W pokoju rozległa się cicha melodia, informująca o przychodzącym połączeniu telefonicznym. Po chwili ucichła, a poprzedzona kilkoma powiadomieniami, kilka minut później rozbrzmiała po raz kolejny. Muzyka w słuchawkach skutecznie ją jednak zagłuszała, a mimo zauważalnego kątem oka rozświetlającego się ekranu, nastolatek nie zamierzał na niego spojrzeć. Wiedział, co tam zobaczy. Odwrócił urządzenie do góry nogami i wrócił do projektowania wzoru na nową deskorolkę.
Nieustanne powiadomienia, niemiłosiernie przedzierające się przez ulubioną piosenkę, jakby za wszelką cenę chciały dotrzeć do uszu nastolatka, coraz bardziej działały chłopakowi na nerwy. Czerwonowłosy w końcu chwycił telefon, w celu wyciszenia wszelkich odgłosów. Spojrzał na wyświetlacz i zaśmiał się sam do siebie. Został zalany hektoliktrami wiadomości, przeplatanymi nieodebranymi połączeniami, a większość z nich była o treści:
Chodź pojeździć.
Pokażę ci nowe tricki!
Reeeekiiiiii, żyjesz?
Bursztynowookk westchnął i wyłączywszy powiadomienia, już miał odłożyć urządzenie z powrotem, gdy otrzymał jeszcze jedną wiadomość.
Zamierzasz stracić całą sobotę, siedząc sam w domu? Czy może znalazłeś sobie lepszych znajomych?
A później nastąpiła kolejna nieudana próba nawiązania połączenia. Reki rzucił się na łóżko, śmiejąc w niebogłosy. Nie był to jednak radosny śmiech. Był to śmiech bezsilności, niewiedzy, jak przyjąć obecny stan rzeczy. Tylko w ten sposób ostatnimi czasy nastolatek reagował na przyjaciela - obracając sytuację w żart, udając, że to wszystko tak miało być. Że cały świat się z niego śmieje, a on razem z nim, bo co innego mu pozostało?
Lipiec chylił się ku końcowi, a wspólne wakacyjne wyjścia z Langą mógł policzyć na palcach jednej ręki. Na początku nalegał na spotkania, pytał o wspólne wyjścia, ale ten nigdy nie miał czasu. Zawsze był zajęty, miał ważniejsze rzeczy na głowie. A później słyszał głos niebieskowłosego pod własnym oknem, świetnie bawiącego się z innymi znajomymi. Lepszymi znajomymi. Lepszymi przyjaciółmi.
Gdy w końcu udawało im się spotkać, Reki musiał wysłuchiwać jak jakiś Yuki zrobił to, Hiroki powiedział tamto, a Keiji czy tam Kenji nauczył go tego i tego. W pozostałe dni Langa jednak nie zapominał o istnieniu czerwonowłosego. Zasypywał go za to relacjonowaniem spotkań towarzyskich, tysiącem wiadomości głosowych i jego życiu społecznym, a nierzadko zdarzały się też zdjęcia z jego nową grupką znajomych, na co adresat reagował tylko krótkim "fajnie" lub losowo wybraną emotką. Co innego miał odpowiedzieć? Cieszyć się z jego szczęścia, podczas gdy sam gnił znudzony w czterech ścianach? Czarę goryczy przelała jednak rzucona między zdjęciami informacja o chłopaku Langi. Na to już nie odpowiedział. Udał, że nie zauważył, jednak w środku w Rekim coś pękło. Stracił wszelką nadzieję.
W końcu odpuścił. Przestało mu zależeć. Przestał pisać, proponować spotkania, czasem nawet odpowiadać. Nie widział w tym sensu. Każde kolejne wyjście było coraz gorsze, coraz bardziej odliczał do jego końca. A teraz nagle Langa się obudził? Co mu się stało? Czyżby ego nowi przyjaciele nie mieli dla niego czasu? A może jego też zastąpiono nowszym modelem, więc sam próbuje wrócić do starego śmiecia?
Z zamyślenia Rekiego wyrwało wibrowanie telefonu w dłoni. Już miał odrzucić połączenie, ale ostatecznie zmienił zdanie. Odebrał.
- Reki, cześć! Dzięki Bogu, w końcu odebrałeś! Zaczynałem się bać, że coś ci się stało! - Rozdźwięczał wesoły głos, dochodzący z drugiej strony słuchawki. Głos, który kiedyś sprawiał czerwonowłosemu tyle radości i ciepła, tyle przepięknych chwil i wspomnień. Głos, który teraz sprawia, że ten sam nastolatek czuje się jak stara, zużyta deska, rzucona w kąt po nabyciu nowej, lepszej.
- Dawno się nie widzieliśmy, chodź pojeździć, taka ładna pogoda! Szkoda zmarnować takie cudowne wakacje na siedzenie w domu, no dawaj! - Ten sam głos nadal rozbrzmiewał w urządzeniu, sprawiając, że Reki miał ochotę się rozłączyć, a następnie wykorzystać tą piękną pogodę na wzięcie deskorolki i rozpędzenie się prosto pod ciężarówkę. Nerwowo zacisnął pięść, pozwalając paznokciom wbić się w skórę dłoni.
- Reki...? Halo?
Nie wytrzymał. Kotłujące się w nim od tygodni emocje znalazły w końcu ujścia gdzieś na końcu języka. Musiał w końcu powiedzieć, co myśli o tym wszystkim. Wiedział, że nie wytrzyma ani chwili dłużej. Szyderczy śmiech poprzedził jego słowa.
- Zmarnować wakacje? Ty? Błagam cię, a gdzie twoi nowi przyjaciele? - Spytał, blokując napływające łzy. - Cóż to się stało, że znalazłeś dla mnie czas? Rozchorowali się? Wyjechali na wakacje? Czy może potraktowali cię tak samo, jak ty potraktowałeś mnie? Błagał cię, jesteś żałosny! Tyle razy chciałem się spotkać! Tyle razy chciałem gdzieś wyjść! A ty co? Zlewałeś mnie tym swoim "nie mam czasu", "może innym razem". A ja mam być na każde twoje zawołanie? Wielki Langa Hasegawa znalazł lukę w napiętym grafiku spotkań ze swoim śmiechu wartym kółeczkiem wzajemnej adoracji?
- Reki, ja...
- Zamknij się! Wiem, jak spędzałeś ten czas! Świetnie się bawiłeś z lepszymi przyjaciółmi, nie zauważając, jak tracisz innego! - Porzuciwszy prześmiewczy ton, nastolatek po prostu krzyczał do słuchawki. Łzy powoli zaczynały spływać po jego policzkach, ale nie zwracał na to uwagi. - Ty wiesz, jak ja się czułem? Jak najgorszy śmieć! Stara szmata, którą wyciągasz tylko jak inne się zamoczą! Tylko po to, by przy niej wychwalać te mniej zużyte! Kochałem cię! Myślałem, że też dla ciebie coś znaczę! Nienawidzę cię!
- Reki, przepra... - Złamany głos Langi próbował dobić się do Rekiego, jednak ten go uciszył. Nie chciał go słyszeć.
- Nie przepraszaj! Po co mi twoje wyssane z palca przeprosiny? Idź się lepiej zabij, a zobaczysz, że nikt z twoich "przyjaciół" nie będzie tęsknić! Będą świętować! Najwyżej spotkamy się w innym życiu!
Po tych słowach czerwonowłosy po prostu się rozłączył. W natłoku emocji kopnął ze złością w zagłówek łóżka oraz rzucił przed siebie pierwszą rzeczą, jaka nawinęła mu się na rękę. Uderzył z całej siły pięścią w ścianę i dopiero widok stłuczonej szybki w telefonie, leżącym teraz na drugim końcu jego pokoju, uświadomił mu, co się właśnie stało.
Resztki przyjaźni z niebieskowłosym rozleciały się tak samo, jak wyświetlacz urządzenia, z którego jeszcze minutę temu wydobywał się jego głos. W dodatku te ostatnie słowa... Reki dopiero teraz zdał sobie sprawę z ich powagi i znaczenia. Czuł się okropnie. Jeszcze gorzej, niż przez ubiegły miesiąc.
Cały roztrzęsiony, nerwowo zaczął krążyć dookoła pokoju. Bał się. Bał się tego, co się zaraz stanie. Co zrobi Langa. Chyba nie zrobi nic głupiego, prawda? Nie jest na tyle bezmyślny. Może miał rację, odsuwając się od niego? Odszedł do mniej zazdrosnych osób? Zauważył już wcześniej jego beznadzieje?
Ze wszystkich sił starając się opanować nierówny oddech, podszedł do biurka i przekręcił stronę szkicownika. Wziął do ręki pierwszy lepszy flamaster i nakreślił nim wielkie na całą stronę "nie szukajcie mnie".
Wyrzucił deskorolkę za okno, a następnie sam opuścił budynek tą samą drogą. Nie interesowały go szare, kłębiaste chmury, zwiastujące burzę oraz zaczynający już lekko kropić deszcz. Po prostu jechał przed siebie, nie zwracając uwagi na nic ani nikogo. Bo po co? I tak nic nie znaczył. Nie obchodziło go, co z nim będzie. Czy się zgubi? Wpadnie pod coś? Zabije się, trafi do szpitala? A może po prostu ucieknie gdzieś, gdzie skrzywdzeni przez niego ludzie go nie znajdą? Nie chciał wiedzieć. Po prostu jechał przed siebie.
Ale w głębi duszy miał nadzieję, że Langa podąży za nim.
CZYTASZ
Jealousy, jealousy ✩ Renga | Sk8 The infinity | One-shot
Short StoryPo tych słowach czerwonowłosy po prostu się rozłączył. W natłoku emocji kopnął ze złością w zagłówek łóżka oraz rzucił przed siebie pierwszą rzeczą, jaka nawinęła mu się na rękę. Uderzył z całej siły pięścią w ścianę i dopiero widok stłuczonej szybk...