Nie wiedziałam co odpowiedzieć, z jednej strony miał racjie, i tak jesteśmy "skazani" na siebie a jeśli coś będzie się działo to i tak tylko on będzie w stanie mi pomóc, ale z drugiej strony nie wiem czy czuje sie na tyle gotowa by zamieszkać z kimś... Zostawiano u niego na 1 lub 2 noce to jednak trochę co innego niż mieszkanie z nim na stałe.
-ptaszyno, nie zmusze cie do tego ale chociaż mogę Poprosić... Spróbuj chociaż... -powiedział gdy przez dłuższą chwile nie dostał odpowiedzi.
-ale nie zrezygnuje na razie z pokoju u Pani H. Wolę mieć go jako zabawkę... -powiedziałam a on pokiwał głową na 'tak'.
-wszystko spakowane... -powiedział Xin. Podchodząc do nas.
-to ruszamy do domu -odparł Ydris i wszyscy zaczęli iść w strone gdzie Stał cyrk. Kolorowo włosów jechała na koniu w kropki razem z małpą, patrzyła co chwila na nas idących z tyłu razem. Pandorianin rzadko kiedy trzyma sie z tyłu, zawsze praktycznie prxewodzi grupą i jak najbardziej sie pokazuje, lubi być podziwiany i błyszczeć...
Na miejscu czekała na nas niespodzianka... Linda i Lisa... Magik nie był zadowolony na ich widok...
-pchły mówiłem wam ze nie macie już wstępu do mojego cyrku po ostatnim nie prawda? -powiedział z niezadowolenie kierując się w stronę wozu, ja stanęłam Przy dziewczynach.
-potrzebujemy... Twojej pomocy chodzi o Frippa a skoro jest twoim rodakiem to tym bardziej powinieneś nam pomóc... -powiedziała Linda patrząc w stronę Pandorianina.
-ten gryzon ma być niby z pandori? Nie... Nie jest moim rodzicami, ale znam go i jeśli jest z nim źle to znaczy ze tak jak mówiłem ten świat zginie... -odparł Ydris nie przejmując sie tym.
-Proszę cie nie zostało nam dużo czasu... -powiedziała dziewczyna z białym koniem
-I znów ten czas... Nauczcie sie w że nie ma czegoś takiego w moim słowniku a teraz sio... -machnał ręką w ich strone a ja podeszłam do niego.
-Proszę... Zrób to dla mnie... -powiedziałam patrząc mu w oczy.
-dlaczego ci tak na nich zależy... -fuknął niezadowolony -nie rozumiem Cię... Ale jeśli tak bardzo chesz żebym pomógł to zrobie to ale na moich zasadach...
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć gdy Ydris docidnał mnie do siebie i mocno pocałował, oddałam pocałunek w którym trwałość przez dłuższą chwile. Gdy sie od siebie oderwaliśmy spojrzałam na dziewczyny które miały nie zadowolone miny.
-teraz mogę rozważyć ich prośbę -powiedział mi do ucha i poszedł w stronę moich koleżanek. -wiec moje drogie panie... Teraz chcecie mojej pomocy? Nie jestem weterynarzem i nie umiem leczyć wiewiórek wiecie o tym, tak?
-Mowiłam ci Lisa to zwykły oszyst, a nie magik... -powiedziała Linda.
-co? Ja oszustem?! Jesteś bezczelna a jeszcze masz dupet mówić coś takiego po tym jak prosiłaś mnie o pomoc? Wredna dziewucha... -był wściekły, widziałam to po nim... -jesteś jak taki natrentny owad... Jesteś jak... Motyl...
Magik machnął dłonią a Linda zmieniła sie w stadionie motyli...
-voilà, tak jest o wiele lepiej... -zaśmiał się, teraz to ja byłam zła.
-Ydris przestań! Poskładaj ją do kupy... -fuknełam łapiąc go za ramię.
-psujesz zabawę ale niech ci będzie ptaszyno... Jak twoja kolezanka złapie wszystkie motyle to zmienie Motyle z powrotem w dziewczynę... -gdy skończył mówić chciałam łapać z Lisa uciekające motyle ale Magik mnie powstrzymał... -tylko ona ma je łapać... Bez twojej pomocy... Inaczej umowa sie nie liczy.
Uśmiechnął się w ten typowy dla siebie sposób i przytrzymal mnie dłonią w talii przyciągając moje plecy do jego torsu. Zanim sie spostrzegła Lisa miała wszystkie Motyle. A Pandorianin dotrzymał słowa i zmienił gromadę zwierząt spowrotem w człowieka.
-pojdziemy z wami do Frippa...-powiedziałam wysiadając na swojego konia.
-niech już będzie... -odparł magik siadając za mną na grzbiecie ogień i łapiąc mnie w pasie. Dziewczyny przez chwile coś do siebie mówiły po cichu zanim ruszyliśmy, ale nie byłam w stanie usłyszeć z tego ani słowa. Podczas podróży czułam niezadowolenie dziewczyn i nie pewność do Magika, jechaliśmy w ciszy aż w długich latach odezwał sie Meteor.
-dlaczego pracownika watą cukrową? -pytanie było skierowana do mężczyzny siedzącego ze mną na koniu.
-to mój naturalny zapach, widocznie działa jak u nie których drapieżników i ma was przyciągać do mnie.... -odpowiedział bez większych uczuć.
-widać...- Powiedziała cicho Lisa
-a smekujesz też tak jak pachniesz? -znów odezwał się Meteor.
-Meteor przestań- powiedziała Linda patrzac na wieszchowca podsobą.
-no co? Lubie wate cukrową -oblizał sie koń.
-to pytanie już raczej nie jest do mnie -zaśmiał się Pandorianin.
Dojechaliśmy do kamiennego kręgu i weszliśmy do środka.
-dalej twierdze że to nie jest najlepszy pomysł żeby on tu był, a tym bardziej wchodził do pokoju Frippa -powiedziała Mulatka.
-Przestań i chodźmy... -stwierdził jeździec Starshina i weszliśmy do komnaty. Fripp leżał bardzo słaby na łóżku a do okoła stały znane mi osoby.
-dalej nie rozumiem po co on nam jest potrzebny -powiedział niezadowolenie Avalon.
-Potrzebujemy wiedźmy, Jeźdźca Duszy i Pandorianina żeby wyciągnąć waszego przyjaciela... -odezwała sie Pani H.
-mmm Już wiem do czego mnie potrzebujecie... Mnie i czegoś co mam... -Powiedział Ydris patrząc do okoła po pomieszczeniu.
-tak, twoja pięcio lista koniczyna też nam się przyda -odezwał się Evergray.
-ja, Sasha, i Ydris, stworzymy Latarnie ze światłem tak silnym że Fripp sam znajdzie drogę do domu.... -znów odezwała sie staruszka.
-hm w tym przypadku potrzebujemy jeszcze jednej rzeczy -odezwał się Ydris.
-Tak wiem mój dragi i już wysłałam po To Alex, my chodźmy już sie przygotować... -odezwała się Pani H. I ruszyliśmy na plaże w Granii.

CZYTASZ
magiczne wspomnienia ~sso
FanfictionPandoria - tajemniczy wymiar istniejący w sercach żywych istot... Jeźdźcy Dusz muszą zniszczyć pieczęcie w Pandorii, aby uniemożliwić uwolnienie Garnoka. co jeśli jedna z istot żyjących w pandorii omota jednego z Jeźdźców Dusz? (Początek historia dz...