Zacznijmy od początku..

6 1 0
                                    

19.05.2006r. Szpital Universitario La Paz, Madryt.

- Gratulacje! Urodziła pani śliczną i zdrową dziewczynkę.
Pielegniarka podała blond włosej kobiecie dziecko. Kobieta patrzyła na tą malutką istotę z ogromnym szczęściem, nie była nastawiona do tego co zaraz miało się wydarzyć.

Do sali wszedł mężczyzna, był wysoki, jego uszy były dłuższe i szpiczaste, a także miał blond włosy sięgające ramion. Był ubrany w biały fartuch, a na jego twarzy formowała się powaga.

- Panno Marie Màrtine, gratuluję urodzenia tak pięknej istoty, ale niestety mam dla pani złe wieści.

Mężczyzna bardzo spoważniał, podszedł bliżej łóżka na którym leżała kobieta. Postukał palcem w brodę i zaczął mówić.

- Jest mi bardzo przykro ale, pani córka urodziła się z przeklętym znamieniem.

Kobieta zrobiła wielkie oczy z nie dowierzania. Nie mogła uwierzyć że jej córka która właśnie się urodziła jest przeklęta do końca życia.

W oczach kobiety były łzy, Marie była w rozsypce. Przeklęte znamie, szczerze mówiąc nikt już nie pamiętał że ono istnieje, ze względu na to że nikt na tej planecie go nie miał.

Znamię to znajdowało się na szyji jej córki, było małe, i ledwo co widoczne, dlatego że znamie nie zawsze będzie widoczne na ciele. Lecz to nie znaczy że nie będzie działać.

- Potoczna nazwa dla tego znamienia to Penumbra negra, co tłumaczone z hiszpańskiego ozancza Czarny mrok.- Mówił lekarz lekko zachrypniętym głosem.

- Co to dokładnie oznacza doktorze..?- W kącie pokoju pojawił się znikąd mężczyzna o kruczoczarnych włosach, i szkarłatnych oczach.

Lekarz przez chwile milczał. Wbił wzrok w podłogę i kontynuował swoją wypowiedź.

- To oznacza że państwa córka.. Ona.. Ona..
- Powiedz to w końcu!- Warknął mężczyzna z rogu pokoju. Jego szkarłatne oczy błyszczał mocniej.

- To znaczy że państwa córka, włada czarną magią..- Lekarz patrzył ze zdenerwowaniem na mężczyznę w rogu pokoju.

- Erick.. Co teraz będzie..- Martine zadała pytanie kruczo włosemu mężczyźnie.

- Najlepiej byłoby gdyby Państwo zakończyli jej żywot... Tak będzie łatwiej.- Rzucił lekarz z lekkim spokojem w głosie.

Eric patrzył na lekarza z niedowierzaniem.

- CO KURWA?! MAMY ZABIĆ WŁASNE DZIECKO?- Eric stał bardzo blisko mężczyzny, jednym zwinnym ruchem złapał mężczyznę za szyję.

- Tak będzie lepiej..- Mówił lekarz  zachrypniętym głosem.

Nagle w pokoju rozbrzmiał płacz dziecka. Matka wbiła wzrok w tą małą istotkę którą trzymała na rękach. Lekko nią kołysała w ramionach, ucałowała ją w czoło, i zaczęła nucic jej kołysankę. Dziewczynka od razu zasnęła.

- Wyjdziecie, w tym momencie z tego pomieszczenia, nie chce was widzieć na oczy.- Mężczyzna mówiąc to puścił szyje lekarza.

Od razu wyszli z pomieszczenia. Zapadła gęsta cisza.

- I co teraz..?- spytała kobieta.

Mężczyzna podszedł do niej i się uśmiechnął.

- Wychowamy naszą córkę, nie martw się. Nie pozwolę żeby ktoś ją skrzywdził.

-----------------------------------------

Made of hopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz