Rozdział dzień opóźniony, ale wczoraj byłam na koncercie Podsiadło 😇
Louis podskoczył w łóżku, czując jak serce podchodzi mu do gardła. Odczuwał ogromny niepokój, przez co spojrzał na swoją omegę i dotknął jej nadgarstka, Harry na szczęście dalej spokojnie spał, ale jego wilk nie chciał odpuścić. Musiał wstać i cholera, nie wybaczyłby sobie, gdyby zignorował tą dziwną pobudkę.
Zsunął się z łóżka, a z ziemi podniósł spodnie dresowe, które sprawnie nałożył na swoje nogi, nim wyszedł z sypialni. Zapalił światło na korytarzu i potrzebował dosłownie chwili, aby zrozumieć że Flora stoi przy drzwiczkach, które były zabezpieczeniem aby nie mogła zejść po schodach, wyraźnie próbowała otworzyć je.
- Co ty robisz psotnico? Gdzie się wybierasz? Jesteś za malutka na schody - podszedł do szczeniaka i złapał go w swoje ramiona.
- Tatuś - otworzyła szeroko oczy, wyraźnie nie spodziewając się jego obecności w tym miejscu - Nie spać, brzuszek.
- Jesteś głodna? Zrobimy śniadanko? Dla nas, dla mamy i Finna? - zaproponował, widząc że nici ze spania.
- Mhm, am - uśmiechnęła się niewinnie - Dla mamusi i Finna też! - objęła ramionami kark Louisa.
- W takim razie schodzimy na dół razem - otworzył bramkę i ostrożnie stopień po stopniu schodził na dół.
Flora cierpliwie się go trzymała i w kuchni oboje mieli dużo zabawy, szykując śniadanie, a Louis czasem dawał po jakimś owocu do buzi Flo, chciał aby ta w przyszłości nie grymasiła. Udało im się przygotować naleśniki, jednak kuchnia nie była w najlepszym stanie po ich przygotowaniach, jednak nie żałował niczego z tego poranka. Uwielbiał takie spontaniczne rzeczy, gdzie jeszcze mocniej zacieśniał więzi ze swoimi szczeniakami.
Postanowił najpierw zanieść na górę Florę i ponownie zamknął bramkę, prosząc by czekała na niego grzecznie, a sam wrócił po tace ze śniadaniem do łóżka dla nich.
- Mamusi nie ma, mama? - Flora złapała się mocno jego nogi, nie widząc bruneta w łóżku.
- Nie wiem gdzie mama, przed chwilą tu jeszcze była - zmarszczył czoło - Harry?
- Łazienka! Możesz przyjść na chwilę Lou? - rozszedł się głos bruneta.
- Tak, już idę - odparł - Będziesz grzeczna? Poczekasz tu? Możesz już jeść słoneczko - posadził Florę na łóżku.
- Grzeczna - potwierdziła, sięgając rączkami do swojego plastikowego talerzyka.
Louis przeszedł do łazienki szybkim krokiem i od razu złapał wzrokiem swojego narzeczonego.
- Obudziłem się z mdłościami i bólem podbrzusza - Harry spojrzał z zagryzioną wargą na narzeczonego - I um, za kilka minut wynik - wskazał na plastik leżący na blacie.
- Myślisz... Że możesz być w ciąży? - niebieskie oczy zabłyszczały na samą myśl o szczeniaku.
- Nie wiem, może? - zielone oczy były pełne emocji - Warto sprawdzić.
- Masz test, musiałeś o tym myśleć wcześniej - zauważył mądrze Tomlinson.
- Odkąd nie używamy zabezpieczeń, kupiłem kilka - potarł swoje uda - I um, może sutki mnie od kilku dni bolą?
- Czyli to jest możliwe - jego żołądek się zacisnął - Zrobiłem śniadanie, a dopóki się nie dowiem to nie ruszę nic.
- Śniadanie? Ty? - wyglądał na zaskoczonego - Co to za święto? - podszedł do starszego i złapał lekko jego dłoń, próbując zażartować.
CZYTASZ
Therapy || Larry
Fanfiction- Myślę, że nawet będziesz miał co do tego sposobność, tylko z nim porozmawiaj - poleciła tajemniczo - W kuchni masz jeszcze ciepły obiad, ja wracam do twojego taty i rodzeństwa. - Porozmawiać z nim? Brzmi tajemniczo, nie wiem czy powinienem się bać...