¹

12 0 0
                                    

Był ciepły lipcowy wieczór, siedziałam na balkonie patrząc w niebo. Było cicho ciepło i spokojnie. Chciałam żeby ta chwila trwała wiecznie. Niestety już po chwili usłyszałaś głos Ojca, który wydawał się dość zirytowany.

-Luna do jasnej cholery gdzie ty się pałętasz!?- w jego głosie nie trudno było znaleźć rozdrażnienie i poirytowanie.

-Jestem przecież, co się stało?- spytałam łagodnie mimo, że został zakłócony mój  wewnętrzny spokój.

-Dobrze.-Tony wyraźnie się uspokoił-Chodzi o to, że jutro z samego rana przychodzą goście, a ty sobie jakby nigdy nic siedzisz na dworze.

-Oj no chciałam sobie pooglądać gwiazdy, czy to coś złego?

-Nie byłoby w tym nic złego gdyby nie to, że jest 01.30. w nocy moje drogie dziecko.

-Naprawdę?- przez myśl przeszło mi tylko pytanie "Jak to możliwe, że się tak zasiedzialam"-Przepraszam, nie wiedziałam że już ta godzina- wybełkotałam jeszcze.

-No już dobrze, ale teraz masz iść do łóżka.-powiedział Stark głosem, który nie przyjmuje sprzeciwu.

Tylko pokiwałam głową na znak że rozumiem i udałam się do pokoju.

***

Tak jak wczoraj powiedział mi tata musiałam wstać wcześnie około 6.30. No dobra może to nie było by tak wcześnie gdyby to nie była sobota. W każdym razie chwilę przed siódmą wlekłam się korytarzem w stronęq salonu. Fizycznie byłam gotową na spotkanie gości Ojca, ale mentalnie nie. Nie chodzi mi o to, że się stresowałam czy coś takiego, nie nie, po prostu myślami byłam jeszcze w łóżku.
Przeszłam  przez salon z myślą kierowania się do kuchni, ale zatrzymał mnie głos taty.

-No dzień dobry-powiedział dając mi znak, że to ten moment w którym mam poznać jego przyjaciół.-Usiądź proszę.- dodał

-Dzień dobry-odpowiedzialam i zajęłam miejsce między tata a chłopakiem na oko w moim wieku.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Wydaje mi się że  nasza znajomość może szybko rozkwitnąć.

-No dobrzy wszyscy, a więc to jest moja córka, Luna. Luna poznaj proszę całą ekipę. -W tym momencie tata zaczął wymieniać imiona i nazwiska tu obecnych. Po kolej: Natasha Romanoff, Steve Rogers, Clint Barton, Bruse Banner, Thor Odinson i Peter Parker.

Uśmiechnęłam się do wszystkich przyjaźnie, najdłużej patrzyłam na Petera. Chłopak znowu się uśmiechnął.
Odwróciłam się do taty informując go że idę zrobić sobie coś do jedzenia, a on tylko skinął głową.

Szybko zrobiłam a następnie zjadłam moje śniadanie i udałam się z powrotem do salonu. Zobaczyłam, że goście taty gdzieś się zbierają. Wszyscy oprócz Parkera. Tata machnął rękom żebym do niego podeszła i powiedział:

-Luna, musimy wyjćś na parę godzin, zajmij się proszę Peterem i pokaż mu gdzie ma swój pokój pracy.

-Ale ja nie wiem gdzie on ma ten swój pokuj.-poinformowałam go.

-Jarvis wie.-uciął krótko.- Wychodzimy- rzucił, a po chwili w salonie zostałam tylko ja i mój rówieśnik.

-Może opowiesz mi coś o sobie?- Zagadnęłam przyjaźnie.

-Jestem Peter Parker,jak już pewnie słyszałaś, mam staż u Pana Starka, mieszkam z ciocią w nowym Jorku i mam 16lat-skończył chłopak po czym znowu się uśmiechnął.

Odwzajemniłam uśmiech i zawołałam Jarvisa.

Widać było, że Parker się zdziwił gdy usłyszał głos prawej ręki mojego ojca.
Lekko się zaśmiałam i poprosiłam Jarvisa czy może mi pokazać gdzie jest pokuj pracy przeznaczony dla Petera.

-Oczywiście panno Stark, pracownia pana Parkera znajduje się w południowej części piętra wyżej-powiedział nasz asystent głosowy poczym wyświetlił hologramową mapkę naszego domu.

-Dziękuję Jarvis.-nastepnie zwróciłam się do chłopaka-Chodź.

Chłopak beż słowa zaczął podążać za mną.

Mam nadzieję że początek mojej opowieści wam się spodobał. Postaram się w miarę regularnie pisać, ale przez sprawy prywatne nie wiem czy będzie to możliwe. W każdym razie życzę wam miłego dnia/nocy💖

W pajęczynie miłości Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz