rozdział 3

223 28 3
                                    

ilość słów: 4860

JIMIN

Czas w domku Yoongiego płynął nieubłaganie. Każdy kolejny dzień spędzałem z moim nauczycielem, poznając magię od elfiej strony, co okazało się dla mnie rozwiązaniem wszelkich problemów. Po miesiącu bez problemu radziłem sobie z zaklęciami, nie musząc już korzystać z wywaru. Dzięki znajomości dość sporej ilości formułek zaklęć jeszcze ze szkolenia we wiosce, robiłem spore postępy na początku, potem jednak zostały wyhamowane, gdyż musiałem przyswoić sporo rzeczy związanych z elfią magią. Stała się ona jednak dla mnie bardziej naturalna. Gdy któregoś wieczora rozmawialiśmy z Yoongim, skąd mógł się we mnie wziąć taki potencjał magiczny, wysnuliśmy tezę, że w rodzinie, kilka pokoleń wcześniej, mogłem mieć elfa.

Nadal zdarzało mi się zamieniać Hobiego w losowe przedmioty, gdy mnie zaskoczył nagłym wybudzeniem. Ale chyba zaczęło go to bawić, skoro nie przestawał krzyczeć mi do ucha, abym opuścił krainę Morfeusza.

Dodatkowo spędzałem coraz więcej czasu z Yoongim, już nie tylko na nauce zaklęć, ale również ważąc wspólnie eliksiry. Akurat tutaj nie było potrzeba zbyt wiele magii, dlatego nie tylko ja mogłem się uczyć od niego, ale także on ode mnie. A te wspólnie spędzone chwile niebezpiecznie uświadamiały mi, jak bardzo pragnę być blisko niego...

Bo tak. Chyba zaczynałem zakochiwać się w moim nauczycielu. Kiedy siedziałem w fotelu w jego pracownik, czytając kolejną zleconą lekturę, łapałem się na tym, że przyglądam się jego pięknym dłoniom, które dbały o rośliwy. Podziwiałem włosy błyszczące w świetle dnia włosy, kiedy przemierzał ogród. Nie mogłem oderwać się od hipnotyzującego spojrzenia, gdy coś mi tłumaczył. A wieczorami kręciłem się niespokojnie w łóżku, próbując wywalić z głowy miliony scenariuszy, kiedy to niby przypadkiem lądowałem w jego ramionach, pamiętając ciepło jego dłoni z tych momentów, kiedy trzymał mnie, by pokazać jakiś ruch różdżką. Fantazjowałem o jego ustach, które mogłyby spotkać te moje, kiedy staliśmy ramię w ramię przy jego stołach roboczych...

Jest źle.

Westchnąłem na swoje myśli. Właśnie siedziałem na ganku, ogrzewając twarz w ostatnich promieniach słońca. Dałem sobie chwilę przerwy w nauce, bo mój mózg za bardzo skupiał się na elfie, a za mało na czytanych słowach.

Drzwi za moimi plecami zaskrzypiały i zaraz tuż obok przeszedł gospodarz, niosąc garnuszek pełen nawozu do jego roślin.

- Nie szykujesz się do spania?

- Hmm? - otrząsnąłem się, bo znowu zagapiłem się na jego przystojną twarz. Szybko podniosłem się z miejsca. - Jakoś nie chce mi się dzisiaj spać. Pomóc ci?

Bez słowa podał mi garnek, który chętnie przejąłem i ruszyliśmy razem do ogrodu, gdzie rośliny falowały delikatnie, pochylając już główki do ziemi, by przygotować się na noc. Yoongi magią wyjmował i rozprowadał nawóz.

- Tylko ostrożnie, żeby ich nie zbudzić, bo jutro będą marudne - przypomniał mi, kiedy niechcący kopnąłem mały kamyk, który poturlał się po trawie.

- Chyba kochasz swój ogródek i rośliny - zauważyłem cicho, posyłając mu delikatny uśmiech.

Miałem już trochę czasu, by się temu przyjrzeć i widziałem, z jak czułym uśmiechem elf zajmował się tymi pracami.

- Tak, to jedno z zajęć, które lubię.

- A co jeszcze lubisz?

Przez chwilę milczał, wyraźnie się zastanawiając nad odpowiedzią.

- Ostatnio... Również eliksiry - odparł w końcu.

- Ja też. To była moja jedyna bezpieczna namiastka magii - podzieliłem się z nim moimi myślami, uśmiechając na wspomnienie czasu we wiosce. Po tych kilku tygodniach miałem wrażenie, jakby całe moje dzieciństwo odbyło się w innym życiu. - Choć dzięki tobie już nie muszę się tym martwić.

A pinch of magic, a handful of love | Min Yoongi x Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz