Kilka miesięcy później...Y/n pov.
Z ogromnym zniecierpliwieniem czekałam aż samolot z Brighton wyląduje na lotnisku w Norco. Przez te kilka miesięcy odkąd Tubbo i Lani wrócili do Anglii, bardzo stęskniłam się za swoim chłopakiem, a Noah za swoją dziewczyną. Chłopak krążył niecierpliwie w kółko, podczas gdy ja stałam "spokojnie" wyczekując na ponownie spotkanie z brunetem.
Ścisnęłam w dłoni wisiorek z pszczółką który podarował mi przed wyjazdem. Cały czas przypominał mi o nim i o tym, że żegnamy się tylko na jakiś czas.
Dziś ponownie mieliśmy się spotkać.
W końcu zobaczyłam dwie znajome twarze zmierzające w naszą stronę. Moje serce przyspieszyło trzykrotnie po zobaczeniu uśmiechu Tubbo. Bez dłuższego zastanowienia rzuciłam się w jego ramiona, przytulając go najmocniej jak tylko mogłam. Brunet od razu odwzajemnił uścisk wplątując tym samym dłoń w moje włosy.
Y/n: Tęskniłam za tobą, bardzo - powiedziałam nie przestając go tulić.
Tb: Odliczałem miesiące, tygodnie, dnie, godziny, minuty i sekundy do ponownego spotkania z tobą - powiedział odsuwając się nieco ode mnie i składając pocałunek na moich ustach.
Boże, jak mi tego brakowało...
W tym samym czasie Noah zdążył wyściskać i wycałować swoją dziewczynę za te wszystkie miesiące rozłąki, a ona oddawała każdą jego pieszczotę. Gdy już się od siebie odsunęliśmy, razem z Noah pomogliśmy zabrać bagaże Brytyjczyków i ruszyliśmy w stronę wyjścia z lotniska.
Na zewnątrz w samochodzie czekała na nas ciocia. Spakowaliśmy walizki Toby'ego i Lani do bagażnika i potem pojechaliśmy prosto do domu.
Z szerokimi uśmiechami wysiedliśmy z samochodu po dotarciu na farmę. Noah wyciągnął z bagażnika walizki, po czym szybko ruszył w kierunku stadniny.
Ln: Noah! A ty dokąd?! - zapytała krzykiem Lani gdy chłopak coraz bardziej oddalał się od od domu.
Nh: Do stadniny! Zaraz trzeba otworzyć, a ludzie już są zniecierpliwieni pod bramą! Zajrzę do was później! - odkrzyknął i nie zwalniając kroku biegł ile sił w nogach do stadniny.
Dziewczyna rudowłosego i mój chłopak spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem, a ja jedynie uśmiechnęłam się szeroko.
Y/n: Festyn okazał się ogromnym sukcesem - powiedziałam, a kąciki moich ust jakimś cudem uniosły się jeszcze wyżej - Po waszym wyjeździe zorganizowaliśmy jeszcze jeden i to wystarczyło żeby do stadniny zaczęło przybywać coraz więcej gości. Ruch jest niezmiennie ogromny, niezależnie od sezonu. Musieliśmy zatrudnić więcej stajennych i instruktorów żeby można było jakoś funkcjonować.
Tb: Wow! To świetnie! - powiedział Tubs ponownie mnie przytulając - Wiedziałem, że dasz radę ocalić stadninę.
Y/n: Nie udałoby mi się to bez ciebie - powiedziałam podnosząc na niego wzrok - Dziękuję.
Chłopak uśmiechnął się szerzej, po czym nachylił się i delikatnie mnie pocałował. Uniosłam kąciki ust w górę w trakcie pocałunku i zarzucając ręce na jego kark, przyciągnęłam go bliżej siebie.
C.Y/n, Ln: Awww - szepnęły ciocia i Lani kiedy już się od siebie odsunęliśmy.
W pewnym momencie usłyszeliśmy ciche gdaczenie. Tubs schylił głowę w dół by ujrzeć stojącego pod jego nogami Melvina. Chłopak przyklęknął przy kogucie i pogłaskał go po dziobie.
CZYTASZ
Let's go for a horse ride (Tubbo x Reader)
FanfictionTb: Nie chcę żeby twoja ciocia straciła stadninę. Zaprzestałam na chwilę robienia warkoczyków i spojrzałam na niego. Na jego twarzy malowała się wyraźna troska. On też nie chciał dopuścić do katastrofy, która nam zagrażała. Uniosłam kącik ust do gór...