Pov:Wilbur
Patrzyłem jak blondynka mruży oczy od panującego tutaj bladego światła powoli się do niego przyzwyczajając,gdy wkońcu ta dziwka zrozumiała co się dzieje i ktoś ją porwał widziałem jak jej wzrok zmienia się na przepełniony strachem.Evie prawie się nie zmieniła na przestrzeni tych lat,nadal była szczupłą brązowooką blondynką o pięknych kobiecych kształtach,jedyną zmianą jaka zauważyłem był tatuaż na nadgarstku z napisem "Love never lies" i widoczne skutki wciągania amfetaminy i pewnie jeszcze innego gówna przykryte jakimiś zabiegami upiększającymi.
-Halo?.-Usłyszałem od kobiety.Miała lekko zachrypnięty i niepewny głos.Wierciła się na krześle próbując się wydostać z lin,oczywiście na marne.
-Przestań się ruszać,bo jak spadniesz będzie bardziej boleć-Odparłem cały czas jej się przypatrując.Każdy jej najmniejszy ruch,mruganie oczami,głębszy oddech,to wszystko było przetwarzane w mojej głowie po 3 razy,bo w tej sytuacji wszystko miało znaczenie.
Wkońcu zaraz mam dokonać swojego prawdziwego pierwszego morderstwa.
-Kim jesteś?!Gdzie jestem.?!Czego ode mnie chcesz?!?-Wykrzykiwała w moją stronę coraz to więcej pytań aż zaczeło mnie t0 irytować,dlatego podszedłem do niej bliżej przy tym mocno łapiąc ją jedną ręką za twarz tak że moje palce wbijały jej się w policzki.
-Mówił ci ktoś kiedyś że zadajesz za dużo pytań?Zamknij morde inaczej będziesz umierać jeszcze dłużej niż przypuszczałem- Dziewczyna zamilkła wpatrując sie we mnie,widziałem jak strach w jej oczach przeradza sie w panikę,powoli uzyskiwałem to właśnie czego chciałem.
A czego tak właściwie chciałem?Żeby straciła grunt pod nogami,by nie widziała już żadnej nadzieji na wyjście z tej sytuacji,by była tak zrozpaczona i zdesperowana że aż pragneła umrzeć,by cierpiała wiedząc że nie ma na to wpływu co się z nią stanie,aby pochłoneła się w agonii rozpaczy,żałując że się wogóle urodziła.
Żeby czuła się tak jak ja wtedy kiedy oni byli obok.
-Zasady są proste,odpowiadasz mi na pytania,w innym przypadku się nie odzywasz,nie krzyczysz i siedzisz spokojnie jak na wychowanych ludzi przystało,czy się rozumiemy?-Odparłem na co ona kiwneła delikatnie głową twierdząco.Po tym ruchu zdjąłem rękę nieznacząco się odsuwając.
-Pierwsze pytanie,wiesz kim jestem?-
-Nie wiem..-Powiedziała cicho przełykając ślinę.
-Oh naprawdę?A okrutny i obrzydliwy morderca który zasługuje na śmierć coś ci mówi?-Odpowiedziałem jej na jednym wdechu wpatrując się w nią pustymi oczyma.Odrazu po tych słowach jej usta złączyły się w linię a ona sama na tyle ile mogła wyprostowała się na krześle,pamiętała.
-A więc spytam jeszcze raz..Czy mnie znasz?-
-Tak,masz na imię William..-
-Dokładnie,bardzo dobra odpowiedz moja droga-Uśmiechnąłem się nadal patrząc w jej ciemne oczy
-Drugie pytanie-Spytałem znowu -Czy wiesz dlaczego tu jesteś?- Nic nie odpowiedziała.
-Czy.Wiesz.Dlaczego.Tu.Jesteś- Każde słowo powiedziałem z widoczną przerwą lekko zawiedziony że nie wie tak oczywistej rzeczy i że nawet nie próbuje się kłócić,idiotka.
-A więc już ci tłumaczę Evie-Odezwałem się znowu po tej chwilowej ciszy-Jesteś tu dlatego bo przez ciebie nigdy nie poznałem smaku życia szkolnego!Rozumiesz?Ty byś nie wyobrażała sobie życia bez imprez,alkocholu,nerkotyków..nawet grupki przyjaciół i młodzieńczych przygód prawda?A ja nigdy tego nie doznałem i przenigdy już tego nie doznam.Moje życie polegało na ciągłej ucieczce i ukrywaniu się przed tobą i innymi,przed waszym prześladowaniem.I wiesz co?Może mam o to żal,ale nie siedziałabyś tutaj gdybyś nie skrzywdziła jego,gdybyś na to nie patrzyła i śmiała się z tego jak płakał z bólu jak z najlepszego żartu!TO TY TUTAJ BYŁAŚ POTWOREM KTÓREGO BAWI BÓL INNYCH CZY TO KURWA ROZUMIESZ?!MÓWIŁAŚ ŻE NIENAWIDZISZ JAK KTOŚ CIERPI A CIEBIE TO BAWIŁO!-Uderzyłem ręką w ścianę by wyładować złość chwilę się wpatrując w szare cegły teraz splamione kropelkami krwii,mojej krwii.Cóż to wszystko był głupi nic nie znaczący bład..,co prawda mogłem uderzyć ją, ale wtedy cały mój plan poszedłby na marne,a do tego nie może dojść.
Spojrzałem na dziewczynę,była sparaliżowana, widziałem jak jej oczy się szklą i to jak zaczyna rozumieć że pewnie tutaj umrze.
Przysięgam że mogłem też zobaczyć jak spisuje swoje ostatnie słowa w myślach,jak modli się by to wszystko się skończyło,żeby mogła być gdziekolwiek indziej byleby nie tutaj.To moment w którym zwykła panika zanika,a na jej miejsce powoli wchodzi desperacka rozpacz.
-Will..Proszę dogadajmy się- Powiedziała cicho szlochając.
-Z tobą?Evie,tutaj nie ma co iść na ugodę..nie zasługujesz na litość- Uśmiechnąłem się jeszcze raz z spokojem głosie, po czym podszedłem znowu do niej i złapałem dłońmi o oparcia krzesła przysuwając się jeszcze bliżej jej ciała.
-Dzisiaj stanę się prawdziwym mordercą a ty będziesz moją pierwszą ofiarą,czuj się zaszczycona-
-Will błagam!Przepraszam że to robiłam!Wybacz mi że traktowałam cię jak morderce to nie prawda ale litości chce stąd wyjść w jednym kawałku..- Po tych słowach rozpłakała się na dobre brzmiąc jak jakaś stara,zardzewiała i zniszczona maszyna.
Odsunąłem się od niej chwilę milcząc,nie myślałem o tym by ją wypuścić,nie po tym wszystkim.Ale czy dawanie złudnych nadzieji nie jest zabawne?Moim zdaniem jest,czuje się świetnie widząc jej prośby i błagania i tą małą iskierkię nadzieji w jej oczach,której nie powinno być odkąd obudziła się w tym pokoju.Ale nie wystarczy mi czuć się dobrze,chce czuć się spełniony,zapełnić cząstkę pustki w moim umyśle.
-Gdybym był tą samą osobą którą byłem w szkole napewno by mi ciebie było żal i bym cie wypuścił..zresztą gdybym był tą samą osobą nie posunąłbym się do porwania a brońcie Bogowie myśleć o morderstwie lub co gorsza je popełnić!-Podszedłem do stołu z różnymi przygotowanymi narzędziami w rogu pokoju z uśmiechem na twarzy i tym chorym pustym wzrokiem.Wybrałem dwie rzeczy,zwykły wysuwany nożyk i zapaliczkę.
-Ale wiesz co Evie?-Podszedłem z obydwoma narzędziami do dziewczyny która wciąż żałośnie łkała o litość.
-Na szczęście tamten ja odszedł na zawsze,umarł w męczarniach.Nie ma już Williama- Schowałem zapalniczkę do kieszeni,na tą chwilę jeszcze nie będzie potrzebna -Teraz jest tylko Wilbur,będę tym kim mnie wszyscy widzieliście,brutalnym mordercą który nie cofnie się przed niczym,potworem który zabił własną matkę i parę innych osób ale jeśli mam być szczery?Uwielbiam być tą wersją siebie, bo wtedy nie pokazuje jak bardzo żałosny,zniszczony i słaby jestem przez was,mam nadzieję że Wilbur będzie ze mną dokońca moich dni i pozwoli mi się na was wszystkich odegrać.Dziekuję tobie Evie i reszcie,za pomoc w stworzeniu jego,teraz czas zapłacić cenę za to wszystko- Zaśmiałem się cicho a dziewczyna wpadła w jeszcze większą rozpacz,pewnie mnie nawet ta głupia suka nie słuchała,jej wybór,dokońca będzie myśleć że umiera bez powodu.
-Żegnaj Evie,mam nadzieję że będzie to jeszcze bardziej bolesne niż mogę przypuszczać,zdychaj jebana suko najdłużej jak się da,czuj to samo co ja przez te 4 lata w szkole- Wysunąłem nóż podchodząc do niej.
-Nie!Prosze!Nie chce!Nie chce,Nie chce, NIE CHCE!!!-Zaczeła krzyczeć czując jak ostrze jest blisko jej twarzy.
Zaczynajmy.
~~~
1138 słówŚwietnie sie bawię ogólnie
CZYTASZ
||Zobacz,kim się stałem||Quackbur/TNT duo
TerrorWilbur gdy miał 16 lat został oskarżony o morderstwa,których nie dokonał..Jednak gdy wrócił do szkoły jego życie zmieniło się w piekło,jedynie ON był co do niego w porządku,jednak na przestrzeni lat Wilbur zaczął pragnąć zemsty,za wszystko,co się s...