Leo Valdez nigdy nie sądził, że posiądzie dom, o który będzie walczył mimo wszystko.
Miesiące w kolejnych rodzinach zastępczych, lata obwiniania się za śmierć matki i to, że żadna bliska osoba nigdy nie stanęła po jego stronie spowodowały znaczną usterkę w całym systemie jego umysłu. A Leo bardzo nie lubił usterek, których nie potrafił naprawić.
Obóz Herosów był więcej, niż domem. Był właściwie jego pierwszą prawdziwą rodziną. Znalazł tutaj wszystko - przyjaciół, chęci do życia, wybaczenie. Poznał też Jasona i to stało się jednym z najbardziej znaczących powodów jego szczęścia, które przyniosło mu schronienie dla półbogów.
Jason był synem Zeusa. Miał krótkie blond włosy, okulary, które wciąż mu się zsuwały i cudownie niebieskie oczy - jedyne w swoim rodzaju, potrafiące samym zimnym spojrzeniem zmusić Leo do odłożenia projektów, wzięcia prysznica, zjedzenia obiadu i pójścia spać.
Ich sytuacja przedstawiała się dość ciekawie. Wśród obozowiczów krążyły miliony plotek i niestworzonych opowieści o tym, czego to oni nie widzieli. I choć Leo i Jason nigdy się nie całowali, nie chodzili za ręce ani nie robili właściwie niczego, co by wskazywało na potwierdzenie półboskich teorii, każdy w Obozie Herosów mógł zgodnie przyznać, że tych dwoje stanowi parę.
Leo nie potrafił stwierdzić swoich uczuć. Wychowywał się jako człowiek, który kocha jedynie maszyny. Jeśli kiedykolwiek była w nim miłość - zapewne ta do matki - umarła już bardzo dawno i zapomniał, jak to jest tak po prostu wiedzieć, że to akurat to jedno uczucie. Umysł człowieka był skomplikowany (a półboga już tym bardziej). Ciężko było zapamiętać te wszystkie emocje - o wiele ciężej niż funkcje odpowiadające setkom przycisków na jego wynalazkach.
Jasona wychowano na pożądnego syna największego z bogów. Mimo, że, pozwalając rodzeństwu Grace przyjść na świat, Zeus złamał złożoną na Styks przysięgę, blondyna i tak traktowano jako kogoś wielkiego. Urodzony władca, mówili o nim już od samego początku. Nigdy tego nie chciał. Jednak pojawił się Leo, jego spontaniczny, nadpobudliwy Leo, Leo uznany zaraz po przybyciu do Obozu, Leo, który, na wieść, że Jason jest synem Zeusa, prawie zemdlał z zaskoczenia i ekscytacji. Grace nie mógłby się w nim nie zakochać, to było oczywiste.
Wieść o potworach zaskoczyła całą obozową społeczność. Nikt z obecnie żyjących w Obozie Herosów nie doświadczył tam wcześniej żadnej bitwy. Bariery były silne. Drzewo Thalii dodatkowo chroniło granice nadaną przez króla Olimpu mocą. A jednak cała armia najgorszych monstrów wypełzła z głębin Tartaru i, według relacji przerażonych driad, przemierzyła już pierwsze blokady i nieuchronnie planowała atak.
Chejron zebrał pospiesznie wszystkich grupowych na spotkanie w Wielkim Domu przy stole bilardowym. Normalnie było tam całkiem zabawnie, a większość osób nawet nie przejmowała się tym, co się dzieje. Dziś jednak Jason wpadł tam, ciężko dysząc, ubrany w zbroję. Na żadnej twarzy nie widział uśmiechu. Travis Hood nie spóźnił się. Clovis od Hypnosa nie spał. Leo się pojawił (chyba po raz pierwszy w jego historii bycia grupowym).
Grace opadł na miejsce pomiędzy swoim rzekomym chłopakiem a Annabeth Chase, grupową domku Ateny. Szare oczy dziewczyny były przerażająco skupione, przez co jeszcze bardziej przypominały mu burzowe chmury.
Leo nawet nie uniósł wzroku, gdy Jason usiadł obok, choć zwykle nie tracił żadnej szansy, którą mógłby wykorzystać na oglądanie jego przystojnej twarzy. Nie słuchał też Chejrona. Wciąż ogarniał go szok. Obóz Herosów zawsze był tak spokojnym, nienaruszonym miejscem. Nikt nie był gotowy na walkę!
— Leo, co jest? — szepnął Grace.
Valdez zacisnął usta. Co miało być?! Jego dom, jego ukochana rodzina, całe jego życie może zostać niedługo zrównane z ziemią. Czuł się potwornie. Był przerażony, roztrzęsiony i na skraju ataku paniki.
CZYTASZ
promise? • valgrace
Fanfictioni s w e a r o n a r i v e r s t y x ⚠️TW: ŚMIERĆ, KREW, OPISY OBRAŻEŃ