Och, wow.
Po długiej walce, w końcu jest ( ˘・з・) Jednak środy nie wypalą. Update rozdziałów będzie leciał wtedy, kiedy uda mi się je napisać, hehe. Chciałabym powiedzieć, że po ciężkim starcie będzie lepiej, ale... pewnie nie będzie (˃̣̣̥▽˂̣̣̥) jeszcze troszkę się "pomęczę" z wprowadzaniem Was (i siebie!) w ten świat.
Miłej lektury!----------
Londyn, 26 września 2010
- Mój boże... po prostu nie wierzę, że to przegapiliście! - Hermiona wpadła do pokoju Harry'ego jak burza. Na dzień dobry ciskając w niego niedzielnym wydaniem Proroka.
- Dlaczego ja? - chłopak jęknął, ściągając gazetę z twarzy. Jego głos był niski i zachrypnięty. Niewątpliwa oznaka zdartego gardła po nocy spędzonej w klubie karaoke na piciu i śpiewaniu. W obu kategoriach Harry wypadał kiepsko, ale tym akurat nie przejmował się za bardzo. Szczerze liczył, że do rana zapomni o wszystkim i po całym szaleństwie zostanie mu zaledwie mgliste wspomnienie. Ron bowiem zorganizował małą imprezę pożegnalną dla kumpla z zespołu, a Harry nie mógł odmówić w niej udziału (nie żeby próbował).
- Ponieważ Ronald jest w łazience – cmoknęła. - Ale mam nadzieję, że też słyszy! - dodała podnosząc głos.
Harry westchnął ciężko, witając pierwsze objawy kaca. Czuł przekradający się za oczami, ćmiący ból głowy i piasek pod powiekami. Powoli otworzył oczy i mrużąc je, uniósł się na łokciach. Spojrzał na rozemocjonowaną Hermionę stojącą na środku małego pokoju. Co prawda bez okularów nie widział za dużo. Dziewczyna była tylko rozmytą na krawędziach, kolorową plamą na tle innych... plam. Wciąż potrafił jednak rozróżnić jej burzę włosów, czerwony płaszczyk i skórzane botki. Sięgnął więc po leżące nieopodal okulary i wsunął je na nos.
Dziewczyna podpierając się rękami na biodrach i ze zmarszczonym czołem rozglądała się dookoła. To dość zabawne, ale w takich chwilach całkiem przypominała mu panią Weasley w trakcie oględzin sypialni Rona. Po jej twarzy było widać, że nie podoba jej się panujący tu bałagan (żadna nowość).
A może chodziło o nieprzyjemny zapach? Mieszankę potu, zaschniętego piwa (którym Krum go wczoraj oblał) i dymu papierosowego? Wzrok Harry'ego zatrzymał się na stercie ubrań niedbale rzuconych na krzesło. Powinien był wrzucić je do prania i wziąć prysznic przed położeniem się spać. Chociaż biorąc pod uwagę jego stan trzeźwości, kiedy nad ranem wracał do domu, ciężko było wymagać od niego czegokolwiek.
Poza tym nie spodziewali się dzisiaj żadnych gości.
- Która godzina? - dopytał, obserwując jak dziewczyna przesuwa krzesło na bok i pochyla się nad zagraconym biurkiem w stronę okna, by je uchylić.
- Już prawie trzynasta – pokręciła głową. W jej głosie słychać było nutkę nagany.
Świetnie, Harry opadł bezwładnie na poduszkę. Ale może to i lepiej, że obudzili go teraz? Przynajmniej zdąży się umyć i ubrać przed wyjściem. I nie będzie musiał biec jak wariat na autobus.
- To co takiego przegapiliśmy? - mruknął, wsuwając palce pod okulary i przecierając nimi całą twarz.
- Pierwszy występ Śmierciożerców! - poczuł jak materac w nogach łóżka się zapada. Dziewczyna zdjęła płaszczyk, złożyła w pół i siadając, położyła go sobie na udach. - Minęły dwa lata odkąd zapowiedzieli swój powrót. Dwa lata! Prawdę powiedziawszy, już dawno straciłam nadzieję, że to oni. W końcu plakaty, które zostały rozwieszone wtedy w mieście mogły być równie dobrze częścią jakiegoś innego wydarzenia... A tu taka niespodzianka. Och... nie wyobrażasz sobie, Harry, jak bardzo żałuję, że nie było mnie w okolicy!
CZYTASZ
Infrakcja
ActionHarry jest młody. Powoli wkracza w dorosłość i w związku z tym chciałby coś w życiu zmienić. Tylko... trochę brak mu odwagi, żeby skonfrontować się ze swoimi „potworami spod łóżka". Severus nieuchronnie zbliża się do czterdziestki. Funkcjonuje wedłu...