Ta kanapa była niewiarygodnie niewygodna. Wstałam i się trochę przeciągnęłam, nadal wspominając wydarzenia z wczorajszego dnia. Wyszłam z poczekalni, zauważając, że potrzebuje natychmiastowego prysznica. Było dosyć rano, zgadując po mgle widocznej za oknem. Nikt nie kręcił się po korytarzach tylko ta sama recepcjonistka co wczoraj.
- Dzień dobry. - Powiedziałam kiedy się mijałyśmy a ona odpowiedziała promiennym uśmiechem. Szłam dalej korytarzem aż zobaczyłam mamę Luka zaraz obok drzwi, stała tam i podlewała kwiatki na oknach. Niepewnym krokiem zdecydowałam, że do niej podejde.
- Dzień dobry, proszę pani. - powiedziałam.
- Dzień dobry ... - Kobieta zatrzymała sie próbując sobie coś przypomnieć.
- Nazywam się Eleonora. - Podsunełam podpowiedź domyślając się, że przecież nie zna mojego imienia.
- Ah, no dzień dobry Eleonoro, musiałam przemyśleć wszystko co się wydarzyło wczoraj, i doszłam do wniosku że.. - mogłabyś tutaj zostać. Teoretycznie nie mogłam zabronić ci być tutaj, rozmawiałam ze szpitalem- i w jeden moment moje życie nabrało sensu, każda komórka we mnie się rozpromieniła, to oznacza, że nie będę musiała iść do poprawczaka, że będę mogła pomóc tym ludziom. Nie byłam w stanie określić jak bardzo się cieszę.
- Naprawdę?! Tak strasznie pani dziękuję, nawet pani nie wie ile to dla mnie znaczy, pani.. - nie skończyłam.
- Ale masz nie broić, pozwoliłam ci abyś się czegoś nauczyła, a teraz idź do domu i się przebierz widzimy się o 10. - powiedziała a ja cała w radości pobiegłam do domu. Rodziców nie było, pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Wzięłam klucz z pod doniczki przed domem, i poszłam się przebrać i wsiąść prysznic. Wysuszyłam włosy i się przebrałam. Wzięłam telefon i wyszłam z domu
9:50Podeszłam od razu do recepcji gdy mnie zawołali.
- Eleonora, skoro jesteś na wolontariacie to nie chcemy abyś się nudziła, przypiszemy ci jednego pacjenta którym będziesz się głównie zajmować, ale najbardziej będziesz potrzebna na dziale dziecięcym. Jako wolontariuszka możesz tam przychodzić zajmować dzieci. - Powiedziała pani recepcjonistka. Dzieci, całkiem je lubię chociaż z wieloma nie miałam styczności to myślę, że dam sobie radę, z tym pacjentem też. - Twój pacjent ma pokój na oddziale,na 2 piętrze w drugim skrzydle, numer sali 20. Zaraz koło windy masz pomieszczenie z opatrunkami i lekami, weź kilka gazików i maść ochronną z tego co wiem będziesz musiała go opatrzeć.
- A, dobrze dziękuję. - Skierowałam się korytarzem na windy, wzięłam gazik oraz maść z szafki i pojechałam na oddział. Skierowałam się strzałkami na drugą część i znalazłam pokój nr.20 powiesiłam płaszcz na wieszaku obok i otworzyłam drzwi do sali. Stanęłam jak wryta w drzwiach. Nie uwierzycie ale zobaczyłam Luka. Kto by się spodziewał? Chyba sobie jednak nie poradzę z pacjentem. On też przez chwilę się nie ruszał a później zmarszczył brwi i uniósł jeden kącik ust.
- Wreszcie znalazłaś odwagę, żeby powiedzieć mi swoje imię uciekinierko? - powiedział najpierw patrząc na mnie a później na gaziki. Zanim zdołałam coś powiedzieć usłyszałam mocny gardłowy suchy kaszel wydobywający się z gardła chłopaka,
nie wiedziałam co mam zrobić więc zamknęłam za sobą drzwi i udałam, że tego nie słyszałam.- Chciałbyś, przydzielili mi nad tobą opiekę.
- Yhym, ciekawe, tak się tłumacz, a to po co? - Zapytał wskazując na waciki. Przewróciłam oczami i weszłam do pokoju.
- Mam ci opatrzeć, najwyraźniej żuchwę po wczorajszym.. - nie wiedziałam jak mam to określić, umilkłam, on skinął głową w zrozumieniu i usiadł na łóżku. Podeszłam do niego i rozstawiłam na stoliku obok gaziki i maść.
CZYTASZ
The Line Of l̶i̶f̶e̶ love
Romance"I gdybym miała umrzeć, gdybym miała wybrać nasz świat albo ten drugi jeżeli jakikolwiek jest, to bym wolała iść tam. Nie tylko dlatego, że nie widzę sensu w dalszym egzystowaniu w tej bezwartościowej rzeczywistości ale chcę odkryć nowe,chce zobaczy...