ROZDZIAŁ 5

1 0 0
                                    

Ostatnie pięć dni spałam i jadłam nic więcej. Grypa nieźle dawała mi się we znaki i dopiero po kilku dniach byłam w stanie w ogóle się ruszyć, co bardzo mnie cieszyło. Nikt nie lubi być chory to chyba oczywiste, ale ja nie dość, że czułam się jak umierająca to jeszcze miałam ochotę udusić się poduszką przez moją nadopiekuńczą rodzinkę. Skakali koło mnie jakbym była porcelanową lalką, a szczególnie Victor. Przez cały czas kiedy byłam w stanie jak on to powiedział: Zwłoki w stanie rozkładu, Vic nie chodził do szkoły i wisiał nade mną dwadzieścia cztery godziny na dobę. Rodzice nie byli lepsi co drugi dzień zmieniali się. Raz mama była na straży, a raz tata.

Cieszyłam się, że piątego dnia moich męczarni wreszcie mogłam się ruszyć, sama wstać z łóżka i pójść się choć w małym stopniu ogarnąć. Co prawda nie byłam jeszcze w stu procentach zdrowa, ale takie małe czynności to już coś. Powoli poszłam do łazienki, żeby się umyć, bo czułam jakby choroba przykleiła się do mnie. Nalałam wody do wanny i już chciałam wejść i się odprężyć, ale przeszkodziły mi krzyki mamy i Victora. Zarzuciłam na siebie szlafrok i poszłam do mojego pokoju, bo stamtąd dobiegały wrzaski.

- Cholera gdzie ona jest? - usłyszałam głos brata.

- Victor pod łóżkiem jej nie znajdziesz idź zobacz do łazienki albo gdziekolwiek. - szukanie w najmniej możliwych miejscach było u tego osła czymś normalnym. Aż dziwiłam się, że mama nie wybuchła śmiechem.

- Kiedyś często się tam chowała. - mówił to tak poważnie, że mogłam to wyczuć idąc korytarzem.

- Skarbie Noe miała wtedy trzy lata. - stanęłam w drzwiach i zobaczyłam jak mama patrzy na Victora z politowaniem. Po prostu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Pożałowałam tego natychmiast. Zaczęłam kaszleć i złapałam się za brzuch.

To nie tak, że miałam problemy z żołądkiem tylko bolały mnie mięśnie brzucha tak jakbym miała zakwasy, a nawet bardziej.

- Gdzie ty byłaś? - wyskoczył na mnie brat.

- Poszłam się umyć. - odpowiedziałam jak gdyby nigdy nic.

- Wczoraj nie mogłaś wstać, a dzisiaj jest wszystko okay? - mama podeszła do mnie i zaczęła mnie oglądać.

- Czuje się już lepiej, ale bez szału. Chciałam się wziąć kąpiel, a wy zachowujecie się jakbym uciekła z domu albo ktoś mnie porwał. - uśmiechnęłam się.

- Tak w sumie to o tym myślałem. - podrapał się o głowie, a ja z mama patrzyłyśmy na niego jak na idiotę. - No co?

- Nic, nic kochanie. - mama zaczęła chichotać pod nosem po czym zwróciła się do mnie. - Idź się umyć i jak skończysz to zejdź na obiad chyba, że nie dasz rady to mnie zawołaj.

- Okay. - już miałam wychodzić, ale coś sobie przypomniałam. - Mamo przyniosłabyś mi czystą pościel? Chciałabym przebrać tą, którą mam. Czuje jakby była oblepiona brudem. - aż się wzdrygnęłam.

Kiedy chorowałam zawsze jak już czułam się lepiej miałam wrażenie, że mój pokój jest skażony. Wietrzyłam go, zmieniałam pościel i czyściłam wszystko na błysk. Taki zwyczaj wypracowałam w dzieciństwie i tak zostało.

- Wszystkim się zajmę leć już się umyć. - pocałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju.

- Serio Vic? Naprawdę myślałeś, że wejdę chora pod łóżko? - przypomniałam sobie o czym wcześniej rozmawiał z mamą i zanim coś odpowiedział z uśmiechem na ustach poszłam do kończyć kąpiel.

***

Po gorącej kąpieli czułam się o wiele lepiej. Mięśnie nie bolały mnie już tak bardzo, więc postanowiłam zejść do kuchni na obiad, który przygotowała mama. Moja rodzicielka nie często gotuje, ale kiedy już znajdzie czas to po prostu cały dom staje na głowie. Potrawy mojej mamy są najlepsze na świecie i nikt nigdy mnie nie przekona, że jest inaczej. Zawsze kłócimy się z tata i Victorem kto zasługuję na dokładkę i pomimo tego, że jestem osobą, która je raczej mało (jestem dziewczyną tak, dbam o linię) to zawsze zjadam najwięcej.

Chyba ŚnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz