1. szczęście w nieszczęściu

787 90 107
                                    

Każdego dnia można spodziewać się wszystkiego i to zupełnie normalne. Tylko co ja takiego zrobiłem temu światu, że postanowił tak się zemścić? Dwa dni temu, gdy piekłem ciasto i miałem wyciągnąć blachę z piekarnika, Dori stwierdził, że mi poprzeszkadza, a ja gdy próbowałem go odgonić, by nie zrobił sobie krzywdy, sam sobie ją urządziłem. Blacha zsunęła się po rękawicy i mocno poparzyła mi nadgarstek, przez co skończyłem w bandażu i ciągłym zmienianiem opatrunku.

Dzisiejszego wieczoru wyszedłem na zakupy, o które poprosiła mnie mama, a ja bez problemu się zgodziłem i na moje nieszczęście zgubiłem klamerkę od bandażu - małe zapięcie, które trzymało wszystko w całości i na dodatek nie mogę tego zawiązać. Ze sklepu wyszedłem w marnym nastroju, ale przecież zawsze po burzy wychodzi słońce, prawda?

Nie.

Tym razem po tym wszystkim, biegnę w deszczu na przystanek z ciągle rozwiązującym się bandażem i zakupami w dłoniach, a leje tak bardzo, że kaptur praktycznie nie pomaga.

- Świecie, co ja takiego złego zrobiłem? - powiedziałem załamany, finalnie chowając się pod dachem przystanku autobusowego. Odłożyłem torbę na suchy chodnik i opadłem na ławkę przemoczony. Uchyliłem powieki, by złapać za biały opatrunek, który nieporadnie próbowałem zawinąć, ale na marne. Ciągle się wywijał i rozplątywał i tak w kółko.

- Przepraszam... Może pomogę? - wzdrygnąłem się na nagłe pytanie. Spojrzałem w prawo, na blondyna siedzącego ze złożonym przezroczystym parasolem i torbami z jakiegoś sklepu obok mnie. Na tym samym przystanku autobusowym i na tej samej ławce, może dwa metry dalej. Uśmiechnął się nieśmiało, cały czas czekając na odpowiedź. Za to ja jak głupi przyglądałem się mu zamiast odpowiedzieć na jego pytanie.

Tak bardzo skupiłem się na przeklinaniu tego świata, że najzwyczajniej w świecie nie zwróciłem na niego uwagi. 

- Byłbym wdzięczny. - odpowiedziałem w końcu. Uśmiechnąłem się przysuwając się kawałek, co zrobił również blondyn i powoli wyciągnąłem dłoń z mojego kolana, na którym wcześniej leżała. Był bardzo szczupły, ale policzki miał wyjątkowo pyzowate.  - Zgubiłem zapięcie w sklepie, a samemu coś mi nie idzie. - westchnąłem, z zażenowania drapiąc się po karku. Chłopiec dalej się uśmiechał i jakoś miło widzieć było jego uśmiech. Wygląda trochę jak serce.

- Chyba masz dzisiaj pecha. - z delikatnością owinął materiał, który wcześniej się rozwiązał. Miał przydługie włosy - wpadające w odcień chłodnego blondu, których grzywkę chował za uszy. Miał przekute uszy - dwa ozdobne kółeczka w jednym uchu i mały kryształ w drugim. Rzęsy błyszczały mu od tuszu, tak samo jak usta zapewne od jakiejś pomadki, a na policzku miał pieprzyk. Kilka miał również na szyi, a ubrany był w czarny dres. Do tego converse'y na platformie, a obok również miał duże torby, wyglądające jak z jakiegoś sklepu z ozdobami do domu czy innymi meblami. 

- Czy to coś poważnego? - spytał, po zawiązaniu kokardki, a ja zrozumiałem, że zauważył jak się mu przyglądałem. Uśmiechnął się mocno rumieniąc, czym wyraźnie dał mi znać, że go zawstydzam przez co miałem ochotę zapaść się pod ziemię. No i czego się tak gapię...

- Ah... Piekłem ostatnio ciasto, a mój kot postanowił mi poprzeszkadzać. Blacha zjechała mi na nadgarstek i jest dość mocno poparzony. - ocknąłem się, po czym  przeczesałem pasmo przydługich mokrych włosów do tyłu. - Jeszcze teraz zgubiłem to zapięcie i złapała mnie ulewa. Nie wiem, co zrobiłem temu światu.

- Może ma zły humor... - uśmiechnął się łącząc kolana, na których ułożył dłonie. Już wcześniej zauważyłem, że miał pomalowane paznokcie na czarno, a na tym namalowane miał różowe gwiazdy.

t e n d e r n e s s  minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz