Lily
Wróciłam w końcu do domu po staniu w todze od samego rana. Zrzuciłam ją z siebie od razu, jak tylko przekroczyłam próg mojego pokoju.
O tak, od razu lepiej.
Dzięki Bogu miałam ją na sobie tylko dzisiaj, na próbach oszczędzili nam tych tortur i noszenia tego cały czas, ćwiczyliśmy ten teatrzyk we własnych ubraniach. Można powiedzieć, że zakończenie było strasznie oficjalne, przynajmniej w moim odczuciu. Nie lubiłam tych sztywnych ram, które trzeba zachować podczas wszystkich arcyważnych okazji. Stania prosto, słuchania każdego przemówienia i uśmiechania się na siłę. Tego typu uroczystości już dawno chyba przestały być dla samych absolwentów, a dla ważniaków z urzędu miasta czy naszych rodziców. Takiego byłam zdania po tym, ile ćwiczeń i kwestii musieliśmy się nauczyć, jak stać, jak wychodzić po świadectwo, jak ułożyć przemówienie, jak zejść z tej przeklętej sceny po oklaskach zapłakanych matek. Czy naprawdę nie można było ukończyć szkoły bez tych wszystkich pierdół? Prawda jest taka, że te wszystkie akrobacje wykonywaliśmy tylko po to, by zadowolić naszych rodziców i nauczycieli. Będą mieli kolejne zdjęcie do postawienia na kominku, pokazujące spoconego od togi ucznia, z grymasem uśmiechu i zwiniętym papierkiem w ręku, chcącego już jak najszybciej wskoczyć pod letni prysznic.
Podczas prób dalej tego nie czułam, zrozumiałam dopiero kiedy założyłam na siebie to cholerne prześcieradło - ukończyłam dzisiaj szkołę. Nie będę więcej siedzieć w szkolnej ławce, ostatni raz szłam tym korytarzem jako uczeń, przeklinałam zacinający się zamek mojej szafki i ćwiczyłam na sportowej hali. Mimo, iż to do mnie dotarło, dalej ciężko mi w to uwierzyć. Kiedy byłam mała ten dzień wydawał mi się tak bardzo odległy, że aż nierealny. Jednakże dzisiaj stoję tu, w samej już bieliźnie, z granatowym materiałem na podłodze, kiedy jest już po wszystkim.
Na dłuższą chwilę się zawieszam i zatapiam w myślach, bo o Boże, dopiero teraz zaczynam poważne życie. Wybór studiów, mieszkanie bez rodziców, wszystkie domowe obowiązki, zarządzanie czasem i moimi dalszymi decyzjami. Teraz wszystko będzie zależeć głownie ode mnie, a ja nie wiem, czy jestem na to wszystko gotowa.
To nie tak, że nie znam życia - już do tego momentu wiem, że poradziłabym sobie mieszkając sama. Ten strach jest chyba przez fakt, że tyle osób w przemowach podkreślało naszą samodzielność i dorosłość, jakby nie wiedzieli, z jakimi idiotami mieli na co dzień do czynienia i kogo wypuścili na wielki, szeroki świat. Tłumaczą nam, jak bardzo dojrzali już powinniśmy być w tym wieku, jakby sami nie wiedzieli, jak to wygląda naprawdę. Kto z nich był już w pełni dorosły i ogarnięty mentalnie, kiedy kończył w liceum?
Z moich przemyśleń wyrwał mnie stukot naczyń i pogawędka rodziców na dole, czyli mama skończyła już robić późne śniadanie. Wszyscy byliśmy rano tak zestresowani, że nikt nic nie zjadł, więc głód dawał się nam we znaki. Złożyłam togę w kostkę i położyłam na krześle, przebrałam się w oversizową koszulkę z krótkim rękawem i spodenki, wyszłam z pokoju i zaczęłam schodzić schodami do kuchni na posiłek. Temperatura ewidentnie dawała dzisiaj w palnik i miała gdzieś, że wszyscy tu umieramy. Kiedy weszłam do pomieszczenia taty już nie było, pewnie poszedł do garażu załatwiać swoje sprawy, siedział tam nawet kiedy miał wolne, bo było to jego ulubione miejsce w domu. Ten człowiek nigdy nie mógł usiedzieć w miejscu nic nie robiąc, i chyba niestety mam to po nim.
Usiadłam do stołu w momencie, kiedy mama postawiła na stole sałatkę i dzbanek wody z cytryna oraz miętą. W takich chwilach dziękowałam za możliwość pójścia do ogródka po własne zioła.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha widząc sałatkę grecka przede mną na stole. Mama wyjątkowo pozwoliła wybrać mi sobie jadłospis, bo jak to określiła "dzisiaj należy do mnie". Mój starszy brat wiecznie nią gardził, więc nie mogę się doczekać, kiedy dowie się, co jest w domu do jedzenia.
CZYTASZ
Teenage Dream
Novela JuvenilJezioro, nad którym spędzałam większość wakacji, ulubione drzewo, dom z werandą, pomost. Szum wody, wiatru, stare radio grające w tle. Spokój i bezpieczeństwo. Ale czy na pewno? Bo czasem musimy sobie pozwolić na wyidealizowane wizje świata, bo...