— Witamy państwa w ten jakże deszczowy, ostatni dzień miesiąca. Dzisiaj nasz Chłopiec - Który - Przeżył kończyłby 19 lat. Jednak niewielu uważa, że Potter jeszcze żyje. Przypomnijmy, chłopiec, który pokonał Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, wychowywany przez wujostwo, nie pojawił się w Hogwarcie z swoim rocz...
Brunet wydał z siebie dźwięk pełen frustracji i przekręcił pokrętło, wyłączając radio. Naprawdę, przez siedem lat nie mają nic lepszego do ogłaszania? Gdyby jakiś mugolak zaginął i nie pojawił się w Hogwarcie, jego poszukiwania trwałyby co najwyżej rok. W najlepszym przypadku. Dalsze rozmyślania zielonookiego przerwało pojawienie się jego chłopaka w kuchni.
— Nad czym tak rozmyślasz? — Blondyn objął kochanka od tyłu, a Harry oparł głowę w zagłębieniu jego szyi.
— Skąd wiesz, że nad czymś rozmyślam? — mruknął Potter, patrząc w stalowe oczy.
— Zawsze przygryzasz wargę, kiedy rozmyślasz. Więc?
- Czy czarodzieje nie mają nic innego do roboty, niż główkować nad tym, gdzie się podziewa wybawca świata?
- Jak widać, nie. Czarodzieje, zwłaszcza mugolaki i półkrwi, są zapatrzeni w Dumbledore'a, pomagają mu, choć nieskutecznie.
- Gdyby kiedykolwiek zapuścili się w świat mugoli, znaleźliby mnie bez problemu. Nie ukrywam się.
- Wiem. - Draco złożył pocałunek na karku chłopaka i odsunął się. - Jednak to raczej dobrze, że cię nie znajdują.
- Racja.
Harry sięgnął do szuflady. Ich kuchnia miała dużo miejsc do przechowywania. Utrzymana w kolorach brązu i beżu, przeważały w niej rośliny. Miała wyspę, sprzęt AGD, całe nowoczesne wyposażenie. Okno wychodziło na werandę i podjazd. Draco wyjął z lodówki mleko, z szafki płatki, po czym przygotował sobie to jakże wykwintne śniadanie, chwytając miskę w ręce i nastawiając ekspres do kawy.
Z tej pozycji, wciśniętej w zagięcie blatów, mógł idealnie podziwiać ciało swojego chłopaka. Wręcz nieludzko blada karnacja, kruczoczarne, lekko roztrzepane włosy, zielone, przeszywające oczy, dla których Draco przepadł. Tancerz sławy światowej, mógł mieć każdego, a wybrał czarodzieja z arystokratycznego domu.
Malfoy, wpatrzony w Harry'ego, nie zauważył nawet, że pewna sowa śnieżna od trzech minut próbowała się dobić do domu. Otrząsnął się i otworzył okno, a na blat kuchenny pacnęło najnowsze wydanie Proroka, paczka i list, zalakowany, w pergaminowej kopercie. Harry szybko domknął okno, bo ulewa od nocy poprzedniego dnia zacinała niemiłosiernie. Chwycił Proroka, a Draco gapił się chwilę na paczkę, po czym przywołał do kuchni myślodsiewnię, a szary papier praktycznie rozerwał.
Potter w zainteresowaniu przyglądał się jego poczynaniom, kiedy w końcu podszedł do Malfoy'a i splótł jego palce z swoimi. Blondyn podniósł głowę i złożył na jego ustach pocałunek, po czym postawił obok siebie odkorkowaną fiolkę z niebiesko - srebrnymi wstęgami wspomnień i krótki, acz zwięzły list matki Draco.
Drogi Draco,
Przesyłam wspomnienia Severusa z spotkania Zakonu Feniksa. Myślę, że mogą cię zainteresować. Dotyczą Pottera.
NarcyzaNaturalnie, Narcyza, jak reszta magicznej Anglii, nie wiedziała gdzież to podziewa się pan Potter, ale sprawy faktycznie były o nim. Ślizgon wlał wspomnienie do misy, zamieszał je różdżką, po czym zanurzył się z Harrym w myślodsiewni.
„Severus Snape zmierzał na zebranie Zakonu Feniksa. Otworzył zamaszyście drzwi, w pierwszych sekundach nie zauważając nawet dwóch nadprogramowych osób. Dopiero po chwili je zauważył, a po kilku kolejnych, zrozumiał na kogo patrzy. Kobieta uśmiechała się do niego przyjaźnie. Rozpoznał w niej wszystko, mimo, że teraz miała już 41 lat. Rude fale, opadające kaskadami na plecy, zielone, przeszywające oczy, malinowe usta. „Merlinie, ma nawet ten sam odcień szminki" pomyślał Severus.
YOU ARE READING
Magia tańca
FanfictionSeverus Snape, pewnej deszczowej nocy, zauważa plakat z przedstawieniem „Jeziora Łabędziego" w London Coliseum. Nie mając nic lepszego do roboty i chcąc schronić się przed deszczem, decyduje się kupić bilet, nie spodziewając się, kogo tam spotka. O...