3

37 3 0
                                    

ELIZA


- Eliza zaraz zacznie się śniadanie, a ja mam ochotę na coś dobrego.

- Już, już daj mi jeszcze chwilę – mruknęłam, przewracając się na drugi bok.

- No dalej. Już i tak nie śpisz — to powiedziawszy, Nancy rzuciła we mnie poduszką. - Tak by the way, nawet nie wiesz, jakie mamy szczęście, że mój budzik zadzwonił, bo zostało ci pół godziny na wstanie, ubranie się, uszykowanie i inne takie, na które potrzebujesz czasu.

- Żartujesz? Czemu mnie nie budziłaś wcześniej? - wrzasnęłam, podnosząc się trochę za szybko. Kiedy pojawiły mi się moczki przed oczami, ponownie usiadłam.

- Budzę cię od dobrych dwudziestu minut, więc nie krzycz i się pośpiesz. Gofry schodzą w zabójczym tempie. Czego na bank nikt o zdrowych myślach się nie spodziewał, bo ciasta jest tyle, ile kot napłakał.

Po tym, jak weszłam do łazienki i obmyłam twarz wodą, weszła do niej dziewczyna. Wzięła swój telefon z szafki i już miała wychodzić, gdy obróciła się i stanęła w drzwiach, opierając się o framugę.

- A ty w ogóle czemu tu jesteś? - Zadała pytanie które kiedyś musiało paść.

- Bo nie chciałam się zakochać więc moja mama i rodzeństwo wymyślili, że nie mogę być przez całe życie samotniczką. Dodatkowo.... a nieważne – chciałam wspomnieć o tacie, ale stwierdziłam, że znałam tę dziewczynę dopiero dwa dni.

- A co ma przepraszam bycie samotniczką do tego, że nie chcesz się zakochać? Możesz przecież mieć wielu przyjaciół i nigdy się nie zakochać.

- Tylko właśnie problem jest w tym, że w Nowym Yorku nie mam za dużo przyjaciół.

- Czekaj, czekaj. Mieszkasz w Yorku?

- Przed sekundą to powiedziałam. A co to ma do rzeczy?

- To, że też tam mieszkam.

- Serio? Na jakiej ulicy?

- Hall Ave – gdy dziewczyna wypowiedziała nazwę, potrzebowałam kilku minut na załapanie, gdzie to jest.

- Scott Ln – dziwnie mówiło się ulicę na której się wychowałam, wiedząc, że wspomnienia z niej, były w większości z tatą.

Nie chodziło o to, że tata najbardziej kochał mnie i dlatego tylko dla mnie miał specjalne przezwisko i ze mną spędzał najwięcej czasu. Lucy i Michaela kochał tak samo o ile mojego brata nie mocniej. Dla nich tata również miał swoje przezwiska. Lucy zawsze była na przykład słoneczkiem, bo urodziła się przy jego ostatnich promieniach. Michael, który jest młodszy od niej o kilka minut, nazywany był speedy. Sama nie wiem dlaczego. Rodzice nigdy nie chcieli powiedzieć mi dlaczego. Moje rodzeństwo bardziej przywiązane było do mamy, ale to nie znaczy, że nie przeżyli śmierci taty na swój sposób. Lucy w tamtym okresie strasznie zamknęła się w sobie i nie chciała mówić totalnie o niczym, co na przykład działo się w szkole. A wtedy wyśmiewały się z niej koleżanki, po trochu również upokarzając. Było to jednak przemyślane, że ani ja, ani nawet Michael nie mogliśmy tego zauważyć. À propos mojego brata on również nie zniósł tego dobrze. Całe dnie siedział zamknięty w swoim pokoju i grał na komputerze. Wpadł w nałóg i ledwo zdołaliśmy go od tego uwolnić. Wróciłam jednak do rzeczywistości w której Nancy sprawdziła dokładną lokalizację naszych ulic.

- To jest jakieś dwanaście minut rowerem – odezwała się, cały czas pomniejszając, albo powiększając mapę. - Gdzie chodziłaś do szkoły?

- Na prawie drugą stronę ulicy.

Znajdź moje serce (Trylogia Uczuć) Tom 1  15+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz