Obudziło mnie donośnie pukanie do drzwi. Otworzyłam oczy i usiadłam, a do środka wszedł Bucky.
- Śpisz?- spytał stając w drzwiach.
- A jak myślisz?- odparłam przecierając oczy, na dworze było jeszcze ciemno.- Która godzina?- zapytałam patrząc przez okno.
- 4:00- westchnął wchodząc do pokoju, zamykając drzwi za sobą.- Nie mogę spać od jakiejś 3:00, miałem nadzieje, że też nie śpisz- wyznał siadając na krześle przy biurku.
- Nie chciałeś iść do Steve'a?- zdziwiłam się dlaczego to ja byłam jego opcją do odwiedzin.
- Szczerze mówiąc, dalej przypominam sobie Steve'a. Wiem, że jest moim najlepszym przyjacielem, ale jak narazie ciężko mi w to uwierzyć. Taki człowiek jak on z takim jak ja...- zawahał się.
- Co masz na myśli?- dopytałam.
- Steve to bohater narodowy, ja jestem mordercą hydry, który zabił dziesiątki niewinnych osób w kilka lat- odparł przecierając dłońmi twarz.
- Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę z dwóch istotnych rzeczy. Po pierwsze, byłeś dosłownie kontrolowany przez hydrę, nie miałeś wyboru. Po drugie Steve'a mało obchodzi co zrobiłeś, bo jesteście przyjaciółmi, a prawdziwi przyjaciele są ze sobą na dobre i na złe- przedstawiłam mu swoje argumenty. Mężczyzna przeanalizował co mu powiedziałam, po czym odpowiedział:
- Masz racje. Do tego jeszcze dochodzi kwestia, że nie jestem w stanie spać w tym łóżku, jest za wygodne.
- To chyba dobrze, że jest wygodne- odparłam zdziwiona.
- ZA wygodne, nie mogę spać. A jeszcze do tego dochodzą te przeklęte koszmary- jęknął Barnes wstając z krzesła.- Niepotrzebnie cię budziłem, idź spać- polecił otwierając drzwi.
- Śpij na dywanie, przykryj się kołdrą, weź poduszkę i śpij na ziemi- zaproponowałam kładąc się z powrotem na łóżko.
- Dzięki- uśmiechnął się Bucky i wyszedł. Zwykle koło godziny 5-5:30 budziła mnie hydra, więc i tak niedługo sama z siebie bym się obudziła. Wpatrywałam się w sufit próbując przeanalizować moją sytuacje i możliwe rozwiązania. Mam do wyboru chować się i uciekać całe życie albo stawić czoła swoim lękom. Konfrontacja z hydrą była nieunikniona, więc nie pozwolę sobie uciec. Stawię im czoła i wygram. Z pomocą Bucky'ego, Steve'a, Natashy... dam radę.
Koło godziny 7:00 zadzwonił głośno budzik w pokoju obok. Otworzyłam oczy, czując promienie słońca muskające mnie po twarzy. Wstałam, wyjęłam z siatki od Tony'ego czarną bluzkę z długim rękawem, jasne jeansy i adidasy. Jeśli miałam ewentualnie wtopić się w tłum, wolałam zakryć ręce i nogi mimo wysokiej temperatury. Miałam wszędzie blizny, rany i siniaki. Wyszłam z pokoju wprost na Natashe.
- Hej- przywitałam się zamykając za sobą drzwi.
- Gotowa na trening? Po śniadaniu idziemy do sali sprawdzić twoje umiejętności- oznajmiła Nat kierując się a stronę schodów.
- A co z Bucky'm?- spytałam podążając za nią.
- Znam go, wiem, że jest mocnym zawodnikiem- zaśmiała się schodząc na pierwsze piętro. Tam znajdował się salon z kuchnią i dużym stołem. Przy kuchence stał Steve gotując jajecznicę.
- Głodne?- skierował do nas pytanie wyciągając talerze.
- Chętnie coś zjem, dziękuje- odpowiedziałam biorąc od niego naczynia, po czym rozłożyłam 7 talerzy i widelców naokoło stołu. Steve położył na środku wielką patelnię i usiadł na jednym z krzeseł. Natasha i ja usiadłyśmy obok siebie, nakładając sobie jedzenie. Po chwili dołączył do nas Bucky i Sam.
- Jak tu pachnie! Rogers coś czuje, że to twoja sprawka!- zaśmiał się Wilson siadając obok Steve'a. Bucky zajął miejsce naprzeciwko mnie, ale nie miał zamiaru nakładać sobie jajecznicy. Spojrzałam na niego wyczuwając silny stres.
- Coś się stało?- zapytałam wyrywając Barnesa z rozmyślań. Zerknął na mnie i odparł:
- Mam swoje obawy co do bezpieczeństwa reszty, gdy tu jestem.
- Hydra nie będzie miała psychy, żeby tu wejść- zapewniłam go widząc lekkie zdezorientowanie na jego twarzy. Pewnie użyłam zbyt nowoczesnego określenia, więc poprawiłam się szybko:
- Nie wejdą tu, boją się.
- W każdym razie powinniśmy być gotowi- wtrącił się Steve.
- Masz racje, dlatego po śniadaniu pójdę z wami na trening- zgodziłam się z uśmiechem.
Po śniadaniu, na które nie dotarł ani Banner ani Stark, udałam się ze Stevem, Natashą i Bucky'm do sali treningowej. Znajdowała się na poziomie -1. Ogromna hala z materacami przy ścianach, matą na środku i workami treningowymi. Naprzeciwko wejścia stało też lustro, pewnie po to aby korygować technikę.
- To co, Aleks i Nat na pierwszy ogień?- zapytał Steve.
- Dla mnie nie ma problemu- odparłam stając na środku maty.
- Zaczynaj- oznajmiła kobieta podchodząc do mnie. Wyprowadziłam kilka różnych ciosów w jej twarz, zwinnie robiła uniki i broniła się. Chwile później próbowała podciąć mi nogi, odbiłam się ręką od ziemi w stylu Bucky'ego i kopnęłam ją w brzuch. Natasha była niezwykle zwinna i precyzyjna. Gdy to ona atakowała ciężko było mi unikać jej ciosów. W końcu po paru minutach wyrównanej walki Steve nam przerwał. Cofnęłam się kilka kroków ocierając pot z czoła.
- Brawo, jesteś naprawdę dobra- pochwaliła mnie Romanoff.
- Ty też jesteś całkiem niezła- odparłam ironicznie uśmiechając się lekko.
- Ja już walczyłam z Bucky'm wiele razy, ale raczej tego nie pamięta- powiedziała Natasha patrząc na Barnesa, który pokręcił tylko głową potwierdzając, że nie pamięta spotkania z Nat.
- Może ja spróbuje, ze Stevem?- zaproponowałam. W walce z Natashą hamowałam siłę uderzeń. Wiedziałam, że jest ode mnie lepsza na dłuższą metę jeśli chodzi o technikę, ale przez serum przewyższałam ją siłą.
- Jesteś pewna?- upewnił się Steve stając naprzeciwko mnie. W odpowiedzi wyprowadziłam cios w jego twarz. Zrobił szybki unik próbując jednocześnie kopnąć mnie w brzuch. Odsunęłam się w bok wyprowadzając kilka ciosów w jego stronę. Robił sprawne uniki, po czym przejął pałeczkę. Atakował z wielu stron, ledwo byłam w stanie połapać się skąd poleci następny cios. Gdy celował w mój policzek, chwyciłam go za lecącą pięść, wygięłam nadgarstek przez co odwrócił się do mnie tyłem i wskoczyłam mu na plecy oplatając nogi wokół szyi. Przewrócił się ze mną na ziemie, po czym podduszony uderzył trzy razy dłonią w mate. Puściłam go i wstałam zdyszana.
- Serio jest niezła- powiedział Rogers patrząc na Nat i Bucky'ego.
- Mówiłem ci- odezwał się Barnes.
- W końcu to ty mnie uczyłeś- oznajmiłam patrząc w stronę bruneta. Uśmiechnął się pod nosem przenosząc na mnie wzrok.
- Szkoda tylko, że nie pamiętam większości treningów- westchnął Buck przeczesując włosy.
- Na szczęście mamy już metodę jak cię odzyskać jak jesteś w stanie hipnozy albo jak wykasują ci pamięć- próbowałam go pocieszyć.
- Ciebie też potrafią hipnotyzować?- zapytała Natasha patrząc na mnie intensywnie.
- Niestety tak, ale łatwiej mi się z niej wyrwać. Pewnie dlatego, że w moim przypadku podali substancje, przez którą jest się bardziej podatnym ma sugestie a potem hipnotyzowali. W przypadku Bucky'ego dosłownie razili mu mózg prądem- wyjaśniłam czując bijący od kobiety smutek i stres. Pokiwała głowa na znak, że rozumie po czym oznajmiła, że idzie wziąć prysznic. Rogers ruszył za nią na górę, a ja zostałam sama z Bucky'm.
- Chcesz potrenować?- spytał wstając z ławki stojącej poza matą.
- Możemy- zgodziłam się stając naprzeciwko Bucky'ego.
Po około godzinie zszedł do nas Tony. Zanim zorientowałam się, że stoi i na nas patrzy minęła dobra minuta.
- Oh nie chciałem wam przeszkadzać, tak ładnie wyglądacie- powiedział zbliżając się do nas, gdy przestaliśmy walczyć.- Steve i Natasha dostali zaszyfrowane wiadomości od tajemniczego wielbiciela. Natasha już je rozszyfrowuje, ale chciałem abyście byli w miarę czujni. Nie wiemy kto je nadał oraz czego chce- uprzedził nas, po czym skierował się z powrotem w stronę schodów. Spojrzałam na Barnesa, który równocześnie przeniósł wzrok na mnie.
- Idziemy do nich?- spytałam wskazując kciukiem na wyjście.
- Czemu nie- odpowiedział ruszając w stronę schodów. Wszyscy siedzieli w sali konferencyjnej próbując rozszyfrować wiadomości. Były to listy nadane priorytetowo, oba wyglądały tak samo. W kopercie była tylko złożona na pół kartka papieru. Szyfr wyglądał jakby ktoś poskładał losowe litery ze sobą. Były w naszym alfabecie, ale nie tworzyły żadnych logicznych słów.
- Znasz ten szyfr?- zapytałam siadając obok Natashy, która zawzięcie pisała na drugiej kartce możliwe słowa, wynikające z listu.
- Znam go, ale jest to najbardziej pracochłonny z tych co znam. Jest mnóstwo możliwości podstawienia literek jedna zamiast drugiej- mówiła Nat jednocześnie notując coś na boku.- Zobacz, jak dla mnie każde G jest tak naprawdę A. Jest go bardzo dużo, a najczęstszą występującą literką jest właśnie A- dodała stukając długopisem w drugą kartkę z odpowiedziami.
- W takim razie każde A to G?- upewniłam się wskazując palcem na literkę w słowie.
- Podejrzewam, że tak, to by miało sens- odparła. Siedziałyśmy wraz z Tonym około godzinę nad tym szyfrem. Stark próbował analizować go za pomocą sztucznej i inteligencji, którą zaprojektował. W końcu udało nam się mniej więcej zrozumieć co było napisane w liście.
- Żyję ale ukrywam się, nie mogę zdradzić gdzie, a napewno nie w tym liście. Hydra przejęła SHIELD. Wysłali po mnie Zimowego Żołnierza i jakąś młodą dziewczynę. Nie ufaj nikomu- przeczytała na głos Romanoff po czym spojrzała na Steve'a.- Znając życie to Fury- dodała, po czym wyjęła zapalniczkę z kieszeni skórzanej kurtki i spaliła oba listy wraz z kartką z już rozszyfrowaną wiadomością. Gdyby nie atak Bucky'ego bylibyśmy wczoraj w szpitalu, gdzie operowano Fury'ego po ataku Barnesa i hydry. Jednakże gdy już byliśmy w bazie Nat dostała informacje, że został zabrany ze szpitala w tylko kilku osobom znanym miejscu. Natasha Wrzuciła dopalające się kawałki papieru do kosza na śmieci i opuściła pomieszczenie. Spojrzałam od razu na Bucky'ego, który wpatrywał się tępo w podłogę. Nie lubił jak ktoś nazywał go Zimowym Żołnierzem, to kojarzyło mu się z niewolą. Przez lata był marionetką hydry, słuchając tego listu czułam od niego żal i złość. Pewnie nawet nie pamiętał, że miał taką misje.
- Chcesz dalej trenować?- zapytałam próbując jakoś odwrócić jego uwagę od negatywnych myśli.
- Nie, pójdę chyba do pokoju- westchnął i ruszył w stronę drzwi. Zrobiło mi się smutno, było mi go szkoda. Miał tak dobre serce, a spotkały go prawie same okropne rzeczy.
- Myślicie, że mogę przejść się na jakiś spacer naokoło bazy?- spytałam reszty, która została w sali.
- Nie opuszczaj tylko terenu bazy, pod żadnym warunkiem nie idź do lasu- polecił Steve.
- Dobrze, dobrze- odpowiedziałam z uśmiechem i ruszyłam w stronę wyjścia.
CZYTASZ
NAZNACZONA
FanfictionAleksandra jest zwykłą dziewczyną, chodzącą do ostatniej klasy liceum. Całe jej życie staje do góry nogami gdy po powrocie z wymiany z USA porywa ją Hydra. Zmienia się w zabójczynię, walczącą u boku Zimowego Żołnierza. Marzy o ucieczce i walce u bok...