Rozdział 3

49 9 2
                                    


Hunter

– Dlaczego to robisz? – pytam, gdy przydupasy mojego brata zdejmują mnie z łańcuchów uwieszonych do sufitu.

Moje ciało jest zdrętwiałe, nie czuję rąk, które bezwładnie opadają wzdłuż ciała. Jestem cieniem człowieka, którym byłem jeszcze kilka dni temu. Straciłem rachubę i przestałem liczyć. Poza tym w tej piwnicy dzień miesza się z nocą. Trzymają mnie w miejscu, gdzie promienie słońca nie mają prawa wstępu.

– Mam ci przypomnieć w jaki bezczelny sposób mnie zdradziłeś? – warczy gniewnie. Wysilam wszelkie możliwe mięśnie, by unieść głowę i spojrzeć mu w twarz, która jest obojętna niczym u kamiennego posągu.

– Nie mogłem jej zabić – odpowiadam, a przed oczami staje mi twarz mojej ukochanej. Frustracja skręca żołądek w bolesny węzeł.

– Jak nisko trzeba upaść, by zakochać się w takiej suce jak ona? – kpi, a z gardła wyrywa mu się śmiech.

– Nie niżej niż osoba, która katuje własnego brata – cedzę przez zaciśnięte zęby.

Sadzają mnie pod ścianą. Skóra na całym ciele piecze niemiłosiernie, a rany pooperacyjne, mam wrażenie, że zaraz się porozrywają. Być może wlazło w nie już zakażenie. Nie zamierzam jednak biernie czekać na ratunek, który może nigdy nie nadejść. Lucy jest osłabiona. Nie ma wojska. Już dawno przestała cokolwiek znaczyć w tym mieście. Byłbym egoistycznym kretynem, gdybym miał bezczynnie siedzieć i liczyć na swoją kobietę.

Jestem zdany tylko na siebie, a nie oszukujmy się, mam niewielkie szanse na przetrwanie. Nigdy jednak się nie poddam. Dopóki serce pompuje krew, będę walczył.

– Nigdy nie byliśmy zżyci – stwierdza z pogardą Mason, krążąc po pomieszczeniu. Wygląda inaczej. Góruje nade mną, ale w jego oczach dostrzegam niepewność. Powinien być dumny z siebie, tymczasem targa nim jakaś trwoga. Może nie tylko ja czuję się jak w potrzasku.

– Czyli daje ci to prawo do skatowania mnie na śmierć? – Kręci mi się w głowie. Od dobrych kilku dni nie miałem praktycznie nic w ustach. Głodzą mnie, dając jedynie jakieś suche ochłapy.

– Nie jestem sentymentalny, jeśli o to pytasz.

– Mogłem cię zabić, gdy miałem do tego idealne warunki. – Naprawdę tego żałuję. Resztki człowieczeństwa jednak mi zabraniały, a wyrzuty sumienia zagryzłby mnie na śmierć.

– Jesteś mięczakiem, Hunter. Zaślepionym głupim uczuciem, jakim jest miłość. Idiotą, który wolał oddać się w moje ręce, by chronić tego chodzącego potwora. Wkurwia mnie twoja bezdenna głupota. Serio myślałeś, że podaruję ci te wszystkie grzeszki? Liczyłeś, że poklepiemy się jak niedźwiedzie po plecach i rzucimy wszystko w niepamięć?

– Ona już ci nie zagraża. – Nie wiem, po co próbuję z nim rozmawiać. W jakim celu staram się wybielić Lucy, skoro on jest zaprogramowany wyłącznie na jej śmierć. Żadne argumenty go nie przekonają. Jest dupkiem, który nie posiada choćby grama sumienia.

Jeszcze do niedawna myślałem, że nie zabił mnie od razu, ze względu na to, że jesteśmy rodziną. Jakże się myliłem. On kocha się pastwić. Powoli, sukcesywnie, dzień po dniu patrzeć jak jego ofiarę opuszcza życie. Jakby siedział gapiąc się na usychającą roślinę.

– To wariatka, która nigdy się nie zmieni. Jeśli udało jej się cokolwiek ci wmówić, a ty uwierzyłeś, to jesteś jeszcze głupszy niż myślałem. Teraz już całkowicie mi nie szkoda cię zabić.

– Wiecznie byłeś nieobecny, gdy cię potrzebowałem – wyrzucam z siebie dawne żale. – Gdzie byłeś, gdy ojciec po pijaku wypalał mi ślady papierosami, a matka głodziła, bo wolała kupić kolejną flaszkę wódki?

Queen of Revenge TOM 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz