Kochałam być kochana. A jedyną osobą która mogłaby mi to zapewnić był mój brat, wiedziałam, że nie będzie mógł wymagać ode mnie tego samego. Pominę w kwestii kochania moich rodziców bo wydaje mi się, że całą iskrę ciepła którą mieli w sobie dali mojemu bratu albo, sobie nawzajem.
Kochałam być kochana bo każdy tego potrzebuje nawet jeżeli tego nie okazuje, z początku w ogóle nie wierzyłam w to, że ktoś może mnie chociażby polubić a co dopiero kochać, a jednak. Była niedziela jakoś po 16, czerwiec, siedziałam na bujanej ławce na tarasie kiedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi na zewnątrz. To był mój brat przyszedł z dwoma kubkami herbaty. Podszedł bliżej podając szklane naczynie z ciepłym napojem spoglądając na mnie z ukosa.-Dla mnie?- zapytałam marszcząc brwi, on uniósł swoje i odpowiedział.
-Nie no co ty, obydwa moje, przyniosłem żeby narobić ci ochoty. -moje kąciki ust lekko się uniosły po czym sięgnęłam po kubek. Siedzieliśmy chwilę w ciszy koło siebie, patrząc na ogród i ogrzewając ręce przez naczynie. Nie było tak ciepło jak na czerwiec, chłodny wiatr muskał moje policzki a ja zastanawiałam się dlaczego nie mam chociażby bluzy.
- Od kiedy jesteś taki miły?-zapytałam
- Pytasz serio? Wyjeżdżam jutro na dwa miesiące z domu, i myślałaś, że obejdzie się bez wzruszającego pożegnania z siostrzyczką? - odpowiedział w sarkastycznym geście.
- Oh nie, oczywiście, że nie, to jest jedyne o czym marzę. - uśmiechnęłam się
- O boże, choć tutaj idiotko. - przewrócił oczami i przysunął mnie bliżej.
- Mogę już zaczynać płakać? A nie czekaj, PROSZĘ PROSZĘ NIE ZOSTAWIAJ MNIE TUTAJ SAMEJ NIE PRZEŻYJE TEGO! - żartowałam wywołując uśmiech u brata, będę tęsknić nie powiem, że nie, ale powinnam sobie sama poradzić, zdecydowanie za długo wypierałam jego uprzejme zachowania.
Jedzie jutro znowu do szpitala na ostatnią chemioterapie, mój brat ma raka i umiera i jest jedyną osobą która żywi do mnie jakiekolwiek pozytywne uczucia. Lekarze mówią, że mu się polepsza i wysłali go do domu, aby spędził z nami czas. Ale wszyscy wiemy, że nie o to chodzi, ale przynajmniej nikt o tym nie rozmawia a ja na ich nieszczęście nie jestem taka głupia jak myślą i wiem, że wysłali go do domu- tak po to aby spędził z nami czas ale tylko dlatego bo to raczej jego ostatni. Nie myślcie, że byłam na to przygotowana bo chyba nikt by nie był ale myślę, że gdy będę mówić o tym w ten sposób to później będzie mniej boleć, przynajmniej mam taką nadzieję.
Siedzieliśmy tak chwilę, po czym moje powieki stały się zbyt ciężkie abym mogła je utrzymać otwarte. Przebudziłam się już w moim pokoju na jakieś 5 sekund a później już odpłynęłam. Rano zauważyłam, że spałam w ubraniach pod kocem, a jego już nie było.
Pierwszy dzień znowu bez niego nie był zły, piłam herbatę sama, sprzątałam, uczyłam się, sama bo nauczyłam się być tak ,,niewidzialna'', że tamci nie zwracają na mnie uwagi. Położyłam się spać, ale leżałam, praktycznie nie spałam, myślałam, czytałam, marzyłam, siedziałam, i odleciałam. Rano zeszłam na dół i zastałam siedzących rodziców na kanapie, nie wiedziałam o co chodziło ale po zmartwieniu i drżących dłoniach taty oraz po czerwonej zapłakanej twarzy mamy wiedziałam, że nie jest dobrze.I nie wiem co zrobić, wdech jeden, dwa, trzy, cztery. Podeszłam powoli i powiedziałam zachrypniętym głosem.
- Co się stało? - mój głos odbił się o ściany, nawet nie wiem po co się odzywam, dobrze wiem, ale nie chcę na razie tego przyjmować do wiadomości.
- Ella, um. - ojciec pociągnął nosem i mówił dalej - Stała się rzecz straszna, twój brat...- i już nie słuchałam, poczułam jakby każda kość która jest we mnie połamała się na kilkaset kawałków i została porozrzucana po ziemi, a każde dalsze słowo ojca które raniło moje serce jak nóż, zakopuje te kawałki w ziemi. Jedno po drugim, coraz głębiej. Upadam na kolana, i roznosi się odgłos drewnianej podłogi, i mam ochotę się pod nią zapaść i nigdy nie wychodzić, do tej pory aż moje policzki nie będą suche. Są mokre, dotykam twarzy. Nie, nie możesz przy nich płakać, przestań. Otarłam policzki szybkim ruchem, pociągnęłam nosem i pobiegłam na górę w dźwiękach płaczu, rozterki, bólu, zawodu, i zbyt szybko bijącego serca.
Zamknęłam za sobą drzwi, moje emocje puściły. Piekły mnie oczy i wylewał się z nich co najmniej wodospad łez, które korytarzami ociekały na moją za dużą bluzkę. Opadłam na podłogę, osuwając się po drzwiach, przytuliłam do siebie nogi i spadłam z krawędzi do zbyt głębokiej dziury rozpaczy do której tak bardzo starałam się nie trafić, chociaż balansowałam na niej przez siedemnaście lat mojego życia.
Przecież miałam być na to gotowa, wcale teraz mniej nie boli, naiwna nadzieja, wierzyłam w coś co nie mogło być możliwe, ale przecież czuł się dobrze, miało być dobrze.
Nie wiem ile siedziałam pod drzwiami, ale na tyle długo, że moje policzki zbyt mocno piekły a moje nogi zbyt mocno zdrętwiały. Próbowałam wstać ale na marne, nie mogłam się podeprzeć, bo ręce za bardzo mi się trzęsły, ale wyprostowałam nogi i odgoniłam pukle brązowych włosów z twarzy. Popatrzyłam przez okno, padało, miałam ochotę wyjść na dwór i stać w deszczu na tyle długo aż zmyje ze mnie cały ból, ale najpierw musiałam wstać.
Podparłam się na rękach i podniosłam swoje zwiotczałe ciało, zatoczyłam się przez ból głowy i osłabienie. Kiedy ja coś ostatnio jadłam? Nie wiem, w sumie nie jestem głodna. Odgoniłam zbyt mocno nasilające się przytłaczające myśli i otworzyłam okno, przypływ mokrego tlenu zrobił mi lepiej. Ruszyłam przez korytarz na dół, rodziców nie było, na szczęście. W tym momencie nie miałam ochoty na widok kogokolwiek. Zrobiłam sobie herbatę, próbowałam nasypać cukru ale skończyło się to tym, że był wszędzie. Nie mogłam nawet o tym myśleć, że już go nie ma, że go nie zobaczę, mój brat, mój starszy brat on .. Szklane oczy dały mi znak abym się ogarnęła.
Wzięłam napój i ruszyłam na taras, opadłam na bujaną ławkę i oglądałam spadające krople deszczu. Ogrzewałam ręce ciepłym naczyniem z przyciągniętymi do siebie nogami. Siedziałam tu z nim zaledwie dwa dni temu. Nawet nie mogę myśleć, że tym razem nie usłyszę trzasku otwieranych drzwi, że nikt nie zrobi mi herbaty. Pojedyńcze krople bólu spadały równo z deszczem po mojej twarzy, a ja nienawidziłam być kochana bo zanim zdążyłam to pokochać, czas odebrał mi taka szansę.Cześć, witamy was po dość długiej przerwie z nową opowieścią, mamy nadzieję, że wam się podoba i czekacie na następne rozdziały które, jak planujemy będą się pojawiać co czwartek, do zobaczenia
A. Zdyblowa x MidnightsLibrary12
CZYTASZ
The Line Of l̶i̶f̶e̶ love
Romance"I gdybym miała umrzeć, gdybym miała wybrać nasz świat albo ten drugi jeżeli jakikolwiek jest, to bym wolała iść tam. Nie tylko dlatego, że nie widzę sensu w dalszym egzystowaniu w tej bezwartościowej rzeczywistości ale chcę odkryć nowe,chce zobaczy...