Runa
Po szesnastu latach cierpień moim rodzicom wreszcie udało się mnie pozbyć. Pewnego wieczoru oznajmili mi, że mam się pakować, gdyż jeszcze tego samego dnia wyjeżdżam do Jokahamy, by tam zamieszkać w internacie. Nie wytłumaczyli mnie, dlaczego podjęli taką decyzje. Nie ustalili tego ze mną. Ja jednak nie zamierzałem im tego wypominać. Dlatego z nadzieją, że będzie mi lepiej, spakowałem się grzecznie, pożegnałem się z nimi formalnym ukłonem i wsiadłem do taksówki, która zawieść mnie miała wprost pod internat.
Po kolejnej godzinie byłam już na miejscu. Taksówkarz za drobną opłatą pomógł mi z bagażem i teraz stałem pod drzwiami do swojego nowego domu. Pokój miałem dzielić z jeszcze jedną osobą, co nie wydawało się najgorszą opcją, zważywszy na fakt, że do dyspozycji mieliśmy coś bardzo podobnego do kawalerki - przynajmniej wedle opisu, który znalazłem w internecie.
Wziąłem głęboki wdech, starając się uspokoić serce, które w tym stanie zdecydowanie nie powinno być tak rozszalałe, i zapukałem cicho, odsuwając się o krok. Nie minęła nawet minuta, a drzwi otworzyły się szeroko jakby zapraszając mnie do środka. Chwyciłem swoje rzeczy i wtarabaniłem się do środka, podskakując lekko, kiedy znienacka po całym korytarzu rozszedł się huk.
- Przepraszam... - usłyszałem zaraz po tym. Odwróciłem się na pięcie, spoglądając w stronę stojącego nieopodal chłopaka, zapewne mojego współlokatora. Był dość wysoki i barczysty, chociaż nie wyglądał, jakby regularnie trenował. Miał kruczoczarne włosy, przy głowie pojawił mu się jednak ciemno miedziany odrost. Jednak tym, co przykuło moją uwagę, były jego jasnoniebieskie oczy, które zdawały się wręcz błyszczeć, pomimo przygaszonych świateł.
- Jestem Rika, a to... - wskazał na swoje oczy - To tylko soczewki - zaczerwieniłem się zawstydzony. Musiałem wyjątkowo długo wpatrywać się wprost w jego oczy. Rika nie wydawał się jednak skonsternowany, oburzony czy zniesmaczony, posłał mi jedynie kwadratowy uśmiech, poprawiając okulary, które co i rusz spadały mu z nosa.
- Runa - odchrząknąłem, pochylając się nisko, dokładnie jak uczono mnie w dzieciństwie. Ciemnowłosy spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony, nie do końca wiedząc, co ma począć. Wyciągnął w moją stronę ręce, zupełnie jakby chciał chwycić mnie za ramiona i podnieść, po chwili jednak zmienił decyzję i wycofał się gwałtownie.
- Możesz ograniczać się do zwykłego cześć - zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po karku. Wyprostowałem się zbyt szybko, co zaskutkowało mglistym bólem głowy i trudnością w złapaniu oddechu. Zmarszczyłem delikatnie nos, tak jak robiłem za każdym razem, gdy musiałem odzyskać równowagę - Wszystko w porządk...
- Tak, nie przejmuj się - odpowiedziałem zbyt szybko, by brzmieć wiarygodnie. Rikę znałem od kilku minut, nie czułem więc potrzeby, ni chęci, by wyspowiadać się mu z własnych problemów. Uważałem, że nie jestem warty obarczania innych własnymi problemami. Niektórzy, łącznie ze mną, muszą zwyczajnie przebrnąć przez życie niosąc na plecach pewien ciężar - Pokażesz mi mój pokój? - uśmiechnął się na udowodnienie, że nic mi nie jest, chociaż wymagało to ode mnie sporego nakładu energii.
- Mhm - mruknął, przez kilka długich sekund przyglądając mi się uważnie, zupełnie jakbym miał zaraz umrzeć na jego oczach - Jest naprzeciwko kuchni, zaraz obok mojego - bez pytania chwycił jedną z moich toreb, kierując się w stronę niebieskich drzwi na końcu pomieszczenia.
Moja sypialnia okazała się mała, lecz i tak większa, niż w moich wyobrażeniach. Naprzeciw drzwi znajdowało się okno, które zajmowało większą część ściany. Zaraz pod nim ustawiono białe, drewniane biurko i krzesło w tym samym kolorze z poduszką w miętowym odcieniu. Obok niego wciśnięto szafę, zbyt szeroką jak na tak mały pokój. Na lewo od drzwi ustawiono łóżko, przykryte miętową narzutą, która kolorystycznie pasowała do pustej doniczki stojącej na półce nad posłaniem. Ściany oryginalnie były białe, z biegiem czasu przybrały jednak szary odcień, który wręcz zlewał się z szarymi panelami na podłodze.
- Zapewne mieszkałeś w lepszych warunkach... - rzucił Rika, kładąc torbę na podłodze obok łóżka - Ale uwierz, że da się przyzwyczaić. Mieszkam tu od dwóch lat i muszę przyznać, że jest całkiem jak w domu - zaśmiał się lekko - Chociaż może uważam tak, dlatego, że wcześniej wcale nie żyłem o wiele lepiej - jego chichot na moment przerodził się w westchnienie pełne żalu i nostalgii, gdybyśmy znali się chociaż trochę dłużej, zapytałbym go o przeszłość, nie chciałem być jednak nachalny.
- Skąd wiesz, że wcześniej nie mieszkałem w motelu? - zapytałam zamiast tego, przejeżdżając dłonią po zagłówku, który okazał się dziwnie czysty.
- Nie ciężko było znaleźć informacje o twojej rodzinie. Internet jest naprawdę kopalnią wiedzy - posłał mi promienny uśmiech wyglądając tak niewinnie, aż przez chwilę zapomniałem, iż właśnie przyznawał się to stalkowania mnie - Kenta Kaneki to twój ojciec, prawda? - pokiwałem głową, chłopak już wiedział, nie miałem więc po co kłamać - Prowadzi luksusową restaurację w samym centrum Tokio, zapewne nie narzeka na brak dochodów. Zresztą tak samo jak twoja matka, Kaiko, która z kolei jest na wysokim stanowisku w firmie farmaceutycznej...
- Nie jestem pewny, czy zdajesz sobie sprawę, jak przerażająco w tym momencie brzmisz - przerwałem mu. Rika jedynie uśmiechnął się szerzej, ukazując rządek jasnych zębów.
- Przepraszam, ale zwyczajnie kiedy usłyszałem twoje nazwisko po raz pierwszy, coś mi zaświtało - wzruszył ramionami z nonszalancją, najwyraźniej nie uważając swoich działań za coś podejrzanego lub dziwnego - W każdym razie, zostawię cię na razie samego. Rozpakuj się na spokojnie, wieczorem pokażę ci kampus - dodał, unosząc dłoń na pożegnanie i znikając w salonie. Przyglądałem się chwilę wejściu do sypialni, jakby oczekując, że chłopak za chwilę wróci. Gdy jednak nic takiego się nie zdarzyło, przeniosłem wzrok na swój bagaż. Dwie walizki i dwie torby... Byłoby tego mniej, gdyby nie ogrom leków i urządzeń, które miały umożliwić mi przeżycie z moją chorobą. Możliwe, że gdyby zobaczyła to sobą z tą samą przypadłością, uznałaby, że zapomniałem o większości rzeczy... Sprawy miały się jednak inaczej. Cele większości ludzi było godne życie i wykurowanie się, ja jednak chciałem jedynie przeżyć. O nic więcej nie prosiłem, jak tylko przeżycie...
CZYTASZ
PAIN
Teen FictionRuna nigdy nie był kochany, chociaż całe swoje życie innich miłością obdarzał. Rika z kolei był tym, którego zawsze kochano, a który nigdy nie kochał. Obaj zdawali się zupełnymi przeciwieństwami, a jednak łączyło ich znacznie więcej, niż którykolwie...