Z góry przepraszam, za tak nudny rozdział, ale musiałam przez to jakoś przebrnąć. Miłego Czytania J
Siedzę na czymś twardym a ciemność, która panuje wokół przyprawia mnie o migrenę. Chcę wstać, ale mam wrażenie, że moje nogi ważą tonę. Nie mam pojęcia gdzie się znajduje i jak tu dotarłam, ale czuję już jak strach zaczyna panować w mojej głowie.
- Halo, jest tu ktoś? - mówię szeptem i po raz kolejny próbuję wstać, bezskutecznie.
- Jak dobrze, że jesteś Brooklyn - zachrypnięty głos sprawia, że na mojej skórze pojawia się gęsia skórka.
- Ay, nie próbuj się ruszać, skarbie. Twoje nóżki są w niezłym gównie.
Śmiech obcego mi mężczyzny wypełnia pomieszczenie w którym się znajdujemy, a ja sama zaczynam się niekontrolowanie trząść. Po omacku łapię nogi i schylam się by dotrzeć do stóp. Sunę dłońmi po udach, następnie zjeżdżam ręką po łydkach, aż w końcu spotykam się z zimną podłogą. W miejscu, gdzie powinny znajdować się moje stopy czuję jedynie chłód posadzki. Ból głowy nasila się. Badam palcami zimną nawierzchnię podłogi i mam wrażenie, że zaraz zemdleje. Nie czuję moich stóp.
- Co mi zrobiłeś pieprzony sukinsynie?! - wrzeszczę najgłośniej jak potrafię.
Fakt, że nie wiem gdzie znajduje się aktualnie mężczyzna sprawia, że zaczynam kręcić głową w każdą możliwą stronę.
- Chcesz mnie zobaczyć? - chichocze ponownie, a następnie dodaje - Ja też tego pragnę, skarbie.
Mrużę oczy, gdy słaby promień światła pada na moją twarz. Tuż przed moją głową wisi goła, ledwo świecąca żarówka, która dostarcza mi jednak wystarczająco dużo światła, by zobaczyć to co chcę ujrzeć najbardziej. Moje stopy zatopione są w twardym jak skała cemencie. Do mojej głowy wkrada się jedna myśl, którą za chwile wypowiadam.
- Umrę tutaj - szepczę i podnoszę przerażony wzrok.
Mężczyzna w czarnej masce spogląda na mnie z uśmiechem na ustach. Ból pulsuje w mojej głowie i nie daje mi racjonalnie myśleć.
- Jeśli masz mnie zabić, zrób to szybko - mówię i układam swoje lodowate dłonie na kolanach.
Zaczynam rozglądać się po pomieszczeniu w którym aktualnie się znajduję i gdzie prawdopodobnie zakończę swój żywot. Siedzę na metalowym stołku, a zapach stęchlizny panujący wokół sprawia, że mam ochotę wymiotować. Brak okien w pomieszczeniu przyprawia mnie o jeszcze większe mdłości.
Podnoszę głowę i pierwsze co zauważam to ogromny kanister i paczka zapałek w rękach bandyty. Przełykam głośno ślinę. Nie mam pojęcia skąd to wziął, ale wiem jedno, to nie zakończy się dobrze.
- Co chcesz zrobić? - pytam łamiącym się głosem i po raz kolejny połykam zebraną w przełyku ślinę.
Nie chce by wiedział jak bardzo przerażona jestem.
- Zdechniesz tak jak twój tatuś i matka, tylko tym mam się dziś zająć.
Rzuca zapałki na ziemię, a następnie otwiera zbiornik i śmieje się złowieszczo. Okropny zapach benzyny szybko dociera do mojego nosa. Ze skupieniem patrzę jak mężczyzna podnosi pojemnik i zamachując się przed tym, wylewa całą jego zawartość prosto na moje ciało. Wiedząc co mnie czeka, zamykam oczy i zaczynam w głowie recytować modlitwę, którą w dzieciństwie nauczyła mnie mama.
CZYTASZ
Judgment
Fanfiction„...Brooklyn Rose, w związku z przedstawionymi dowodami uznajemy cię za winną śmierci twoich rodziców. Zostajesz zesłana do Szpitala Psychiatrycznego, tam lekarze zajmą się tobą i pomogą ci uporać się z Twoimi Problemami” „To Justin, Justin Bieber...