5

267 9 5
                                    

Każdy dzień wyglądał podobnie. Nie wiedziałam nawet jaki jest dzień tygodnia. Siedziałam już kolejny raz w tym tygodniu na mojej huśtawce, ocierając kolejne łzy.

- Wszystko w porządku, dziewczyno? - zapytała jakaś dziewczyna, siadając na huśtawce obok. Czułam, że skądś ją znam, ale nie mam pojęcia skąd.

- Tak. - odpowiedziałam szybko i pociągnęłam nosem.

- Jakby było w porządku, nie płakałabyś.

- Masz rację, nic nie jest w porządku. - powiedziałam dość żartobliwym tonem, choć byłam poważna.

- Słucham, w takim razie. - powiedziała chętna, aby mnie wysłuchać.

- Nie będę cię bombardować moimi problemami, nawet cię nie znam. - stwierdziłam pewnie.

- Jestem Hope. - uśmiechnęła się. - Teraz już mnie znasz, także słucham.

Również się uśmiechnęłam, widząc jej dobre chęci. Opowiedziałam jej o mojej mamie. Powiedziałam jej również kilka wspomnień z moją mamą, gdyż o to poprosiła. Jej piwne oczy przyglądały mi się z zaciekawieniem. Mogłam zauważyć, że co chwilę marszczyła nos, co było dość urocze. Zdołałam też zauważyć, że dziewczyna miała kolczyk zarówno w nosie, jak i w prawej brwi. Nie do końca podobały mi się kolczyki na twarzy u kogokolwiek, jednak ta dziewczyna była wyjątkiem. Pasowały jej i sprawiały, że jest jeszcze bardziej unikatowa.

- Powinnaś się częściej uśmiechać. - stwierdziła. - Twoja mama pewnie by tego chciała. Plus masz cholernie ładny uśmiech.

Tym komplementem sprawiła, że uśmiech zawitał na mojej twarzy. Hope widząc to delikatnie się zaśmiała. Po chwili ciszy usłyszałam dzwonek mojego telefonu.

- Przepraszam muszę odebrać, to mój brat. - dziewczyna jedynie przytaknęła głową. - Halo?

- Gdzie jesteś, do cholery? - zapytał tym samym, wściekłym tonem, co zawsze.

- Na placu niedaleko.

- Wracaj do domu. - powiedział ostro. - Musimy porozmawiać.

Przeszły mnie dreszcze. Wszystkie rzeczy, które zrobiłam źle przeleciały mi przez myśli. Co mogło się stać? Co takiego zrobiłam?

- Muszę iść. - powiedziałam ze skruchą, wstając z huśtawki.

- W porządku, Moon. - uśmiechnęła się pocieszająco i również wstała z huśtawki.

Poszła w przeciwną stronę niż ja. Ciekawe czy jeszcze się spotkamy. Wraz z momentem, w którym weszłam do windy, zaczęłam się stresować. Nie wiedziałam o czym Jerry chciał ze mną porozmawiać. Niepewnie złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi do domu. Mój oddech był lekko przyspieszony.

Na razie nie widziałam ani Laury, ani Jerrego, co było dobrym znakiem. Powoli zdjęłam buty i weszłam do środka. W salonie zobaczyłam mojego brata i jego narzeczoną, którzy siedzieli na kanapie. Laura była czymś zawiodziona, a Jerry, cóż on był wściekły. Ale to nic nowego.

- Możesz wyjaśnić, dlaczego te papierosy były u ciebie w pokoju? - zaczął wyjątkowo spokojnie, choć to chyba ze względu na Laure trzymającą go za rękę.

Zatkało mnie. Jakim cudem oni to znaleźli?! O Boże, o Boże. Łzy napłynęły mi do oczu, jednak widziałam, że nie miałam powodu aby płakać. Mój oddech był jeszcze bardziej przyspieszony i nierówny. Serce biło mi jak oszalałe.

- No słucham? Co masz do powiedzenia?

Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam zęby. Oczy natomiast lekko przymknęłam. Stałam na środku salonu jak słup soli. Nie byłam w stanie się ruszyć.

- Moon - zaczęła delikatnie Laura. - Jestem zawiodziona, jednak nie będę ci tego w jakikolwiek sposób wypominać. Mogę nawet powiedzieć, że cię rozumiem, bo sama jak miałam 17 lat paliłam. - zrobiła chwilę przerwy. - Proszę cię jednak, abyś rzuciła to cholerstwo i nie truła się więcej, bo nie wyjdzie z tego nic przyjemnego.

Podeszła do mnie i mnie objęła. Wtuliłam się w nią tak mocno jak tylko mogłam i nie chciałam puszczać.

- W porządku - mruknęłam, kiedy się od siebie oderwałyśmy. - Przepraszam.

Laura się uśmiechnęła, a Jerry, ku mojemu zdziwieniu, wstał i lekko poklepał mnie po ramieniu, zaraz po tym odchodząc do kuchni. Co to do cholery było?

Byłam oszołomiona, bo nie spodziewałam się, że Jerry kiedykolwiek zrobi coś takiego. Może nie było to coś zaskakującego, ale znaczyło dla mnie niesamowicie dużo.

Przez resztę wieczoru, siedziałam w pokoju, wciąż szczęśliwa, ze względu na interakcje z bratem. Wyjątkowo zasnęłam z lekkim uśmiechem na twarzy, a nie zalana łzami. Sukces?

~~~

jak samopoczucie? ;)

do następnego! 

Can we talk about Moon?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz