Hailie
Był piątek, właśnie spałam. Wczoraj położyłam się dopiero o 4:00 ponieważ nie mogłam zasnąć. Nagle mój sen przerwał głośny budzik. Z niechęcią wstałam ale szczerze mówiąc Mega mi się nie chciało. No bo halo? Komu chce się wstawać o 6:00? No raczej nikomu. Poza tym był piątek. Wszyscy domownicy spali. Ja zawsze budziłam się wcześniej żeby się ogarnąć i uniknąć zaspania wtedy by był koszmar, nie chodzi mi tu o szkołę ale o to,,ZAMIESZANIE". Znając życie byłabym nieogarnięta i jeszcze to śniadanie... nigdy rano nie miałam jakiegoś apetytu, starałam się unikać śniadań, ale gdy na przykład Dylan się przyczepił to żeby nie robić dramy nic nie mówiłam tylko spełniałam polecenie.
Była 6:30, już ogarnięta i spakowana zeszłam na dół na dole spotkałam Willa.
- Cześć malutka. Jak się czujesz?- zapytał jak zwykle z troską w głosie.
- nawet dobrze. - odpowiedziałam.
- chłopcy ci już mówili że masz na później? - zapytał w międzyczasie sięgając po kubek kawy.
-Emm. Nie?- zdziwiona powiedziałam.
Jak oni mogli mi nie powiedzieć! To po co wstawałam tak rano?!
- No w sumie logiczne żebyś wtedy nie wstawała tak rano, Hailie muszę już iść, miłego dnia. - wziął kubek z kawą i w pośpiechu wyszedł.
Po dwóch godzinach byłam w szkole, musiałam jechać z Tonym bo Shane miał jeszcze później lekcje.
W oddali korytarza zobaczyłam Monę, podbiegłam do niej i zaczęłyśmy gadać. Na ostatniej lekcji Mona mi opowiedziała o super imprezie organizowanej przez jakiegoś typa. Nie znałam typa ale Mona mówiła że to jakiś piłkarzyk z trzeciej klasy. Stwierdziła że będzie super i gdy kończyły się jej argumenty wspomniała że Leo też będzie. Super się zapowiadało, jednak ja wiedziałam że Vince mi nie pozwoli.
Wymyśliłyśmy z moną sposób. Impreza miała być dzisiaj więc trochę mało czasu na rozkminę ale Mona miała plan.