FlorenceSiedzę ledwo przytomna na krześle, nasłuchując skrzypiącego śpiewu dziewięćdziesięcioletniej babci, którą trzeba pilnować, bo w innym wypadku sama wychodzi z pokoju i zwiedza szpital. Zaraz to ja zajmę jej miejsca, a ona posiedzi na krześle, bo ma więcej energii niż ja, mimo tego, że jest późny wieczór.
- Troszkę ciszej, z pewnością niektórzy próbują już zasnąć - odzywam się.
- Oj, tak tak, masz rację. - Boże, w końcu. - A ty nie wracasz do domu, złotko?
- Wraca - słyszę za plecami.
Odwracam się do Aarona z wielkim znakiem zapytania na twarzy. Co on tutaj jeszcze robi?
- Mam nocny dyżur - wyjaśniam mu, bo chyba nie rozumie.
- Nie masz. Mori zgodził się posiedzieć za ciebie.
Nie, gdzieś jest haczyk.
- Poczekam na niego. - Tak będzie najlepiej.
- Jutro masz rozprawę sądową - patrzy na mnie, jakbym zupełnie zgłupiała.
I nadal się zastanawiam, czy się na niej pojawić. Nie jestem na to gotowa. Wszystko się spieprzy, czuję to, a nawet nie czuję, ja to wiem. Sprawy pomiędzy mną a Clémentem są skomplikowane, każdy głupi to wie.
- Dzięki za przypomnienie - mamroczę pod nosem.
Nic mu do tego, czy ją mam czy nie. Akurat on powinien zdobyć się na tyle, żeby chociażby przestać mnie nachodzić, gdy jestem w pracy.
- To jest coś poważnego - nadal mnie dobija.
- Wiem. Trzeba było przekonać kolegę, żeby jednak się powstrzymał - syczę na niego.
Nie mam na nich siły.
- Już jestem - pojawia się nagle w pokoju zdyszany Tony. Wygląda, jakby przebieg cały szpital w dwie minuty. - Przepraszam, ośmiolatek mi zmarł. Musiałem rozmawiać z rodzicami.
To jest materiał na męża. Przynajmniej dla mnie. Kłócę się z nim, potem godzę, schodzę się z Clémentem, a on nadal ze mną rozmawia. Teraz bierze za mnie nocną zmianę. Nie może, niech wróci do domu i odpocznie.
- Wracaj do domu - mówię, wstając z miejsca, bo babuszka czuje się już za bardzo, jak w teatrze.
- Musisz być o dziewiątej rano...
Niech przestaną, do jasnej cholery, przypominać.
- Dam radę, wracaj - staję przed nim.
Patrzy na mnie, a potem na Aarona. Ten zdradziecki debil mną nie rządzi, nie musi na niego spoglądać, jakby był moim ojcem.
- Florence, wiem, że dasz, ale po co ci dodatkowy stres? Nie chcę niczego w zamian, więc skorzystaj.
- Przekupił cię? Na pewno. Kto ci kazał go namawiać, co? - drugie pytanie zadaję, patrząc na Aarona.
Jego pierwsza reakcja wygląda tak, jakbym odgadła, że kogoś zamordował, przychodząc do niego od razu, gdy skończył sprzątać zwłoki, ale potem przybiera kamienną twarz.
- Powiedz Clémentowi, że w głowie mu się popierdoliło - syczę na niego ściszonym o wiele głosem. - Powiedziałeś mu już, że mogę się nie pojawić, bo mam nocną zmianę, więc wymyślił takie coś, prawda? Nie kłam, bo wykorzystam przeciwko niemu te wszystkie spiski.
Analizuje uważnie moją twarz, a potem luzuje spięte ramiona. Oczywiście, że mam rację.
- Chce, żebyś dobrze wypadła - pęka w końcu.
CZYTASZ
Unexpected
RomanceFlorence i Olivier są zupełnie z innej półki, ale czy to może im przeszkodzić w czymkolwiek? Prowadzą inne życia i mają inne priorytety, ale przecież nie wszyscy muszą być podobni.