Rozdział 1. Podróż

92 9 15
                                    

Usiadłem na piasku. Przymknąłem oczy i wsłuchiwałem się w fale.

Gdy wróciłem do domu było, już jasno. Pierwsze co zrobiłem to zacząłem szukać lotu. Zależało mi, żeby to było jak najszybciej. Najbliższy był jutro o 4:35. Kupiłem bilet i poszedłem do mojego pokoju. Nie wiedziałem na, jak długo wyjeżdżam. Zacząłem pakować ubrania. Większość rzeczy była czarna. Jeśli nie czarna to biała. Tylko niektóre było kolorowe. Spakowałem ich na 3 tygodnie. Przecież będę mógł je prać. Spakowałem parę butów. Łyżwy i rolki rzecz jasna też. Przez resztę dnia pakowałem rzeczy i byłem też ma zakupach.

Wieczorem nie mogłem zmrużyć okna. Wyciągnąłem inną parę rolek i słuchawki. Zabrałem telefon, za rzuciłem na siebie bluzę i wyszedłem. Poszedłem pojeździć na drogę rowerową blisko mojego bloku. Włączyłem słuchawki i włączyłem sobie muzykę. Najpierw leciał zespół „Arctic Monkeys" bo często ich słucham. Puściłem sobie też kilka piosenek od „Måneskin". Leciał też dość nostalgicznie piosenki. Nie wiem, ile przyjechałem, ale było to, co najmniej 4 kilometry. Słuchając, kilku piosenek miałem żywe wspomnienia przed oczami. Czułem, że muszę coś zmienić. Że nie mogę wrócić w tamte rejony taki sam, tylko kilka lat straszy. Zobaczyłem jakiś sklep na rogu. Spożywczak, w którym było wszystko. Zastanawiałem się nad kolorem farby. Koniec końców stanęło na czerwonym. Kupiłem i pojechałem do domu.
Było po 1 w nocy, a ja stałem w łazience z farbą na włosach. Czy mnie pojebało? Być może. Po 20 minutach zmyłem farbę i wysuszyłem włosy. Nie wyszło jakoś zarąbiście, ale sam nie wiem, czego się spodziewałem. Włosy wyszły bordowe, tylko te jaśniejsze pasemka z przodu były różowo czerwone. Uśmiechnąłem się do siebie krzywo w lustrze. Nie wyglądałem źle. Wyglądałem po prostu inaczej.

W nocy nie spałem, bo stwierdziłem, że mi się nie opłaca. O 3 rano zamówiłem taksówkę i pojechałem na lotnisko. Przy bramkach nie było problemu. O tym, że nie trzeba ściągać naszyjnika, przekonałem się ostatnim razem. Czekałem, aż będę mógł wejść na pokład i przypomniało mi się, że wypadałoby coś kupić mamie. Miałem jeszcze chwile czasu. Sklepów było dużo, a ceny były jeszcze większe. Po przejściu połowy z nich kupiłem jej jakieś mydło bursztynowe i nową torebkę. Pamiętam, że jak byłem mały zawsze mówiła, że chciałaby sobie kupić nową torebkę. Może i jestem już dorosły, ale mam nadzieję, że się ucieszy.

Podróż była bardzo przyjemna. Wypiłem jedną kawę i próbowałem trochę się przespać, ale średnio mi poszło. Nie mogłem się na niczym skupić. Może było to spowodowane tym, co mi mama powiedziała a może tym, że wracam w tamte rejony. I wyląduje na to samo lotnisko, na którym wszystko się skończyło. Kiedy przyszedł czas lądowania, mój żołądek zamienił się w supeł. Nigdy nie miałem problemu z lataniem samolotem, ba nawet to lubiłem, ale tym razem tak bardzo się stresowałem. To uczucie było nie do zniesienia. Miałem problem z przełknięciem śliny a co dopiero czegoś innego.

Wysiadłem z samolotu i odebrałem swój bagaż. Wziąłem głęboki wdech i wydech. Cóż raz się żyje. Przechodzenie przez to lotnisko było taką męczarnią. Gdzie nie spojrzałem, widziałem nas. Kiedy w końcu wyszedłem przed budynek, wypuściłem nieświadomie wstrzymywane powietrze. Nie daleko lotniska był przystanek autobusowy. Akurat podjechał mój autobus. Usiadłem na jakimś wolnym miejscu. Zraz miałem wysiadać więc wstałem, podszedłem do drzwi. I nagle zobaczyłem. Blondyna z warkoczem. Był wyższy niż mój Aether. Twarz też miał bledszą i chudszą. Stał do mnie bokiem, więc nie do końca go widziałem. Gdyby tylko na mnie spojrzał, mógłbym stwierdzić czy to on. Przez ułamek sekund wydawało mi się, że na mnie spojrzał, ale może tylko mi się wydawało. Autobus się zatrzymał i już miałem wychodzić, ale akurat te drzwi się nie otworzyły. Musiałem szybko podejść do innych co oznaczało przejście obok blondyna. Z każdą chwilą coraz bardziej wątpiłem w to, że to Aether, a nawet jeśli to już nieistotne. Przeszedłem obok blondyna, patrząc na niego kontem oka, tylko przez sekundę. Przeszedłem obok niego normalnie, zupełnie zapominając, że kiedyś łączyło nas tak silne uczcie.

Wysiadłem na przystanku. Nie byłem tu od bardzo bardzo dawna. Zawsze to mama przylatywała do mnie albo widzieliśmy się na jakiś zawodach. Mimo tego pamiętałem drogę do jej mieszkania.

Po wejściu na klatkę schodową zapukałem do drzwi. Chwile musiałem poczekać. Rozważałem zadzwonienie na telefon, ale wtedy akurat otworzyły się drzwi. Stanęła w nim moja mama. Była dość wysoka na pewno wyższa ode mnie. Miała bordowo brązowe włosy do ramion. Jej oczy były niemal identyczne jak moje. Miała bladą i szczupłą twarz. Zauważyłem, jednak że od ostatniego spotkania przybyło jej zmarszczek, a pod oczami pojawiły się wyraźne sińce.
- Xiao! Nie spodziewałam się, że przyjedziesz tak wcześnie! - krzyknęła uradowana.
- Cześć mamo. Jak się czujesz? - zapytałem i przytuliłem kobietę.
- Nawet dobrze. - powiedziała i gestem wskazała mi, żebym wszedł do środka. Wziąłem walizkę i posłusznie ruszyłem za kobietą. Mieszkanie niczym się nie zmieniło.
- Nic nie przygotowałam. Siadaj, na pewno jesteś zmęczony ja zaraz coś zrobię.
- Nie trzeba mamo naprawdę.
- Ależ trzeba. - powiedziała i zaczęła krzątać się w kuchni. Odstawiłem szybko walizki i podszedłem do rodzicielki.
- Nie mamo idź odpocznij, a ja zrobię.- powiedziałem pewnie.
- No ale. No dobrze. - poddała się widząc moje zawzięte spojrzenie. Matka usiadła przy stole.
- Pofarbowałeś włosy. - powiedziała.
- Naprawdę? Nie zauważyłem. - powiedziałem śmiejąc się pod nosem.
- ha ha ha bardzo śmieszne wiesz Xiao? - powiedziała udając urażoną.
- Wiem. - odparłem.
- Ładnie ci tak.
- dzięki wczoraj farbowałem. - powiedziałem i skupiłem się na robienie jedzenia. Zrobiłem sałatkę z serem feta.
- Proszę. - powiedziałam, podając mamie porcje. Sam też trochę zjadłem.
- Bardzo dobra a teraz idź się położyć. - wiedziałem, że tym razem to ona się nie podda. Wziąłem walizki i poszedłem do mojego dawnego pokoju. Kiedy przekroczyłem jego próg, znów poczułem się nastolatkiem. Wszystko wyglądało tak jak przed moją przeprowadzką. Na ścianach wisiały zdjęcia moje i Ventiego. Pewnie, gdyby nie Aether nie mógłbym teraz spojrzeć na te zdjęcia. Położyłem się na łóżku i zasnąłem.

Dzień dobry. Czy miałam ten rozdział napisany dwa dni temu tylko nie chciało mi się sprawdzać? Być może (sprawdziłam tak tylko z grubsza). Przepraszam za wszystkie błędy. Miłego dni/nocy 💞.

~Niko

Brakujący kawałek 2 /// XiaoXAether (DRUGA CZĘŚĆ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz