując dalej. Wgłębi miałam ogromną nadzieje, że w tej sali nie było kamer. Bałam się, że znowu doświadczę Barnesa w stanie nieświadomości, zaprogramowanego jak robot. Widziałam w jego oczach radość, szczerą radość, że w końcu może z kimś porozmawiać, a nie tylko słuchać rozkazów.
- Bucky... myślisz, że da się stąd uciec?- zadałam pytanie podnosząc się z ziemi po tym, jak powalił mnie na mate.
- To środek Syberii, stąd nie da się uciec, musisz poczekać na pierwszą misje- wyjaśnił kopiąc mnie z pół obrotu w brzuch. Chwyciłam jego nogę ciągnąć z całej siły w dół aby się przewrócił.
- Czy przypadkiem na takich misjach nie jesteś robotem?- dopytałam widząc zdezorientowanie na jego twarzy.
- Ja dalej nie wiem co to robot- odparł wstając.
- Jak to nie wiesz- zdziwiłam się.- To taka maszyna, która umie myśleć- wyjaśniłam pokrótce.
- Brzmi groźnie- stwierdził.
- Ile ty masz lat, 100?- zażartowałam do jego nieznajomości pojęcia „robot".
- 98 - odpowiedział wyprowadzając kolejne ciosy.
- Ha ha, bardzo śmieszne- zaśmiałam się robiąc uniki.
- Ja nie żartuje, urodziłem się w 1917 roku- wyjaśnił. Zamurowało mnie. Był ode mnie 79 lat starszy, bo ja urodziłam się w 1996. Mieliśmy wówczas 2015.
- Jakim cudem wyglądasz jakbyś miał góra 30 lat!- wybuchłam unikając ciosów.
- Byłem zahibernowany przez kilkadziesiąt lat, gdy Hydra mnie znalazła miałem ledwo 28 lat. To był 1945 rok, jak się później dowiedziałem, końcówka wojny- wytłumaczył naciskając kolanem na moje plecy.
- Ja mam 18 lat, za miesiąc 19 jakbyś był ciekaw- odparłam czując jak wbijam się w podłogę.
- Obstawiałem między 16 a 18- wyznał odpuszczając nacisk, po czym odsunął się kilka kroków. Wstałam patrząc na niego udawanym, obrażonym wzrokiem.
- Serio wyglądam jakbym miała 16 lat?- spytałam ustawiając się gotowa do kontynuacji walki.
- Wyglądasz na swój wiek- przyznał wiedząc, że właśnie to chce usłyszeć.
- Dziękuje- odpowiedziałam kopiąc go z półobrotu w twarz. Barnes w ostatniej chwili odbił ręką moją nogę unikając bolesnego ciosu.
- Ja też dziękuje- dodał wymierzając metalową ręką w mój brzuch.
- Za co?- zdziwiłam się robiąc unik.
- Za to, że ze mną rozmawiasz jednocześnie ryzykując swoje życie- wyjaśnił.
- A co mam do stracenia w tej sytuacji? Poza tym, nie zabiją mnie. Jestem im potrzebna- odparłam wzruszając ramionami.
- Witaj w klubie- westchnął wstając z podłogi, na którą przed chwilą poleciał.
Po zakończonym treningu udałam się w asyście żołnierzy w kierunku sali, w której uczyłam się języków. Jednak gdy już chciałam do niej wchodzić, jeden z nich popchnął mnie do przodu mówiąc, że idziemy dalej prosto. Zdziwiona podążałam za agentami hydry, aż w końcu dotarliśmy do małego pomieszczenia z ogromnym metalowym krzesłem na środku, na którym siedział przykuty Bucky. Poczułam silny ścisk w żołądku. Czy oni nas słyszeli? Czy jednak chcą mnie tylko przestraszyć?
- Witaj numerze 8- powitał mnie w specyficzny sposób szef tego miejsca.
- Nazywam się Aleksandra- odpowiedziałam stanowczym tonem, już wcześniej zdarzyło mi się usłyszeć to określenie po rosyjsku, więc sprawdziłam w słowniku co to znaczy. Obiekt badań numer 8. Co to w ogóle miało znaczyć? Za moją odpowiedź oberwałam mocno w brzuch.
- Tutaj jesteś tylko numerem, może kiedyś zasłużysz na miano żołnierza- syknął mężczyzna przenosząc wzrok na Barnesa.- Owszem nie mamy mikrofonów na sali treningowej, ale mamy żołnierzy, którzy stali pod drzwiami. Słyszeli prawie wszystko o czym rozmawialiście- dodał z przekąsem w głosie. Po tej wypowiedzi nacisnął przycisk, który uruchomił sprzęt naokoło krzesła. Na czaszce i połowie twarzy Barnesa zacisnęła się metalowa obręcz.
- Co mu zrobicie?- zapytałam jednocześnie próbując wyrwać ręce z kajdanek zapiętych na nadgarstkach za plecami.
- Zobaczysz- odparł z uśmiechem. Nagle z metalowego obudowania krzesła poleciał prąd. Bucky zaczął krzyczeć, a mnie ogarnęła fala przerażenia płynąca od Barnesa. Zaczęłam jeszcze szybciej walczyć z kajdankami, aż w końcu udało mi się wybić sobie kciuk. Zdjęłam je z jednej ręki po czym pobiegłam w stronę Bucky'ego. Zanim ktokolwiek zareagował wyszarpałam metalowe obręcze, a maszyna przestała działać. Barnes wziął głęboki oddech, po czym spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Po sekundzie znaleźli się przy mnie żołnierze, jeden z nich uderzył mnie w skroń pistoletem. Upadłam na kolana łapiąc się dwoma rękoma za głowę. Wrzasnęłam z całej siły zaciskając powieki. Gdy zamilkłam otworzyłam powoli oczy widząc większość żołnierzy stojących wówczas blisko mnie, teraz leżących martwych na ziemi. Reszta osób dalej ode mnie trzymała się kurczowo za uszy. Z oczu i uszu martwych ciał leciała krew, a naokoło mnie pojawiła się czerwono pomarańczowa poświata. Rozejrzałam się zdezorientowana widząc wszystko jak przez kolorową mgłę.
- Zabrać ją!- krzyknął dowodzący dalej zaciskając dłonie na uszach. Żołnierze podbiegli do mnie wyrywając mnie z poświaty. Wyszarpałam rękę z uścisku jednego z agentów mówiąc stanowczo:
- Zostaw mnie.
Żołnierz przerażony odsunął się celując do mnie z pistoletu. Zanim zdążył oddać strzał chwyciłam lufę kierując ją na nogę innego żołnierza. Pocisk trafił prosto w jego stopę, wydarł się kucając, chwytając za krwawiącą część ciała.
- Powiedziałem ZABRAĆ JĄ!- wydarł się dowodzący, więc kilku żołnierzy odważyło się do mnie podejść, gdy reszta celowała do mnie z karabinów. Mężczyźni podnieśli mnie i mimo szarpania się, zawlekli na korytarz. Odwróciłam się jeszcze aby zobaczyć Bucky'ego, który tylko patrzył na to wszystko pustym wzrokiem. Podejrzewałam, że tak właśnie wyglądało „czyszczenie pamięci". Wyglądał jakby właśnie odebrano mu świadomość. Żołnierze zaprowadzili mnie do pomieszczenia z krzesłem, które miało skórzane pasy na podłokietnikach oraz przednich nogach. Przykuli mnie, po czym dołączył do nas szef Hydry oraz kilku innych agentów, których wcześniej nie spotkałam.
Na wstępie oberwałam mocno w twarz od jednego z nich. Odwróciłam głowę w lewo pod wpływem ciosu, lecz od razu wróciłam nią na środek, wpatrując się lodowatym wzrokiem w mężczyznę, który mnie uderzył.
- Wiesz może, kim jest twój ojciec?- zapytał kalecząc język polski.
- Bankierem- odpowiedziałam naturalnie, przecież wiedziałam, gdzie pracuje mój tata, a w ogóle co to było za pytanie.
W odpowiedzi usłyszałam lawinę śmiechu.
- Otóż to on założył wydział SHIELD w Polsce aby z bliskiej odległości szpiegować Rosję- syknął przełożony podchodząc bliżej.- A wiesz z czym to się wiąże? Zrobimy z ciebie ludzką broń, która później zaatakuje wydział SHIELD w Warszawie oraz zabije swojego ojca- przedstawił plan. W odpowiedzi splunęłam mu w twarz. Odsunął się gwałtownie ścierając ślinę ze skóry. Jeden z żołnierzy złapał mnie za włosy i pociągnął w dół przez co odchyliłam głowę w tył. Po chwili zobaczyłam jak do pomieszczenia wchodzi Bucky. Jak zawsze w swojej masce zasłaniającej pół twarzy. Kątem oka widziałam jak się przemieszcza w moim kierunku. Przejął moje włosy od żołnierza i chwycił mnie zimną, metalową ręką za szyje. Czułam jak powietrze ulatuje mi z płuc i robię się czerwona.
- Wracając do planu- kontynuował jakby nigdy nic szef hydry.- Wytrenujemy cię, zahipnotyzujemy, po czym polecisz z Zimowym Żołnierzem do Polski, zabijesz ojca, zlikwidujesz raz na zawsze SHIELD w Polsce. Potem polecisz znowu do USA i zajmiesz się tamtejszą agencją oraz niezwykle irytującym Nickiem Furym- skończył swój plan dowodzący, a Zimowy puścił moje gardło. Zaczęłam kaszleć nabierając ledwo co powietrza. Udało im się, nawet te kilka sekund w tej maszynie usunęło Bucky'emu pamięć. Nie chcąc obracać głowy aby nie zdradzać moich intencji, kątem oka przyjrzałam się stojącemu obok mnie Barnesowi. Jak zwykle był w pozycji na baczność, a jego oczy były wyprane z emocji. Nie byłam w stanie nic poczuć patrząc na niego, tylko pustkę. Zrobiło mi się cholernie przykro, to okropne nie wiedzieć nawet kim się jest. Na szczęście miałam plan jak odzyskać Bucky'ego, a pozbyć się Zimowego Żołnierza.
CZYTASZ
NAZNACZONA
FanfictionAleksandra jest zwykłą dziewczyną, chodzącą do ostatniej klasy liceum. Całe jej życie staje do góry nogami gdy po powrocie z wymiany z USA porywa ją Hydra. Zmienia się w zabójczynię, walczącą u boku Zimowego Żołnierza. Marzy o ucieczce i walce u bok...