Tydzień po tym jak Nemeczek "umarł" oraz dowiedzeniu się, że na placu broni zostanie wybudowana kamienica, chłopcy chcieli zorganizować ostatnie spotkanie żegnające ich ojczyznę.
Nagle ktoś złapał Weissa za ramię
-Siema!-odezwała się ta osoba.
Weiss odskoczył i zobaczył... Nemeczka?!
-Ty żyjesz?!-wykrzyknął.
Nikt nie zrozumiał Weissa do póki nie odwrócili się do tyłu. Wszyscy rzucili się na Nemeczka i wypytywali o to co się odpierfoliło. Oprócz Boki, który wpatrywał się ze smutkiem w plac.
-BOKA!!!-wypruł się Lesik.
-Czego znowu?
-Paczaj-krzyknął Czele.
Boka odwrócił się i ujrzał Nemeczka, który do niego zaczął machać.
-O japierdole Nemeczek żyje!-po tych słowach Boce odbiło.
Zaczął skakać, tulić i całować Ernesta.
-Ale... jak?-wypytywali chłopcy.
-No magic. Przez chwilę nie oddychałem, ale nie umarłem. Po prostu zatrzymanie akcji serca, no wiecie... codzienność. A co tu się odpieprzyło jak mnie nie było? Dlaczego ludzie coś budują na placu?
-Plac został sprzedany i teraz mają tu zbudować kamienicę.
Czonakosz odezwał się:
-Mam zajebistą wiadomość. Wykupiłem fabrykę tabaki. Jestem teraz bogaty i mogę kupić nam nowy plac.
-J...jak?-zapytał Czele.
-Normalnie, a jak?
-Weź nie żartuj tylko gadaj jak to zrobiłeś!-powiedział Boka.
-Debile Pastorowie nie zamknęli domu i ukradłem im zapasy spirytusu. Jakoś udało mi się tym przekupić właściciela fabryki. Co lepsze, Acz, Pastorowie, Wendauer i Sebenicz tam pracują dla mnie, hehe-powiedział z dumą.
-Dobrze dla ciebie, ale nawet jakbyś miał tyle pieniędzy by kupić jakąś działkę na nowy plac... TO NIE ZASTĄPI NASZEJ OJCZYZNY!-zaprotestował Nemeczek.
-Zgadzam się. Walczyliśmy tutaj tylko po to by teraz się przenieść?-poparł Nemeczka Boka.
-I tak już nigdy nie wrócimy na plac-zauważył Kolnay.
-A ja myślę, że nie powinniśmy zastąpić placu-powiedział Barabasz tylko dlatego, że chce się kłócić z Kolnayem, po mimo tego, że się pogodzili.
-Przeprowadźmy głosowanie. Kto jest za wykupieniem działki czy też nie-zaproponował Czele.
Barabasz ściągnął czapkę, aby można było gdzieś podać głosy. Kolnay strącił ją z jego ręki.
-Weźcie moją bo czapka Barabasza pachnie żulami.
-A twoja wygląda jakbyś w błocie się wytarzał!-krzyknął ze złości Barabasz.
-Dobra, ci idioci się nie pogodzą. Weźcie moją-Boka podał czapkę Czelemu.
Głosowanie przeprowadziło się. Był tylko jeden problem: 5 chłopców byli za, pozostała piątka zgłosiła sprzeciw.
-No i dupa-powiedział ze zrezygnowaniem Weiss.
-Sam jesteś dupa-powiedział Rychter do Weissa.
Czonakosz poprosił Nemeczka by na chwilę odszedł z nim z dala od chłopców.
-Słuchaj stary, mam dla ciebie propozycję. Zostało mi jeszcze wiele spirytusu i mam dostatek tabaki. Jeśli pozwolisz mi przenieść plac to dostaniesz to wszystko.
Nemeczek chwilę pomyślał po czym powiedział:
-Dobrze.
Wrócili do chłopców po czym Nemeczek zapytał czy mogą jeszcze raz przeprowadzić głosowanie. Boka znowu zdjął czapkę, w której został jeden głos (którego nie wyrzucono). Teraz 6 chłopców było na tak, a czterech na nie.
-No to przegłosowane-powiedział Weiss ze skwaszoną miną, bo głosował na to by nie kupować jakiejś parceli.
-Deżo? Dołożysz się? Też masz kasę-zapytał się Czonakosz Gereba.
-Nie.
-Czemu mendo? Byłeś za!
-A co ja? Caritas?
-Tak!-wszyscy wykrzyknęli.
-No i dupa-powiedział Weiss.
-Deżo..? A co powiesz na dożywotni zapas gerberków®?
-Już mam
-Gówno prawda! Nie ma!Widziałem!-powiedział Lesik.
-Jak widziałeś?
-Bo cię stalkowałem.
Gereb ze strachu zgodził się dać trochę pieniędzy Czonakoszowi.
-A...-zaczął Lesik-Gereb to żugajka.
-Co to żugajka?-zapytał się Boka.
-NIKT!!!-krzyknął cały czerwony Gereb.
-Żugajka to fanka Julii Żugaj. Ona będzie sławna w przyszłości-powiedział wróżbita (Nemeczek).
-Skąd to wiesz?-zapytał się Rychter.
-Bo przewiduję przyszłość. Wróżbitą jestem.
-Ta, a ja jestem księżniczką-powiedział Czele
-To prawda-odparł Nemeczek.
-Tak, moją księżniczką-zaflirtował Czonakosz.
-Spierdalaj ćpunie!-wydarł się Czele.
Każdy miał teraz teraz takie "what the fuck?".
-Wiecie co? Ja muszę kończyć. Jak rodzice się dowiedzą to...
-Do widzenia kochanie!-przerwał Czonakosz Czelemu.
Tak na prawdę Czele nie wiedział co powiedzieć i chciał być z dala od tego ćpuna.
-JA CHCĘ TAMTEN PLAC!!!-Weiss zaczął ryczeć.
Nemeczek podszedł do Czonakosza.
-Gdzie jest mój spirytus i tabaka?! Jak to wszystko było kłamstwo to cię kopnę w cztery litery!
-CO?!-zdziwił się Boka, że Erno ma nie wykapany ryj.
-No masz staruszku-Czonakosz podał butelkę spirytusu Nemeczkowi-Reszta jutro, bo teraz nie mam.
-Dobra to idziemy szukać tej działki?-zapytał z łzami w oczach Weiss.(Pisaliśmy to 40 minut, bo zaczęliśmy lać ze śmiechu. Nasłuchiwały tego małe dziewczynki, co jak im zryliśmy banię? Xd. Moth-Mother napisała na podstawce do kubka "Gereb to żugajka, a Czele księżniczką Czonakosza" XD.)
Polecam.
CZYTASZ
Patologiczne związki (CHZBP)
FanfictionTo coś opowiada o znalezieniu nowego placu broni i o dziwnych shipach. Nie odpowiadamy za: -schizofremię -choroby fizyczne i psychiczne -ADHD -porażenie mózgowe, przez które łamią się stawy -zanik szarych komórek Mamy więcej kubków w szafce niż szar...