Pov.Wilbur
Gdy dochodziłem do swojego domu,Quackity już tam stał.
Był ubrany w granatowe spodnie dresowe oraz zwykły czarny podkoszulek,również standardowo na głowie miał czarno-szarą czapke.Natomiast na ręku miał prostą niebieską bransoletkę.-Wilbah!-Krzyknął gdy mnie zauważył po chwili również podbiegając do mnie.
-Gdzie byłeś?Myślałem że całe życie jesteś w domu-Dodał po chwili śmiejąc się
-Ah dziekuję Quackity że uważasz mnie za aż tak aspołecznego.W każdym razie załatwiałem pewną rzecz,nie przejmuj się-Uśmiechnąłem się do niego lekko na co ten spojrzał na mnie zaintrygowany.
-Pewną rzecz?Czyli jaką-
-Niespodzianka,obiecuje że zaniedługo ci powiem-
-No ale..!-
-Nie ma ale jasne?Skończ- Ostatnie słowo powiedziałem trochę za ostro..shit.
-Nowa dziewczyna?-Powiedział uśmiechając się głupio na co parsknąłem śmiechem.
-Powiedzmy,a teraz zapraszam do mnie-Skierowałem się w stronę swojego domu po chwili otwierając furtkę.
Nie będę skromny,miałem piękny dom,ponieważ był całkowicie pokryty roślinami.
Był dwupiętrowy,całą jego zewnętrzną stronę pokrywały liście,już nawet nie pamiętam jaki kolor miała farba,dachówki zaś były prawie czarne z niebieskim akcentem który było widać tylko gdy świeciło słońce.Tego samego koloru również były parapety na których stały rośliny doniczkowe które wręcz świeciły swoimi wyrazistymi kolorami.
W środku zaś wyglądało to równie pięknie,liście zwisające z sufitu,pasujące do jasnych ciemno-brązowych paneli na podłodze.Na szaro-lawendowych ścianach wisiały kolejno różne obrazy oraz rośliny,nawet te ciężko dostępne.
Jedna ściana się wyróżniała,była to ściana zarówno pokoju gościnnego i kuchni.Wyróżniała się ponieważ była zrobiona z specialnego kamienia,wyglądowo przypominającego żywice.Przez to że ściana lekko prześwitywała,było widać zatopione w niej niebieskie kwiaty oraz pare korków od wina,które nawet ładnie wpasowywały się w tło.Wspominam o tym,ponieważ odrazu jak wchodziło ta właśnie ściana była widoczna.Quackity wszedł do środka po czym usiadł na wersalce w kolorze butelkowej zieleni.
-A więc co chcesz robić?-Spytałem zdejmując płaszcz i wieszając go na wieszaku.
-Chciałem ci pokazać nowy zajebisty film ale Joe kazał mi sprawdzić jak sobie radzisz z tamtą piosenką na występ-
Quackity pracował w teatrze,zawsze mówił że scena potrzebuje takiego błazna jak on.
Co prawda nie zawsze występował.Nie raz stał za kotarami na przykład pomagając przy dekoracjach lub z oświetleniem.Nie przeszkadzało mu to,Quackity nie jest osobą która lubi robić cały czas to samo mimo że każdy występ jest inny.
Często przychodziłem do niego podczas pracy,nie tylko do niego wkońcu byli tam też inni moi znajomi tacy jak właśnie Joe lub Ash,lecz pewnego razu Alex poprosił mnie bym zaprezentował grę na gitarze i swój śpiew co oczywiście zrobiłem,wkońcu dla niego wszystko.
Jakoś tak wyszło że przez ten mały pokaz wjebałem się w występ.
Nic specialnego,musiałem zagrać i zaśpiewać jedną piosenkę,ale szczerze zgodziłem tylko dlatego ponieważ to Quackity prosił.-W takim razie pokażesz mi ten film a potem ci to zagram,co ty na to?-Spytałem na co tamten kiwnął głową.
Zjedliśmy jeszcze obiad po czym oglądaliśmy "Przerwana lekcja muzyki"..czy ten film był zajebisty?Nie powiedziałbym,ale może dlatego że to niedokońca moje klimaty,cóż,przynajmniej jemu się podobało.
-A więc co myślisz?-Spytał mnie po filmie.
-Był..w porządku- Uśmiechnąłem sie do niego lecz po chwili westchnąłem -Wybacz,to poprostu niedokońca moje klimaty- W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
-Spoko,nie spinaj się tak to tylko film.A teraz rusz dupe i idź po gitare-Zaśmialiśmy się obydwoje po czym zrobiłem to co chciał.
Po chwili wróciłem z Simone (gitara),Quackity nadal siedział w tym samym miejscu tylko że teraz w pozycji na kokardkę.
-A więc..eh kurwa trochę mało ćwiczyłem-Usiadłem obok niego
-Spokojnie Wilbah,ogarniesz.Wdech i wydech- Uśmiechnął się jeszcze raz by pewnie dać mi chodź trochę otuchy,co prawda to nawet pomogło.
Po paru głębszych wdechach zagrałem pierwszy akord.
"-Now is not the time to look for excuses,that fact it's over.
Today came the second one,richer and better than me and with..Spojrzałem na Quackity'ego który zamknął oczy wsłuchując się w melodie
-..you,and stole my happines.I have one request,maybe the last one,the first of many years.Give me that one sunday.Last sunday..and then let the world collapse- Cały czas wpatrywałem się w Alexa który teraz lekko się kołysał z rytmem,to był miły widok.
-It's last sunday..today we will part.We'll part ways today for eternity.It's the last sunday so don't feel sorry for me.Look at me tenderly..last time- Uśmiechnąłem się do niego,chociaż jestem pewny że tego nie widział.
-You will still have enough of these sundays,and what will happen to me?Who knows..-Czułem jakbym śpiewał o nas,o mnie i nim.On chyba też wyczuł to uczucie bo otworzył oczy,nawiązaliśmy przyjemny kontakt wzrokowy.
Wkońcu zostałem mordercą,jeśli zgodzi się na bycie ze mną gdy sie o wszystkim dowie na co są marne szanse,nasze szczęśliwe dni będą policzone.
-It's the last sunday,my dream of dreams..happiness so desired,it's over- Wpatrywaliśmy się tak w siebie próbując wyczytać z naszych oczu coś niezrozumiałego,coś co powinno zostać sekretem.
-You ask what I'll do and where I'll go.Where do I go,I know..Today for me there is only way out I don't know another- Dopiero po chwili zauważyłem jak blisko siebie teraz jesteśmy,nie widziałem reszty świata.W tej chwili byliśmy sami bez niczego fizycznego wokół,byliśmy sami z melodią.
-This solution is..well,never mind.One thing is impornant- Alex zaczął się do mnie przybliżać jeszcze bardziej przy tym nie spuszczając ze mnie wzroku.
Jego dłoń była zimna gdy położył mi ją na policzku.
-You have to be happy,don't care about me anymore.But before it's all over,before fate separates us..- Nasze twarze teraz dzieliły centymetry,wystarczyło się lekko pochylić by doszło do pocałunku.
-Give me one Sund.."-
Kurwa,nie ten akord.
Quackity odrazu cofnął rękę również później samemu trochę sie odsuwając.Powstała niekomfortowa cisza.
-Było super napewno występ będzie udany bo masz talent..-Zaczął po chwili.
-Quackity przepraszam jeśli przeze mnie tak wyszło ja..-Nie zdążyłęm dokończyć ponieważ Quackity mnie pocałował.
Kurwa,nie śnię prawda?
Pocałunek był delikatny ale stanowczy,przyjemny.Trwał tylko chwilę bo młodszy znowu się cofnął.
-Muszę iść,zapomniałem że miałem powiedzieć coś Charlie'emu-Szybko wstał z wersalki i wręcz pobiegł w stronę drzwii wejściowych po chwili również zamykając je z trzaskiem.
On pamiętał że Charlie wyjechał na tydzień prawda?
-O kurwa- Patrzyłem na drzwi z dużym szokiem na twarzy.
Bogowie co tu się kurwa stało?
~~~~~~
1056 słówJakoś tak wyszło że jednak nie jutro.
No taki uwuśny bez gore.
To cisza przed burzą,spokojnie
CZYTASZ
||Zobacz,kim się stałem||Quackbur/TNT duo
HororWilbur gdy miał 16 lat został oskarżony o morderstwa,których nie dokonał..Jednak gdy wrócił do szkoły jego życie zmieniło się w piekło,jedynie ON był co do niego w porządku,jednak na przestrzeni lat Wilbur zaczął pragnąć zemsty,za wszystko,co się s...