Prolog

109 10 11
                                    

POV: Xiao

Siedziałem w swoim mieszkaniu. Może to brzmi dziwnie, ale nadal się nie rozpakowałam. Tak po tylu latach nadal mam kilka kartonów. Może dlatego, że nie czuje się jak w domu. Tutaj nie jest mój dom. Nie. Tu jest moje miejsce. Leniwie wstałem z łóżka. Spojrzałem na zegarek. Była dopiero 5 rano. Nie wróciłem jednak do łóżka, tylko poszedłem się w coś ubrać. Ubrałem na siebie czarną koszulkę z logiem jakiegoś rockowego zespołu i czarne jeansy. Słońce na niebie dopiero budziło się do życia. Spojrzałem za okno. Na plaży nie było dosłownie nikogo. Nie miałem dzisiaj siły ani ochoty robić jedzenia więc wyszedłem bez śniadania. Zakluczyłem drzwi na klucz i wyszedłem na plaże. Niebo zrobiło się różowa pomarańczowe. Ściągnąłem buty i wszedłem do wody po kostki. Woda była zimna. Często tu przychodziłem. Rano albo w nocy. Można było odpocząć i pozbierać myśli. Do tego szum dał był bardzo uspokajający. A może przypominało mi to najlepsze momenty mojego życia? Nie wiem. Automatycznie spojrzałem na naszyjnik. Delikatnie go ręką. Nie wiem jak to możliwe, ale dalej się trzymał, mimo że nie ściągnąłem go ani razu. Czy byłem tu szczęśliwy? Tak w końcu robiłem to, co kocham. Czy byłem tak samo szczęśliwy, jak wtedy? Nie i nie sądzę bym, kiedykolwiek jeszcze był. Ale taki koniec rzeczy. Coś się kończy coś się zaczyna. Niestety, ale nic nie trwa wiecznie. I to właśnie jest życie. Szczęście przeplata się z goryczą. Mój telefon zawibrował w kieszeni. Sięgnąłem po niego i zobaczyłem, że dzwoni do mnie mama. Odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.

- Cześć synku. - powiedziała kobieta.

- Cześć mamo. Co u ciebie? - zapytałem.

- Ostatnio nie czuje się najlepiej. - powiedziała.

- To źle. Powinnaś iść do lekarza. - powiedziałem z troską w głosie.

- Chyba mój czas się kończy. - powiedziała słowa, których nigdy nie chciałem usłyszeć, a zwłaszcza od niej.

- Nie mamo. Nie mów tak nawet. - słuchać było, że bardzo przejęły mnie jej słowa.

- Ale to prawda Xiao. Może odwiedzisz mnie, zanim przyjdzie na mnie czas.

- Nie mów tak mamo, ale dobrze odwiedzę cię. - powiedziałem. Porozmawiałem z nią jeszcze chwile, po czym się rozłączyłem. Musiałem sobie wszystko poukładać. Teraz nawet fale nie były w stanie mnie uspokoić. Ile bym kurwa dał, żeby być teraz obok moich przyjaciół. Żeby pomogli mi teraz. Nie chciałem do siebie dopuszczać tej myśli, ale moja mama mogła mieć rację. Widziałem jak, wyglądało jej życie. Chciałem mieć teraz obok Aethera. Móc wtulić się w jego ramiona i uciec przed całym światem. Potrzebowałem teraz wszystkich moich przyjaciół, którzy pocieszyliby mnie i odciągnęli mnie o tych wszystkich myśli. Nie przecież nie mogę ich tak nazywać. To ja ich zostawiłem. To ja urwałem kontakt. Sam jestem sobie winien. Tak bardzo żałowałem, że mam z nimi tak mało zdjęć. Tak bardzo żałowałem mojej decyzji.

Sama nie wierze, że to się dzieje. Fun fact: pierwszy „szkic" prologu 1335 słów. Postaram się wrzucić następny rodział niedługo, bo mam już prawie cały napisany. Przepraszam za wszystkie błędy. Miłego dnia/nocy💞.

~Niko

Brakujący kawałek 2 /// XiaoXAether (DRUGA CZĘŚĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz