Pov. Harry
Wakacje powoli dobiegały końca, a ja już tęskniłem za murami Hogwartu. Z tego co przeczytałem w liście w tym roku miało się sporo zmienić. W końcu dyrektor pozwolił nam używać telefonów, ale ten przywilej należał tylko do uczniów 6 roku co całkiem mi odpowiadało. Mogliśmy spokojnie uniknąć jakiś głupich żartów ze strony pierwszorocznych i zakres osób które będą do mnie pisać był niezwykle ograniczony. Oczywiście dalej nie mieliśmy dostępu do internetu, ale sam telefon to było już coś.
Ostatni miesiąc spędziłem u Rona dzięki czemu mogłem odpocząć od zrzędzenia wujostwa i ich rozkapryszonego dzieciaka. Wziąłem się powoli za pakowanie rzeczy do szkoły. Dzień wcześniej wszyscy byliśmy na ulicy Pokątnej gdzie bez problemu kupiłem wszystko z listy. Nie obyło się jednak bez kłótni z Malfoyem na którego wpadłam przed księgarnią. Wkurwiał mnie niemiłosiernie, ale musiałem się opanować w końcu nie byliśmy już dziećmi. Kiedy tak rozmyślałem nad tym dlaczego Malfoy mnie tak nienawidzi do pokoju wszedł mój przyjaciel.
—Cześć stary i jak gotowy na kolejny rok w Hogwarcie? — usiadł na fotelu niedaleko mojego łóżka.
—Tak już się prawie spakowałem — uśmiechnąłem się do niego wkładając ostatnie rzeczy do swojego kufra. — Szczerze to już nie mogę się doczekać, aż przekroczę próg szkoły. Już niedługo ją skończymy i zaczniemy pracę. Lepiej korzystać z tych uroków jak najdłużej, bo nie wiem jak ty, ale ja będę tęsknił za tym miejscem. — usiadłem na łóżku z westchnieniem.
— To zostań nauczycielem. Nie będziesz musiał się rozstawać ze szkołą, a jestem pewien że Ginny to zrozumie. — spojrzał na mnie znacząco i się zaśmiał. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi. Odkąd w zeszłym roku zacząłem spotykać się z dziewczyną wszyscy liczyli, że po ukończeniu szkoły się pobierzemy, ale tak naprawdę ja nie byłem do tego w ogóle przekonany. To nie tak, że nie czułem nic do dziewczyny po prostu nie śpieszyło mi się do ślubu. Odetchnąłem cicho i spojrzałem na niego.
—Myślałem o tym, ale nie wiem jeszcze co będę robił po skończeniu Hogwartu. Poza tym Voldemort dalej gdzieś tam jest i w każdej chwili może uderzyć. Do tej pory było niezwykle spokojnie, ale w każdej chwili może się to zmienić. — oparłem się na rękach odchylając do tyłu. Ron tylko pokiwał głową. Wiedział że mam rację więc nie zamierzał tego kwestionować. — Dobra koniec tych dziwnych przemyśleń, w końcu już jutro wracamy do szkoły profesor Snape z pewnością znowu będzie się na nas wyżywał. — zaśmiałem się, a Ron razem ze mną. — W ogóle to gdzie jest Hermiona?
— Przeniosła się na pokątną razem z Ginny. Uznała, że nie ma jeszcze wystarczającej ilości książek na ten rok. Moim zdaniem i tak zabrała ich za dużo w końcu przecież na miejscu mamy do dyspozycji ogromną bibliotekę, z której i tak nie będzie wychodzić. — wzruszył ramionami, a ja tylko pokiwałem głową z politowaniem.
—Chłopcy chodźcie na obiad! — krzyknęła z domu pani Molly. Wstałem z łóżka i przeciągnąłem się.
—Już idziemy! — odkrzyknąłem idąc w stronę drzwi. Ron też się zebrał i poszedł za mną.
W jadalni nie było jeszcze praktyczne nikogo oprócz gospodyni i bliźniaków, którzy robili jej drobne psikusy przez co dostali po głowie. Usiadłem przy stole w ciszy. Tak naprawdę nie miałem ochoty jeść, ale nie miałem wyjścia, ponieważ mama Rona uważała, że jestem za chudy. Ja nie podzielałem jej zdania, ale tak naprawdę w tej kwestii nie miałem nic do powiedzenia chodź później nie czułem się najlepiej i chciało mi się wymiotować. Grzecznie czekałem, aż pani domu wszystko przygotuje. Nie chciałem jej przeszkadzać, bo i tak w kuchni byłem dość słaby. Po chwili do domu weszły dziewczyny, a Ginny od razu do mnie podeszła i mnie pocałowała. Oczywiście oddałem pocałunek.
—Cześć kochanie —przywitała się i usiadła obok mnie. Uśmiechnąłem się lekko i chwyciłem jej ciepłą dłoń, którą delikatnie ucałowałem. Starałem się być dla mniej jak najlepszy. — Podasz mi swój numer w Hogwarcie prawda skarbie? — spojrzała mi w oczy. Zanim zdążyłem odpowiedzieć wtrącił się Ron.
—Po co skoro i tak się nie rozstajecie nawet na chwilę. — zaśmiał się, a dziewczyna zmierzyła go nienawistnym spojrzeniem.
—Bo chcę mieć z nim kontakt nawet jak wychodzi gdzieś z wami, do tego przecież nie mamy wspólnych zajęć — zrobiła obrażoną minę, a ja się zaśmiałem.
—Ginny ty nawet jeszcze nie możesz mieć telefonu jesteś przecież rok niżej od nas. — pogłaskałem dziewczynę po policzku, ale ta jeszcze bardziej się obraziła uświadamiając sobie, że miałem rację. Pokręciłem lekko głową i skupiłem się na jedzeniu, które podała nam pani Molly. Zjadłem tyle ile mogłem, a i tak uznała że to jest stosunkowo za mało przez co po obiedzie musiałem się na chwilę położyć. Wyjąłem swój telefon, który dostałem razem z listem od dyrektora. To było naprawdę fajne, że nie musieliśmy kupować tych telefonów sami. Włączyłem go chcąc zobaczyć jak wygląda w środku i od razu wyświetlił mi się komunikat, że hasło do telefonu dostanę dopiero na uczcie po przydzieleniu pierwszoroczniaków do swoich domów. Westchnąłem cicho i wyłączyłem go chowając z powrotem do torby. Pozostało mi tylko czekać, chodź tak naprawdę miałem tylko kilku dobrych znajomych, więc moja lista kontaktów będzie naprawdę krótka. Z tą myślą udało mi się zdrzemnąć chodź przez chwilę zanim przyszła Hermiona i wyciągnęła mnie na spacer.
Wiedziała o moich problemach z odżywianiem, ale jako jedyna nic nie mówiła tylko starała się mnie wspierać co w zupełności mi odpowiadało bo nie musiałem odpowiadać na niezręczne pytania, na które tak naprawdę nie znałem odpowiedzi. Tak po prostu było od zawsze i ciężko było mi to po prostu od tak zmienić. Chodź wcześniej piłem jakieś eliksiry to teraz już po prostu nie widziałem w tym sensu. Nie pomagały mi, a byłem po nich okropnie senny. Przez jakiś czas szliśmy z Hermioną w kompletnej ciszy. Nie przeszkadzało mi to, bo mogłem spokojnie pomyśleć, ale po chwili usłyszałem jej głos.
—Wszystko w porządku Harry? — spojrzałem na nią.
—Tak, a jak ma być? Czuję się nieźle i już jutro wracamy do szkoły. Wszystko wróci do normy — uśmiechnąłem się szczerze, ale widziałem, że ona nie do końca mi wierzy w moje słowa. Odetchnąłem cicho. — No dobra czuję się chujowo. Za dużo zjadłem i mam ochotę zwymiotować. — zobaczyłem w jej oczach zmartwienie na co się lekko uśmiechnąłem. Chciałem jej tym przekazać, że nie ma o co się martwić i że nic mi nie będzie, ale dziewczyna nie wyglądała na przekonaną. Nic nie mogłem na to poradzić więc po prostu się nie odzywałem. Do domu wróciliśmy dopiero wieczorem. Nie jadłem kolacji bo i tak nie dałbym rady, więc po prostu sobie odpuściłem. Poszedłem wziąć prysznic i odświeżony poszedłem po prostu spać.
CZYTASZ
Nieznane uczucie Drarry
FanfictionJedno jedyne wydarzenie sprawiło, że z wrogów przeszliśmy na całkiem inny poziom znajomości. Nikt nie mógł temu zapobiec, ani tego przewidzieć. Jedna błędnie podana cyfra w numerze telefonu zaważyła na wszystkim, a czy tego żałuje? W żadnym wypadku.