Pov. Harry
Jak na złość obudziłem się dość późno przez co o mało nie spóźniliśmy się na pociąg. Zdyszany wszedłem do przedziału Gryfonów i zająłem swoje standardowe miejsce tak samo jak moi przyjaciele. Oczywiście dołączyła do nas również Ginny, która od razu usiadła obok mnie i wtuliła się w moje ramię. Objąłem ją w pasie, ale nie mieliśmy nawet chwili spokoju.
—Słyszeliście, że Malfoy został w tym roku prefektem Slytherinu? — powiedział Neville przez co wszyscy na niego spojrzeliśmy.
—Żartujesz sobie? — zapytała Hermiona nie kryjąc oburzenia. —Ta podła fretka została prefektem? — zmarszczyła brwi w dość zabawny sposób przez co razem z Ronem zachichotaliśmy. — A was co tak bawi? — spojrzała na nas.
— Nic, nic — uniosłem ręce w obronnym geście. Nie chciałem jej jeszcze bardziej wkurzać bo zła Hermiona równało się z niebezpieczna Hermiona.
— Nie żartuje. Malfoy chodzi od przedziału do przedziału i kontroluje wcześniej tutaj też zaglądał, ale was jeszcze nie było. — na te słowa Hermiona wróciła wzrokiem na chłopaka za którym stał już Malfoy. Spojrzałem na niego i zmierzyłem lekko wzrokiem. Jak zawsze był idealnie ubrany w białą koszulę, czarny garnitur i szaro - zielony krawat. Jego wręcz białe włosy były idealnie ułożone, a stalowe tęczówki obserwowały nas wszystkich po kolei.
— Oh widzę Potter, że jednak zdążyliście, a już się łudziłem że jednak w tym roku nie zobaczę twojej durnej mordy —uśmiechnął się z obrzydzeniem. Szczerze miałem w dupie jego zdanie na mój temat.
—Nie jesteśmy już za starzy na takie zaczepki Malfoy? — spojrzałem mu prosto w oczy i wtedy zauważyłem w jego oczach coś czego nie potrafiłem opisać. Jednak to dość szybko zniknęło.
—Nie będę marnował swojego cennego tlenu na rozmowę z tobą — powiedział i poszedł dalej opuszczając po chwili nasz przedział.
—Jebany dupek —wyraził swoje niezadowolenie Ron, a reszta go poparła, tylko ja zastanawiałem się czym było to uczucie, które zagościło w jego oczach.
Po kilku godzinach, które upłynęły nam na rozmowie byliśmy na miejscu. Razem z moją paczką wysiadłem z pociągu, jak zawsze nasze bagaże zostały przetransportowane na osobnych powozach. Rozejrzałem się wokół i przeciągnąłem. Nie wiedziałem jednak, że pewna para stalowych oczu zawzięcie mnie obserwuje. Stałem tak przez chwilę dopóki nie zostałem pociągnięty za rękę przez Ginny.
—Harry chodź bo zaraz odjedzie nam ostatni powóz, a nie chce mi się iść taki kawał na piechotę. — westchnęła rudowłosa i poszła przed siebie. Ruszyłem za nią bez słowa i zająłem miejsce w powozie, który był ciągnięty przez dwa Testrale. Oczywiście nikt oprócz mnie i Luny ich nie widział. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo sam uważałem je za piękne, ale inni mogliby się ich przestraszyć. Obserwowałem stworzenia w drodze do zamku kompletnie nie słuchając dziewczyny, co uświadomiła mi dopiero szturchnięciem w ramię.
—Harry czy ty mnie w ogóle słuchasz? — zapytała z pretensją w głosie.
—Tak. Oczywiście, że cię słucham — uśmiechnąłem się do niej czule dzięki czemu kontynuowała swój monolog, a ja mogłem ponownie oddać się swoim myślom. Jak miałbym być szczery to na dzisiaj miałem dość jej gadania i chciałem jak najszybciej ukryć się w swoim dormitorium.
Odetchnąłem spokojnie kiedy byliśmy już w zamku. Mieliśmy jeszcze godzinę do uczty. W tym czasie pozwolono nam się rozpakować i odświeżyć po podróży co zrobiłem z wielką chęcią od razu idąc w stronę pokoju wspólnego Gryffindoru. Nie zwracając większej uwagi na swoją dziewczynę poszedłem prosto do dormitorium się rozpakować, a później skorzystałem z wolnej łazienki i wziąłem krótki, ale przyjemny prysznic. Pomogło mi to trochę się rozluźnić. Po prysznicu ubrałem się w czarno - czerwoną szatę i czerwono - złoty krawat. Jako tako ułożyłem włosy, ale jak zawsze były bardzo oporne co nie ułatwiało mi zadania, więc po paru minutach po prostu je zostawiłem takimi jakie były. Spojrzałem w lustro i zauważyłem, że szata zaczynała powoli na mnie wisieć. Westchnąłem i wyszedłem z dormitorium, a później z pokoju wspólnego Gryfonów i poszedłem na ucztę.
Jak zawsze było tam mnóstwo osób. Z samego przodu były zostawione miejsca dla pierwszoroczniaków. Usiadłem naprzeciwko Hermiony i Rona, którzy spojrzeli na mnie dziwnie. Uśmiechnąłem się tylko do nich miło i rozejrzałem po sali. Mój wzrok sam powędrował do stołu Ślizgonów. Nie dostrzegłem tam jednak blondyna co trochę mnie zdziwiło, bo jako prefekt powinien tutaj być. Nie upłynęła jednak nawet minuta, a chłopak przekroczył próg Wielkiej Sali ewidentnie czymś poirytowany. Obserwowałem przez chwilę jego drogę od wejścia do miejsca przy stole. Jednak w końcu musiałem odwrócić wzrok żeby skupić się na tym co mówi Dumbledore.
—Witam wszystkich na rozpoczęciu kolejnego roku w naszej szkole. Dla jednych to będzie początek, dla innych koniec nauki w tych murach, ale mam nadzieję, że dobrze wykorzystacie ten czas. Tuż po przydzieleniu pierwszorocznych do odpowiednich im domów przed uczniami 6 roku pojawią się karteczki z indywidualnym hasłem do ich telefonów. Prosiłbym o nie przekazywanie ich innym tak samo o nie zgubienie hasła czy samego telefonu ponieważ innego nie otrzymacie. Niezmienny też pozostaje zakaz dotyczący wchodzenia do zakazanego lasu. Dobrze skoro wszystko już jest jasne to proszę profesor McGonagall o przydzielenie pierwszorocznych do domów. — zakończył swoją wypowiedź profesor, a uczniowie ustawili się na środku.
—Pan Dean Evans. — powiedziała dość głośno McGonagall, a ciemnowłosy chłopak do niej podszedł i usiadł na stołku. Po paru minutach tiara przydzieliła go do Ravenclawu. Oparłem podbródek na splecionych dłoniach. Obserwowałem ceremonię ze znudzeniem. Do każdego domu przydzielono po kilku uczniów zresztą jak co roku. Kiedy to wszystko dobiegło końca tak jak zapowiedział dyrektor przede mną pojawiła się karteczka. Chwyciłem ją i spojrzałem na hasło. Była tam data mojego urodzenia. 'Banalne' pomyślałem i schowałem karteczkę do kieszeni szaty. Zamierzałem przejrzeć telefon na spokojnie dopiero we własnym łóżku.
Stoły przed nami zapełniły się pachnącym jedzeniem. Ron jak zawsze nałożył sobie wszystkiego w ogromnej ilości przez co zastanawiałem się czasem czy aby nie ma w sobie jakiegoś robaka którego musi karmić.
—Ron zostaw też coś dla innych — zaśmiała się Hermiona, a on tylko rzucił jej zdziwione spojrzenie, bo jedzenia było i tak za dużo. Również się zaśmiałem i nałożyłem sobie małą porcję oraz nalałem soku. Jak zawsze jadłem tylko tyle ile musiałem, żeby przeżyć.
Po kolacji pierwszoroczni zostali doprowadzeni przez prefektów swoich domów, a nasza trójka i oczywiście Ginni udaliśmy się spokojnie do pokoju wspólnego Gryfonów. Po pożegnaniu się z dziewczynami spokojnie udałem się do dormitorium gdzie skorzystałem z łazienki, gdzie umyłem też zęby. Po tych czynnościach przebrałem się w piżamę i położyłem na łóżku włączając telefon. Odblokowałem go i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to ikona czatu z nieznanym numerem.
CZYTASZ
Nieznane uczucie Drarry
FanfictionJedno jedyne wydarzenie sprawiło, że z wrogów przeszliśmy na całkiem inny poziom znajomości. Nikt nie mógł temu zapobiec, ani tego przewidzieć. Jedna błędnie podana cyfra w numerze telefonu zaważyła na wszystkim, a czy tego żałuje? W żadnym wypadku.