[9] Klamka od drzwi

355 21 12
                                    

-Naprawdę zaraz tam pójdę - warknął ni to do kwami ni to do siebie Czarny kot. 

Odkąd Biedronka udała się do gabinetu Zena minęła dłuższa chwila. Podobno chodziło o jakąś błahostkę, więc teoretycznie powinna już wrócić. Kot tłumaczył sobie, że jest przewrażliwiony, jednak mimo wszystko miał z tyłu głowy podejrzane jak i nachalne zachowanie Dena i Luka w stosunku do partnerki i bał się, ze mogli cos knuć. 

-Młody spokojnie, nie panikuj - starał się go uspokoić Plagg. - Poszła się spotkać z Zenem, nic jej nie grozi - powtarzał w kółko swojemu właścicielowi, lecz do mężczyzny to nie docierało.  

Zazwyczaj w sytuacjach dotyczących dziewczyny, Adrien naprawdę rzadko słuchał Plagg'a. Dlatego magiczne stworzenie nie zdziwiło to, że jego słowa nie docierają do właściciela, gdyż przez te wszystkie lata zdążył się już przyzwyczaić. 

-Plagg ma racje - przyznała w końcu Tikki. - Biedronka jest rozważna i umie o siebie zadbać, jestem pewna, że nic się jej nie stanie. 

Blondyn zeskanował ich nieufnym spojrzeniem i rozejrzał się po raz kolejny po holu świątyni w celu odszukania wzorkiem dziewczyny. Zamiast niej udało mu się ujrzeć roześmianego Zena wraz z innym mnichem, którzy wychodzili z sali bankietowej z kieliszkami w dłoniach.  Bez zastanowienia podbiegł w jego kierunku, a w jego ślady poszły kwami. 

-A co ty maratony odprawiasz na bankiecie? - rzucił Zen zauważywszy go.

-Gdzie jest Biedronka - zapytał posyłając mu zniecierpliwione spojrzenie. 

-Skąd mam wiedzieć? Nie widziałem jej już jakiś czas - przyznał upijając łyka alkoholu. - Byłem z Charlesem na dworze i graliśmy w karty - wyjaśnił wskazując gestem na swojego towarzysza. 

Bohater zmarszczył brwi i posłał mu zaskoczone spojrzenie. 

-Ale...przecież przed chwilą wzywałeś do siebie Biedronkę - zauważy zdezorientowany zaistniała sytuacją. 

-Słucham? Nie wzywałem jej do siebie, skąd ci się to wzięło? - zapytał zaskoczony jego słowami. 

Ten mu nie odpowiedział. Czuł jak serce mu przyśpiesza. Wziął głęboki wdech i rozejrzał się gorączkowo za Lukiem czy Denem, lecz nie ujrzał w pobliżu żadnego z nich. To był moment kiedy w jego świadomości zapaliła się czerwona lampka. Nie miał złudzeń, że coś jest nie tak i nie zamierzał dłużej sobie wmawiać, że dziewczyna jest bezpieczna.

-Twój gabinet...- wydukał przez zaciśnięte gardło. - Musimy znaleźć Biedronkę.

Zen kiwnął ze zrozumieniem głową, podał kieliszek Charlesowi i przeprosił go, po czym wraz Kotem udali się w kierunku schodów. Mnich sam został poinformowany przez Connora i Neil 'a o zachowaniu brata i jego towarzysza przy strażniczce, wiec bohater wcale nie musiał go długo przekonywać. Zanim wspięli się chodź by na pierwszy stopień usłyszeli ogromny huk dochodzący z sali bankietowej. S-Posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenie, szybko pobiegli w tamtym kierunku z nadzieją, że to tam znajduje się Biedronka. Niestety jedyne co ujrzeli to gruzy ściany, która oddzielała świątynię od ogrodu. 

Natomiast na samym środku stał Den szczerząc się głupio do tłumu. Zen i Su-Han od razu stanęli mu na przeciw, a Kot zaraz za nimi.

-Moi drodzy, taki piękny wieczór stworzyliście, że nie wypada przyjść tak z pustymi rękoma. - Zaczął -  tak się składa, że nie jestem dobry w prezenty materialne, więc pomyślałem, że może przyprowadzenie specjalnego gościa zrewanżuje wasz cały zachód. 

Wtedy, przez miejsce, gdzie powinna stać ściana,  do pomieszczenia wleciała chmura fioletowo czarnych ciem, a zaraz po nich pojawił się Władca Mroku stojąc centralnie obok Dena. 

Banquet of SuperheroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz